Muszą pilnować lasów pod Włocławkiem. Mają pałki i broń

Tygodniowo po kilkanaście mandatów nakłada straż leśna na kierowców wjeżdżających samochodami do lasów w naszej okolicy. Pouczenia dla łamiących przepisy w lesie, a są to nie tylko właściciele aut, idą w dziesiątki i setki. Tylko nieliczni z nas wiedzą, za jakie zachowania mogą zostać ukarani przez strażników leśnych.       

Straż leśna, czyli formacja powołana do pilnowania lasów państwowych i wychwytywania przestępstw z nimi związanych, to w Polsce pod względem kompetencji druga służba mundurowa po policji. Strażnicy leśni noszą przy sobie broń, prowadzą śledztwa (np. w sprawie kradzieży drewna), mogą wystawiać mandaty, w razie potrzeby mogą obezwładnić delikwenta pałką, a w sytuacjach zagrożenia życia strzałem z pistoletu.

Strażnik leśny może zatrzymać do rutynowej kontroli jadący samochód, czy motocykl. Sprawdzi dokumenty, a w razie podejrzeń także bagażnik w poszukiwaniu zabranych z lasu sadzonek roślin lub drewna.

Najczęściej strażnicy muszą dyscyplinować kierowców, którzy wjeżdżają samochodami do lasów. Każdego roku w okolicach Włocławka takich mandatów "sypią się" setki. Pouczeń jest kilka razy więcej. 

- Większość kierowców jeździ po lesie, albo zostawia tam auto po prostu bezmyślnie, tymczasem parkowanie na wysuszonym podłożu niesie ze sobą duże zagrożenie - mówi jeden z czterech strażników pracujących w lasach wokół Włocławka. -  Wystarczy niewielki kontakt z rozgrzanym silnikiem, układem wydechowym, by doszło do zapłonu ściółki.

Kierowca, którego strażnik leśny przyłapie na parkowaniu w lesie, może zapłacić do 500 zł mandatu. Najwięcej płacą ci, którzy dodatkowo naśmiecą. W pobliżu Włocławka szczególnie dużo "zabłąkanych" aut leśnicy spotykają na terenach sąsiadujących z dawną "jedynką" - w  Dębie, czy Goreniu. Problemem są też kierowcy rozjeżdżający las w okolicach jezior, np. Wikaryjskiego, czy Wójtowskiego. 

Poruszanie się wszelkimi pojazdami silnikowymi, a więc także quadami po lesie jest całkowicie zabronione. Można jeździć w obrębie lasów tylko po drogach publicznych. Za złamanie zakazu grozi grzywna do 500 zł.

Tylko inwalida, który ma auto dostosowane konstrukcyjnie do potrzeb swojego schorzenia, może jeździć drogami leśnymi, ale parkować musi tylko w miejscach wyznaczonych.

Po lesie samochodem możemy zatem przejechać drogą na plaże nad Wikaryjskim, czy dalej aż do leśniczówki Rybnica, ale jeśli zboczymy z tych tras na którykolwiek boczny dukt w las, nawet taki, który nie jest zastawiony szlabanem, musimy być przygotowani na mandat.

Nie ma żadnych przeszkód, by w lesie, z zachowaniem ostrożności, jeździć na rowerze. Ostrożność jest zalecana z co najmniej kilku powodów. Chodzi przede wszystkim o gatunki chronione roślin. Jeżeli strażnik leśny udowodni rowerzyście zniszczenie rośliny chronionej, to w takim wypadku może ukarać go mandatem w wysokości 500 zł.

Mandatem może skończyć się też wyprowadzenie do lasu psa. Pupil nie może być puszczany wolno, żeby nie straszył leśnej zwierzyny. Najlepiej żeby miał założony kaganiec.