Zamknij

Wyzwiska i wulgaryzmy w pracy to nie zawsze mobbing. Przełożony ma prawo się zdenerwować, jak sprawy idą nie po jego myśli

15:00, 25.10.2015 J.B
Skomentuj zdjęcie ilustracyjne, depositphotos.com zdjęcie ilustracyjne, depositphotos.com

W sądzie poniżani pracownicy dowiadują się, że wyzwiska, wulgaryzmy i krzyki wprawdzie nie powinny mieć miejsca w pracy, ale… zazwyczaj są usprawiedliwione. Wszak przełożony ma prawo się zdenerwować, zwłaszcza jak sprawy nie idą po jego myśli. Pracownik jest najczęściej takim postawieniem sprawy bardzo zaskoczony.

Anna ma 42 lata, z wykształcenia jest ekonomistką, ma duże doświadczenie w swoim zawodzie. Jest zadbaną, atrakcyjną kobietą, którą wielu postrzega jako niepoprawną optymistkę. Rzeczywistość wygląda inaczej: „Staram się trzymać w pionie, głównie dla dzieci" – tłumaczy, odpalając jednego papierosa od drugiego – „w rzeczywistości jestem psychicznie wykończona, nic już mnie nie cieszy.”

Anna przez ostatnich kilka lat pracowała w dużej, lokalnej firmie. Kilka dni temu zdecydowała się odejść z pracy, wypowiedziała umowę z winy pracodawcy. Przyczyna: długotrwały mobbing. Gdy już zrobiła ten krok, pojawiły się wątpliwości. Czy miała do tego prawo? A może te wszystkie kierowane w jej stronę obelgi, zastraszanie czy pomijanie przy awansach i premiach to normalna polityka kadrowa? A może nie sprawdziła się w tej pracy? Wielogodzinne rozmowy z psychologiem pozwoliły jej uporządkować myśli i zrozumieć, że padła ofiarą niewłaściwych praktyk. Dodatkowo niezgodnych z prawem.

„Jesteś do niczego”

Kiedy to się zaczęło? Anna długo się zastanawia, ale ostatecznie nie potrafi wskazać jakiegoś przełomowego wydarzenia. Może wtedy, gdy odważyła się jej sprzeciwić na zebraniu? Albo wtedy, gdy osobiście przekazała prezesowi informacje o udanym projekcie, pomijając swoją szefową? A może wtedy, gdy na Facebooku opublikowała kilka zdjęć z rodzinnego wypadu do Hiszpanii, co jej przełożona skwitowała kilkoma kąśliwymi uwagami? Teraz to nie ma znaczenia. Anna jest pewna: o wiele za długo znosiła to wszystko. Bardzo żałuje, że nie zareagowała wcześniej.

 „Twoje pomysły są g… warte”, „znowu się wystroiłaś w tę kieckę z przeceny?”, „powinnaś pracować fizycznie, myślenie jest nie dla ciebie” – tego typu uwagi Anna słyszała kilka razy dziennie od swojej bezpośredniej przełożonej. Wypowiadane najczęściej w obecności współpracowników, miały ośmieszyć Annę i udowodnić jej, że do niczego się nie nadaje.

Początkowo nie reagowałam i teraz wiem, że to był błąd. Szefowa widząc moją bezczynność z każdym dniem pozwalała sobie na więcej. Koleżanki z pracy widziały tę niechęć i też zaczęły się ode mnie odsuwać. Zaczęły się migrenowe bóle głowy, często w pracy brakowało mi tchu. A to był dopiero początek… - opowiada Anna.

Premia? Zapomnij

Anna wspomina, że na słownych uszczypliwościach się nie skończyło. Niedługo później została pozbawiona premii, szefowa pominęła tylko ją z całego zespołu przy podziale nagród, nie było mowy o jakiejkolwiek podwyżce. Nigdy nie usłyszała rzeczowego wyjaśnienia, dlaczego jest tak traktowana. Ale sukcesem dla niej było już to, że odważyła się zapytać o przyczyny dyskryminacji. Gdy pewnego dnia usłyszała, że nic jej się nie należy i najlepiej by było, gdyby się zwolniła – po raz pierwszy pomyślała o mobbingu.

Według art. 943 § 2 kodeksu pracy mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.

Wulgaryzmy w pracy to nie mobbing

Pojęcie mobbingu funkcjonuje w kodeksie pracy od wielu lat i zakorzeniło się już w świadomości pracodawców i pracowników. Wydaje się, że pracownik nie pozostaje bezbronny, a w razie sporu z pracodawcą ma szansę wywalczenia przed sądem godziwego odszkodowania. Praktyka sądowa pokazuje, że nie jest to takie proste:

Mobbing? Nie podjąłbym się takiej sprawy, chyba że pracownik miałby naprawdę mocne dowody – przyznaje jeden z włocławskich adwokatów – z mojej praktyki wynika, że sądy rzadko stają po stronie pracownika, a w ewentualnym sporze to on musi udowodnić, że naganne praktyki miały miejsce. Tymczasem okazuje się, że jest to bardzo trudne, bo mobbing najczęściej ma miejsce w sytuacjach, gdy ofiara i oprawca są sami, bez świadków.

