Zamknij

Tylko u nas! Piotr Bałtroczyk o Włocławku: "To miasto kojarzy mi się z..." [WYWIAD]

18:45, 27.03.2017 N.S
Skomentuj Piotr Bałtroczyk zaprezentowął włocławianom program `Mężczyzna z kijowym peselem`. Fot. Olga Zachwieja Piotr Bałtroczyk zaprezentowął włocławianom program `Mężczyzna z kijowym peselem`. Fot. Olga Zachwieja

Przyjechał do Włocławka opowiedzieć z przymrużeniem oka o tym, jak ciężko mężczyźni znoszą nieubłagany upływ czasu i jego konsekwencje. Piotr Bałtroczyk w specjalnym wywiadzie dla DDWloclawek.pl zdradził m. in., skąd bierze inspirację oraz co sądzi o hejterach.

DDW: To nie jest Pana pierwsza wizyta we Włocławku. Czy ma pan z tym miastem jakieś konkretne skojarzenia?

Piotr Bałtroczyk: Rzeczywiście bywałem tu wielokrotnie, w Teatrze Impresaryjnym, kiedy prowadziłem tam jakieś imprezy. Włocławek kojarzy mi się z pustym, starym miastem. Kiedyś poszedłem na taki długi spacer po starówce. Wtedy nie było jeszcze tych wypindrzonych chodników i ulic, wchodziłem sobie na podwórka, oglądałem kamienice, które się rozsypywały. Teraz zostało to wypindrzone, ale kamienice dalej się rozsypują.

DDW: Tym razem przyjechał Pan do Włocławka ze swoim nowym programem „Mężczyzna z kijowym peselem”. Kijowym czyli jakim?

PB: Ze złym peselem. Dlatego, że ten pesel jest coraz bardziej, można powiedzieć, umiejscowiony w przeszłości. Mężczyzna, przynajmniej taki jak ja, z trudnością znosi ten pesel i wszystkie czynniki, które się wiążą z kijowym peselem. Mam na myśli różne dolegliwości natury fizycznej i psychicznej, które się pojawiają.

DDW: Krótko mówiąc kryzys wieku średniego?

PB: To już nie jest wiek średni. Ja mam 56 lat, jestem już poważnym dziadem, dla mnie to jest zaawansowana geriatria. O tym opowiadam. Mam nadzieję, że to jest dość śmieszne, bo nie jestem jedynym w Polsce, który ma kijowy pesel.

DDW: A jak powstaje taki program, od czego zaczyna się praca?

PB: Mówię o tym ze sceny, że ostatnio stało się to dużo prostsze, bo wystarczy tylko notować to, co się wokół zauważa. Jest tyle gotowców, które nadają się błyskawicznie do wykorzystania na estradzie, że aż sam jestem tym zaskoczony. Ja jestem bardzo dobrym obserwatorem, a do tego dużo podróżującym obserwatorem, więc zbieram rozmaite, przydrożne smaczki, które po przetworzeniu albo i bez przetworzenia wędrują na scenę.

DDW: Poza rozśmieszaniem publiczności własnymi żartami zajmuje się Pan również zapowiadaniem innych kabaretów. Czym różnią się role kabareciarza i konferansjera?

PB: Można powiedzieć, że moje występy są generalnie krótsze niż prowadzenie gali. Wiadomo, że kiedy prowadzę imprezę, muszę spędzić sporo czasu na próbie, plus sama impreza. Wszystko się ciągnie i wlecze, bo są występy i zanim to wszystko się skończy, często już mam tego serdecznie dosyć. A tu wychodzę na swoje, w przypadku imprezy biletowanej na godzinę i czterdzieści pięć minut, w przypadku imprez zamkniętych na czterdzieści pięć minut i potem jadę do domu albo gdzieś dalej i jestem szczęśliwym, wolnym człowiekiem.

DDW: Zdarzyło się Panu wyjść, mówić, mówić, mówić i nikogo nie rozśmieszyć?

PB: Nigdy się tak nie zdarzyło, bo nie po to jestem najmowany, ale bywa różna publiczność. Mój żart ma taki charakter bardziej inteligencki. Publiczność, w której odnajduję wspólnotę lektur, przeżyć, filmów i kultury, to jest zawsze ta, za którą tęsknię. Czasami zdarza mi się występować dla publiczności, która jest, że tak powiem, z innego kręgu kulturowego i wtedy zaczyna się walka. Na szczęście ja tego gadania mam w głowie mniej więcej pięć godzin, więc zawsze znajdę coś, co trafi do odbiorców.

Pamiętam taka zamkniętą imprezę w jakimś pałacu czy zamku na południu Polski. Występowałem dla jakiegoś stowarzyszenia inżynierów i techników melioracji, czy coś w tym stylu. Walczyłem z nimi jak Gustlik z jajkiem (śmiech). Nie mogłem w ogóle ich przełamać. Siedzieli i patrzyli na mnie jak żaba na pion, w ogóle nie ogarniali, o co chodzi. Ich interesowały technika i inżynieria melioracji, a reszta, mam wrażenie, że była głęboko w lesie. Ale dało radę.

DDW: Czyli każdego, nawet najbardziej opornego, da się jednak rozbawić?

PB: Myślę, że tak. Są oczywiście ludzie o krańcowo różnej od mojej orientacji politycznej, których nie da się rozbawić, ponieważ oni mają swój świat i poruszają się w kręgu swoich mitów i wartości, a ja nawet nie mam specjalnie ochoty na kontakt z nimi.

DDW: Skoro już mowa o osobach z drugiej strony politycznej barykady, był Pan kiedyś przez nie atakowany w związku ze swoimi żartami?

PB: Oczywiście nie podczas występu, ale na Facebooku jestem regularnie hejtowany przez tych, którzy wyznają inne wartości niż ja. Bardzo mnie to bawi i mam z tego powodu wielką radość. Cieszę się, że ich mózgi zostały zmuszone do pracy.

Rozmawiała Natalia Seklecka

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(6)

MieszkaniecMieszkaniec

15 6

Mimo, ze nie przepadam za jego "twórczością" (jest żałosny jak śmiejący się ze swoich dowcipów Jan Pietrzak), to przyznaje mu rację co do naszego miasteczka. Co raz większa dziura!!!!! z włodarzami bez pomysłu na rozwój miasta!!!!!! 21:36, 27.03.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

fanfan

10 1

Super wywiad, więcej takich 21:40, 27.03.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OlaqwertyOlaqwerty

3 1

Dobrze sie czyta !brawo DD 15:38, 28.03.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

~iwmar~iwmar

8 1

Niestety nie tylko Pan Bałtroczyk ma taką opinię o naszym mieście. Na naszej "starówce" reżyserzy filmów o II wojnie światowej mogliby kręcić ujęcia bez pomocy odpowiedniej scenografii. Przykre to bardzo... 16:16, 28.03.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

julianjulian

7 0

Fajny wywiad. Nie możecie więcej, zamiast tych informacji o kopaniu śmietnika i innych bzdurach?
16:53, 28.03.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

M.M.

7 0

Nie jest ważne to gdzie mieszkasz,a to co mieszka w Tobie.Co w Was mieszka? 08:12, 31.03.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%