Zamknij

Nie jest od łatwych zadań. Kim jest Bogusław Spanski?

15:33, 07.10.2015 Sfinansowane przez KWW SPANSKI Naszym Senatorem 2015

Pasjonat ekonomii, fan Chris Rea, znajomy premiera Bieleckiego, który zamyka swoje osobiste sprawy, by oddać się społeczeństwu. Kim jest i co chce osiągnąć Bogusław Spanski, niezależny kandydat na senatora startujący z 5 pozycji w okręgu toruńsko-włocławskim. 

Przyznam się, że celowo nie szukałem o Panu informacji, chcąc jak najwięcej dowiedzieć się właśnie od Pana. Kim jest Bogusław Spanski, który chce zostać senatorem z Włocławka?

Jestem najlepszym przykładem tego, do czego namawia się Polonię na całym świecie, czyli wracania do Polski i rozwijania się w ojczyźnie. Obecnie widzimy niepokojące zjawisko opuszczania kraju przez młodych ludzi. Jeśli nie zatrzyma się tego trendu, to może być sytuacja, że Polska się wyludni, a starszymi ludźmi nie będzie miał się kto opiekować, a tym bardziej pracować na ich emerytury. Jestem więc przykładem tego co i jak może się dziać, gdy wraca się zza granicy. Namawiany przez moich włocławskich przyjaciół, ludzi prowadzących różne interesy w tym regionie, do inwestowania tutaj zacząłem interesować tym co tu dzieje. Byłem zaskoczony.

W 2014 roku tzw. afera madrycka z podróżami polskich posłów oraz sławetna kolacja ministrów za 1600 złotych z winem i owocami morza na koszt podatników, przelały czarę goryczy. Otworzyło mi to oczy. Oburzenie społeczeństwa potwierdziły m.in. wyniki wyborów prezydenckich, a zwłaszcza Pawła Kukiza. Ponad 20 procent głosujących powiedziało przez to "wystarczy, dalej tak być nie może, musi nastąpić zmiana".

I ten wstrząs zmobilizował Pana do startu do polityki?

Po konsultacjach doszedłem do wniosku, że dla mnie sześćdziesięcioletniego człowieka, trzeba zamknąć swoje osobiste sprawy, biznesy, którymi zajmowałem się przez 30 lat i oddać społeczeństwu swoje doświadczenie i koncepcję zmiany życia na lepsze. I uważam, że wyjątkowo się do tego nadaję. Zaczynałem swoją drogę po świecie w wieku 25 lat, z kapitałem 400 dolarów i dzięki wytrwałej pracy udało mi się zrobić fortunę. To nie była łatwa droga. Będąc architektem z wykształcenia projektowałem nie budynki, ale przedsiębiorstwa, zatrudniałem kilkaset ludzi w różnych częściach świata i znam z autopsji, jak takie firmy mogą funkcjonować. 

To wystarczy do bycia senatorem?

Sądzę, że mam kwalifikacje i tę wyjątkową umiejętność, aby doświadczeniem i determinacją podzielić się z mieszkańcami tego regionu. Wyjątkowo zapomnianego z wysokim bezrobociem, z pozycją na drugim miejscu od końca. Ten region jest rzucony na kolana. Nie jestem urodzonym włocławianinem, ale myślę, że nie jest to warunek żeby reprezentować to społeczeństwo. W amerykańskich firmach specjalistów szuka się na zewnątrz. Z prostej przyczyny. Z zewnątrz na wiele spraw patrzy się zupełnie inaczej. To praktyka stosowana przez gigantów jak Boeing czy IBM. Przebywanie w tym samym grajdołku, korzystanie z tych samych koneksji przynosi mizerne rezultaty. Partyjniactwo jest plagą polskiego życia społecznego. Ja nie mam zobowiązań wobec nikogo. Zadania, które sobie wytyczam, będę realizował, ale nie przez dekady. Ja mam krótki czas, w którym mogę coś zdziałać.  

Czemu nie wolał Pan startować z lepszego, bogatszego regionu?

Wielokrotnie powtarzam, że nie jestem od zadań łatwych. Gdyby mną kierowała łatwizna, to nie kandydowałbym z tego regionu, bo tutaj potrzeba odwagi cywilnej i poświęcenia czasu, aby coś tu zmienić. Łatwo jest brylować w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu, gdzie zarabiający dobrze ludzie są zadowoleni z życia. Uważam, że dla człowieka, który chce coś zmienić największą próbą jest czy on potrafi działać w trudnych warunkach. 

Podobno zrezygnuje Pan z senatorskiej diety?

W pracy senatora będę kierował się zasadą pro publico bono. Jestem kandydatem niezależnym, kampanię finansującym jedynie z własnych środków. Już teraz mówię o tym, że z w przypadku otrzymania mandatu, będę ją przekazywał dietę lokalnym Domom Dziecka. Nie szukam sympatycznego, ciepłego miejsca na następne cztery lata. Mogę zapewnić, że mam takie miejsce, gdzie mogę odpoczywać. Następne cztery lata chcę poświęci ciężkiej pracy. Parafrazując powiedzenie Lecha Wałęsy ja nie muszę, ale chcę. Chcę to zrobić. Chcę podjąć trud, by moje życie nie ograniczało się tylko do osiągnięć finansowych, a żeby także zapisało się tym co zrobiłem dla ludzi.

Ważne jest by wprowadzać nową jakość?