Co więcej – często dopiero w sądzie pracownicy dowiadują się, że wyzwiska, wulgaryzmy i krzyki wprawdzie nie powinny mieć miejsca w pracy, ale… zazwyczaj są usprawiedliwione. Wszak przełożony ma prawo się zdenerwować, zwłaszcza jak sprawy nie idą po jego myśli.

 

Poniżany pracownik, który skierował do sądu sprawę przeciwko pracodawcy, może być takim postawieniem sprawy bardzo zaskoczony. A Sąd Najwyższy konsekwentnie utrzymuje, że mobbing to wyłącznie skrajne, długotrwałe przypadki szykan i poniżania:   

Wulgaryzmy, krytykowanie kierownika w obecności podwładnych i odczuwane również przez innych pracowników jako poniżające kierownika zachowanie dyrektora ewidentnie naruszało godność pracowniczą kierownika i nie powinno mieć miejsca. Naruszanie godności pracowniczej w stosunkowo krótkim okresie w czasie wykonywania pilnych i stresujących zadań nie powinno być jednak utożsamiane z mobbingiem – orzekł Sąd Najwyższy w 2015 roku.

Kłopoty ze zdrowiem

Anna wspomina, że po kilku miesiącach pracy w takiej atmosferze nie miała już siły wstawać rano z łóżka. Praca nie dawała jej jakiejkolwiek satysfakcji, coraz częściej się przeziębiała, cierpiała także na silne na bóle głowy. Co gorsza: zaczęła wierzyć, ze jest do niczego i nigdzie nie znajdzie już pracy. Nie wie, jak sprawy potoczyłyby się dalej, gdyby pewnego dnia nie trafiła do szpitala z silnym bólem w klatce piersiowej. „Silna nerwica lękowa” – usłyszała od lekarza. Zrozumiała, że nie może dalej ryzykować swojego zdrowia. Złożyła wypowiedzenie.

"Pracownik, u którego mobbing wywołał rozstrój zdrowia, może dochodzić od pracodawcy odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Pracownik, który wskutek mobbingu rozwiązał umowę o pracę, ma prawo dochodzić od pracodawcy odszkodowania w wysokości nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę, ustalane na podstawie odrębnych przepisów" – czytamy w kodeksie pracy.

Anna przyznaje, że nie ma siły na walkę z pracodawcą. Rozmawiała z prezesem firmy, wyjaśniła przyczyny swojej decyzji. Nie usłyszała nawet słowa „przepraszam”. Ani od prezesa, ani od swojej przełożonej, która ją dręczyła przez wiele miesięcy. „Niczego już nie oczekuję. Z pomocą psychologa chcę już tylko odzyskać spokój” – mówi.

Jej była szefowa niedawno awansowała, aktualnie zarządza grupą kilkudziesięciu pracowników. Podobno na razie nikt się nie skarży.

Joanna Borkowska, radca prawny

(J.B)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(11)

krzywy żonkilkrzywy żonkil

23 2

Jak przełożony dostanie ode mnie w czapę za takie zachowanie/gadkę/poniżanie to mogę powiedzieć przed sądem, że ja go nie uderzyłem, to tylko on wszedł w płaszczyznę mojej prawej ręki, która tylko bezczynnie przecinała powietrze? 21:24, 25.10.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

PrzeszkolonyPrzeszkolony

3 1

Ludzie nie są uświadomieni. Mobbing to długotrwałe dręczenie i poniżanie. Inną definicją jest molestowanie, nie musi być seksualne. Kobieta której przypadek został powyżej opisany powinna zaskarżyć przełożonego właśnie o molestowanie. Wtedy to on musi udowodnić, że nic takiego nie miało miejsca. 22:13, 25.10.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

PrzemPrzem

10 0

Dała się wyhuśtać i tyle. Niektórzy ludzie to są w ogóle bez pojęcia. Jakbym ja stracił robotę przez kogoś to on by też coś stracił. Wiem jakie frajerstwo jest w różnych firmach wśród samych pracowników, jeden gada na drugiego i to najwięcej ci którzy uważają się za lepszych a akurat najmniej robią. W jednej pracy jak się majsterek do mnie spruł mimo że moim przełożonym był inny majster to dostał krótką wiązankę i się zamknął, a ja rzuciłem wszystko co miałem pod rękę i sobie poszedłem do domu. Nigdy więcej do niego pracować nie poszedłem ale w firmie dalej pracowałem z powodzeniem. Nie można dać sobie w kasze dmuchać, to wasze życie i wy o nim decydujecie, a jak jest się ci.. to zawsze się będzie pomiatanym. 16:15, 26.10.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

abcabc

2 0

>>>>SAT FILM<<<< Książkowy przykład mobbingu! 09:37, 27.10.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

