Dwieście metrów w cztery minuty! Rowerem!

Władze Włocławka mocno promują wycieczki rowerowe. Głównie poza miasto. Tymczasem miejskie ścieżki rowerowe pozostawiają wiele do życzenia.

Krótka przejażdżka jednośladem pokazuje jak wiele ułomności posiada skromna, czterdziestokilometrowa sieć ścieżek rowerowych we Włocławku. O tym jak przejechać tytułowe dwieście metrów w ponad cztery minuty można przekonać się na ulicy Okrzei.

Jadąc od strony dworca przy Starodębskiej ścieżka "przechodzi" na stronę południową jezdni. Tu rowerzystę wyhamowuje sygnalizacja świetlna. Po oczekiwaniu czeka nas kilkudziesięciometrowy przejazd do skrzyżowania z Wronią, gdzie znów ścieżka przenosi się na południową stronę Okrzei.

Nie mając szcześcia do "zielonego" pokonanie czterech włączanych ręcznie sygnalizacji zajmuje kolejne minuty. Wspomniana ścieżka rowerowa biegnąca wzdłuż ulicy Okrzei to także przykład wielu zaniedbań - niebezpiecznych dla rowerzystów.

Na odcinku między Wronią a Okrzei piach na ścieżce leży od zimy. "Pocieszające" jest, że po następnej zimie już go tam nie będzie, bo ratusz nie planuje już odśnieżać dróg dla rowerzystów, o czym pisaliśmy TUTAJ.

Włocławskie ścieżki rowerowe często kończą się w dość nieoczekiwanym miejscu, uniemożliwiają dalszą jazdę. Pozostaje jazda często wąskimi chodnikami. Tak jest np. Okrzei przy skrzyżowaniu z Kościuszki.

Drogowcy zadbali też bezpieczeństwo kierowców samochodów, kosztem rowerzystów. Przykład z ulicy (znów) Okrzei przy POW. Tu na posiadaczy jednośladów czeka znak drogowy wbity w ścieżkę, utrudniajacy m.in. swobodny dostęp do włącznika sygnalizacji świetlnej.

O braku dbania o zdrowie i życie rowerzystów świadczyć może stan techniczny dróg dla rowerów. Na rogu Kaliskiej i Kujawskiej, wjazd na ścieżkę bez uszkodzenia roweru nie jest możliwy. Różnica między poziomem jezdni, a ścieżką to prawie 8 centymetrów.

Daj nam znać o miejscach, w których rowerzystów czekają zagrożenia.