Część mieszkańców Spółdzielni Mieszkaniowej "Leśna Polana" domaga się usunięcia ze stanowiska Iwony Karpińskiej, prezesa spółdzielni. Druga strona oskarża lidera tej inicjatywy, Andrzeja Trawińskiego o kradzież wody, przez co wszyscy muszą płacić wyższe rachunki. Spór trwa i nie wiadomo, kto ma w nim rację.

SM "Leśna Polana" skupia bloki mieszczące się przy ul. Prusa i Reja. Choć w porównaniu do bardziej znanych włocławskich spółdzielni, ta jest niewielka, to temperatura wewnątrz niej jest wysoka. Wszystko za sprawą konfliktu części mieszkańców z zarządem "Leśnej Polany".

Kością niezgody jest ogródek, który w przeszłości pod swoim balkonem wydzielił Andrzej Trawiński, mieszkaniec bloku przy Prusa 9. Rzecz w tym, że do jego pielęgnacji potrzebował wody. Wykonał podłączenie do sieci i korzystał z tej samej wody, co pozostali mieszkańcy "Leśnej Polany". Zarząd spółdzielni miał stwierdzić, że Trawiński wodę czerpał nielegalnie. Jednak ten pogląd podziela tylko część mieszkańców.

- Nie kradłem wody. Miałem zawartą umowę cywilno-prawną z prezesami spółdzielni. Każdy kolejny prezes się zgadzał i nie było problemów. Obecna pani prezes doszła do wniosku, że kradniemy wodę i prąd. Ona próbuje się utrzymać na stanowisku, więc wymyśla różne rzeczy, aby mnie zdyskredytować. Zupełnie nie ma kompetencji, nie wiadomo skąd tutaj przyszła. Rachunki, które pani prezes wrzuciła do skrzynek, pojawiły się, by mnie upokorzyć, by pokazać ludziom, że przez Trawińskiego muszą ponosić dodatkowe koszty - zapewnia Andrzej Trawiński, członek SM Leśna Polana we Włocławku.

Kłócą się między sobą także sami mieszkańcy, bo nie wszyscy Trawińskiemu wierzą. Na specjalnie zorganizowanym przez niego spotkaniu pojawiło się grono oponentów.

- Kto pozwolił panu okradać spółdzielnię? To co pan robi, to zwykłe złodziejstwo. Rozdzielmy się, oddzielmy Reja od Prusa - mówi jeden z mieszkańców bloku przy Reja.

- Ujawniono nielegalne podłączenie wody do podlewania zieleni na terenie, gdzie pan Trawiński zrobił sobie prywatny ogródek. Ten ogródek stworzyli bez zgody spółdzielni. Ogrodzili teren i posadzili drzewa i krzewy, które zakrywają nielegalnie zainstalowane urządzenia - dodaje mieszkanka bloku przy Prusa.

Według Andrzeja Trawińskiego poprzedni prezes spółdzielni wydał pozwolenie na ogrodzenie terenu. Powodem miały być odbywające się tam libacje alkoholowe. - To mnie zmusiło do zamontowania ogrodzenia. Nie zrobiłem tego po to, żeby mieć, tylko żeby zabezpieczyć ten teren - mówi Trawiński.

Zobacz także

Spółdzielnia kłóci się o drogę ze wspólnotą mieszkaniową

Nadpłatą w wysokości ponad 21 tysięcy złotych łącznie za zużytą wodę zostali obciążeni wszyscy mieszkańcy spółdzielni. Koszty rozkładają się od kilkudziesięciu do ponad stu złotych na rodzinę. Podejrzenie wielu osób padło na naszego rozmówcę, który miał podlewać ogródek wodą z nielegalnego przyłącza. Andrzej Trawiński twierdzi, że to paszkwil i fałszywe oskarżenie. Idzie dalej i chce odwołania prezesa SM "Leśna Polana" Iwony Karpińskiej.

- Próbowałem z nią rozmawiać i prosić poprzez jej koleżankę o honorowe odejście. Prezesem jest od lipca, pracuje tu od roku, a nawet nie mieszka na tym terenie. Rozesłaliśmy petycje o odwołanie pani prezes. Chcemy jak najszybciej zwołać walne zgromadzenie członków i ją odwołać. Myślę, że ta petycja uzyska poparcie. Jeśli jednak nie będzie odzewu kierownictwa spółdzielni, podejmiemy akcję nieposłuszeństwa wobec zarządu. Przestaniemy płacić czynsze - zapowiedział Trawiński.

Skontaktowaliśmy się z Iwoną Karpińską, prosząc o odniesienie się do całej sytuacji. Szefowa "Leśnej Polany" stwierdziła, że nie będzie z nami rozmawiać, a jedyną formą dialogu może być droga pisemna. Pani prezes została przez Andrzeja Trawińskiego zaproszona na spotkanie. Nie pojawiła się.

Wysłaliśmy do prezes Karpińskiej pismo z prośbą o komentarz do sprawy. Do tematu wrócimy.