To nawet mówią moi konkurenci, że potrzebne są nowe twarze. Trudno chyba o bardziej nową twarz w tej chwili niż moja, mimo sędziwego wieku. Wieje wiatr zmiany, chciałbym żeby włocławianie poznali jak mogą być reprezentowani w stolicy, przez totalnie oddanego ich sprawom przedstawiciela. Bo chyba przez poprzednie 10 lat nie udało tego przekuć w benefity dla miasta. Jeśli dane mi będzie reprezentować mieszkańców tego regionu, za cztery lata stawiam się do rozliczenia. Jeśli nie zrobię tego o czym mówię, nawet nie będę próbował przekonywać do ponownego głosowania. Mogę obiecać, że będąc senatorem występując w mediach zawsze będę identyfikował się z regionem, będę chciał by podpisywano mnie jako senator z Włocławka.

Co chciałby Pan w pierwszej kolejności zrobić dla miasta i regionu? 

Jestem otwarty na wszelkie tematy i problemy. Jeżdżę po regionie, spotykam się z ludźmi, solą tej ziemi. Rozmawiam też z wójtami, burmistrzami. I pojawiają się tematy, jak choćby w Brześciu Kujawskim, który nie może doczekać się obwodnicy. Buduje się autostradę, a obwodnicy jak nie było, tak nie ma. Nie wyobrażam sobie, że o tym będzie się tylko mówić przez następne dziesięć lat. Ja sobie daję kadencję na załatwienie pewnych spraw, będę walił butem w mównicę - nie w ONZ-cie jak Nikta Chruszczow - ale w mównicę w senacie, żeby pewne sprawy dla tego regionu zostały w końcu załatwione. 

Nie podobają się Panu podobno Bułgarzy przyjeżdżający na handel do okolicznych miejscowości?

Jestem zbulwersowany, że na lokalnych targowiskach prym wiodą handlarze z Bułgarii. Nie mam awersji do Bułgarów, mam bułgarskich przyjaciół, ale fakt jeśli ci ludzie wypierają całkowicie lokalny handel to coś jest nie tak. To jest ciężka praca, ciężko zarobiony pieniądz. Tymczasem na targowisku w Izbicy Kujawskiej najlepsze miejsca zajmują Bułgarzy, mówiący po polsku z akcentem. Pracujący tam polscy handlarze są nękani przez Urząd Skarbowy, którego urzędnicy omijają bułgarskie stoiska, a trzepią naszych sprzedawców. Ci Bułgarzy płacą placowe, ale nie są kontrolowani, bo okazuje się, że podczas kontroli zapominają polskiego języka. Ja się zobowiązuję, że z własnych finansów zapewnię tłumacza języka bułgarskiego, który z urzędnikami skarbowymi będzie chodził i nie będzie wymówki, że nic nie rozumieją. Szanse handlujących muszą być wyrównane.

Dla odmiany w Czerniewicach zaskoczyła mnie sytuacja, że w miejscu gdzie możliwe jest powstanie 800 stanowisk pracy nie da się doprowadzić nitki gazociągu, co umożliwiłoby uruchomienie tej inwestycji. To są sprawy, które muszą być załatwiane na szczeblu centralnym. Obecna reprezentacja nie jest tym zainteresowana. Powinniśmy wykorzystać potencjał tego regionu, to że mamy świetne skomunikowanie dzięki autostradzie. Pamiętajmy również o lotnisku w Kruszynie.

Czemu Senat, a nie Sejm?

Ciekawe pytanie. Z pewnością, gdyby w Sejmie były jednomandatowe okręgi wyborcze to z pewnością chciałbym być posłem. Przy obecnej ordynacji wyborczej, jedynie start do Senatu daje mi możliwość bycia niezależnym i zaoferować swoje doświadczenie. Nie mam możliwości zorganizowania partii, sztabów wyborczych w kraju, tego co pozwoliłoby wejść do Sejmu. Jeśli jedyną możliwością rozpoczęcia tej drogi jest kandydowanie do Senatu, to oczywiście oferuję całego siebie, moją pracę i zaangażowanie. Liczę że będzie co najmniej liczba 10 niezależnych senatorów, z którymi uda się założyć koło i stać się konkretną siłą, języczkiem u wagi. 

Niedawno jeden z polityków nazwał pan Tymiński-bis. Jak Pan to odebrał?

Wątpię, że jestem kimkolwiek-bis. Nie ma drugiego Bogusława Spanskiego. Faktem jest, że zarzuca mi się znajomość pana Tymińskiego. To humorystyczne. Prawdą jest, że go poznałem. Co więcej zrobienie ze mnie jego przyjaciela jest dalekie od prawdy... W swoim życiu spotkałem wielu ludzi. Dane mi było poznać osobiście burmistrza Nowego Jorku Rudolpha Giuliani, Jana Pawła II, gościłem w moim domu na obiedzie premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Obcowanie z tymi ludźmi, a nawet fotografowanie się z nimi, nie czyni mnie ich przyjacielem. Równie dobrze tak rozumując można by mnie nazwać Bielecki-bis lub Giuliani-bis. To są humorystyczne rzeczy, obniżają rangę poważnej dyskusji.

Kim prywatnie jest Bogusław Spanski?

Mam fantastyczną żonę, jedyną od 39 lat. Dwójka dorosłych dzieci i pięcioro wnucząt. Dwa miesiące temu miałem przyjemność być przy narodzinach naszego pierwszego męskiego wnuka - Jana Pawła. Jako rodzina mieszkaliśmy w różnych częściach świata i dzięki temu mamy doświadczenia z różnych kultur i sfer ekonomicznych. Kawał życia spędziłem w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Jeśli chodzi o muzykę lubię Chris Rea, niedawno będąc na jego koncercie, słuchałem moją ulubioną piosenkę Highway to hell, która mówi o naszej cywilizacji. Pasjonuję się ekonomią. Jeśli chodzi o książki, czytam teraz te o zarządzaniu finansami świata. 

Dziękuję za rozmowę.

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%