onaaaaonaaaa

3 1

Nie rozumiem jak można dać się tak poniżać pracodawcy... jak ktoś jest dobry w swoim zawodzie, to przecież znajdzie bez problemu inną pracę, jak pracuje np. w sklepie to też znajdzie inną, sklepów u nas pod dostatkiem. Pracodawcę można przecież nagrać, wtedy jest dowód, nawet jeżeli obraża pracownika bez świadków. Jak sąd wyda niekorzystny wyrok, to można sprawę dać do mediów, takie tabloidy nawet ogólnopolskie na pewno chętnie podejmą temat. Tylko trzeba to zrobić na początku, a nie dawać się poniżać przez długi czas. Ja pracowałam w swoim życiu w kilku firmach, dużych i małych i nigdy pracodawca (czy to kobieta czy mężczyzna) nie robił żadnych uwag na temat stroju, czy nie wyzywał od idiotek itp. Zdarzały się nieporozumienia na tle zawodowym, ale ja zawsze umiem bronić swojego zdania jak mam rację, a jak wiem, że cos zawaliłam, to umiem przeprosić i staram się to naprawić. Na pewno nie siedziałabym cicho, gdyby ktoś mnie bezpodstawnie obrażał, bo ma zły dzień. 10:14, 27.10.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JackJack

2 0

Jeden z włocławskich (podobno niezgorszych) radców prawnych powiedział mi kiedyś, że specyfika sądów pracy polega na tym, że pracownik jest zawsze stroną słabszą od pracodawcy, uzależnioną od niego itd.
W związku z powyższym, zupełnie odwrotnie, niż ma to miejsce w innych sadach, przy oskarżeniu pracodawcy, to właśnie pracodawca ma obowiązek wykazać, że jest niewinny. Pracownik podobno, podkreślam słowo "podobno" nie musi mieć w ręku przekonywujących dowodów.
Wydaje mi się to logiczne, gdyż pracownik nie ma dostępu do choćby monitoringu w firmie, dokumentów kadrowych, które pomogłyby mu udowodnić swoje racje.
Jak to wygląda w praktyce? 13:46, 27.10.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

InternautaInternauta

2 0

dzień dobry. proszę zróbcie podaj dalej jak ktoś to przeczyta i uzna za przydatne... nękanie może również polegać na niszczeniu wyników pracy - np. "koleżanka" w pracy kasująca mnie dokumenty, zmieniająca ich zawartość zdalnie, tak aby ich autor wyszedł na durnia nie znającego się na swojej robocie, co zaczyna grozić utratą pracy. A potem są reklamacje w firmie. Firma udostępnia różne opcje zdalnego łączenia się z komputerami nie posiadając żadnych zabezpieczeń na serwerach. kontaktowałem się z prawnikiem - wszystkie opcje typu "remote control" "share document editing" są udostępnianie przez twórców programów w dobrej wierze, że zostaną użyte dla wspólnego dobra. Nikt nie pomyślał, że mogą służyć do nękania innych osób i nie ma paragrafu na takie ich wykorzystanie. Przy różnych "nowoczesnych" technologiach wrzeszczący szef to najmniejsze zmartwienie... 22:37, 06.11.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

InternautaInternauta

1 0

dzień dobry. proszę zróbcie podaj dalej jak ktoś to przeczyta i uzna za przydatne... nękanie może również polegać na niszczeniu wyników pracy - np. "koleżanka" w pracy kasująca mnie dokumenty, zmieniająca ich zawartość zdalnie, tak aby ich autor wyszedł na durnia nie znającego się na swojej robocie, co zaczyna grozić utratą pracy. A potem są reklamacje w firmie. Firma udostępnia różne opcje zdalnego łączenia się z komputerami nie posiadając żadnych zabezpieczeń na serwerach. kontaktowałem się z prawnikiem - wszystkie opcje typu "remote control" "share document editing" są udostępnianie przez twórców programów w dobrej wierze, że zostaną użyte dla wspólnego dobra. Nikt nie pomyślał, że mogą służyć do nękania innych osób i nie ma paragrafu na takie ich wykorzystanie. Przy różnych "nowoczesnych" technologiach wrzeszczący szef to najmniejsze zmartwienie... 22:38, 06.11.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Piotr xxxPiotr xxx

3 0

Ciekawe co by zrobił pracodawca gdy by dostał w łeb za takie zachowanie
14:27, 14.05.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MichuMichu

1 0

Ogólnie piszą bzdury na tej stronie jak idziesz ulica i przeklniesz a policja będzie szła to prawdopodobnie dostaniesz mandat jest to wykroczenie z kolei w pracy jak coś *%#)!& sie to nikt nie ma prawa krzyczeć jedynie szef może nałożyć karę albo cie zwolnić taka jest prawda Ty nie jesteś dzieckiem a nawet jakbyś byl/a to i tak nie ma takiego prawa po to jest ubezpieczenie by sie ludzie nie martfili . 05:53, 21.08.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

MichuMichu

1 0

Martwili* zaspany jeszcze jestem i sie zastanawiam czy iść do pracy bo jestem czlowiekieczłowiekiem nauczony kultury i szacunku do ludzi a też pracuje z jakimiś nienormalnymi ludźmi co ma wpływ na mnie i na moje późniejsze zachowanie które negatywnie wpływa na otoczenie . 05:56, 21.08.2019


0%