Zamknij

Zgubiła stanik, znalazł się u strażników miejskich. Co kryje garaż przy komendzie przy Bojańczyka?

13:50, 06.06.2019 B.N. Aktualizacja: 09:28, 07.06.2019
Skomentuj Włocławskie biuro rzeczy znalezionych to istna kopalnia "skarbów". Fot. Bartosz Nowak Włocławskie biuro rzeczy znalezionych to istna kopalnia "skarbów". Fot. Bartosz Nowak

Ponton, wózek inwalidzki, skuter, paczka kostek do zmywania, a nawet biustonosz - włocławskie biuro rzeczy znalezionych to istna kopalnia skarbów. Jakie jeszcze perełki i w jakich okolicznościach trafiają do niepozornego garażu przy ul. Bojańczyka? 

Kiedy nasz reporter zjawił się na miejscu, byli tam akurat pracownicy urzędu skarbowego. Po co? To właśnie oni dokonują tzw. likwidacji niepodjętych depozytów. Tym razem załadowali do dostawczaka zguby z lat... 2011 - 2012 - głównie rowery, które zresztą zajmują zdecydowaną większość powierzchni skromnego biura mieszczącego się przy siedzibie straży miejskiej. Jak zaginione przedmioty trafiają do biura rzeczy znalezionych?

W większości przypadków przywożą je funkcjonariusze policji, choć zdarza się, że dostarczają je zwyczajni dobroduszni znalazcy. Nie zawsze jednak zagubione przedmioty lądują w biurze rzeczy znalezionych. 

- Gdy ktoś znajduje jakiś przedmiot w budynku użyteczności publicznej, tj. urzędu, dworca, restauracji, powinien przekazać go do administratora tego budynku - tłumaczy Tadeusz Milewski z włocławskiego biura rzeczy znalezionych.

Przy okazji, pamiętajmy, że znalazcy przysługuje 10 procent tzw. znaleźnego. Choć, w przypadku włocławskiego depozytu, ciężko liczyć na "ciężkie" pieniądze od zwróconej zguby.

Bo trzeba przyznać, że natrafić można tu głównie na znaleziska z gatunku nieoczywistych. Poza wspomnianymi rowerami, wszelakiej maści kluczami, telefonami komórkowymi i portfelami, w zasobach biura znajdziemy bowiem m.in:  ponton, stary skuter, taczkę, tablice rejestracyjne, sanki, wózki inwalidzkie i dziecięce, grzejniki, czy nietypowy zestaw: sweter, ręcznik, dezodorant i 4 sztuki czekolady mlecznej. Do depozytu trafił niegdyś nawet stanik, lecz - na szczęście - szybko wrócił na swoje miejsce.

[ZT]27198[/ZT]

Zgodnie ze znowelizowanymi przepisami, biuro rzeczy znalezionych przechowuje zguby przez 3 lata, po czym umieszcza na swojej stronie internetowej listę "zaginionych". Co dalej?

- Jeżeli po upływie pół roku właściciel nie zgłasza się po odbiór depozytu (a z reguły tak właśnie się dzieje), kierujemy wniosek do wydziału cywilnego sądu o stwierdzenie likwidacji niepodjętych depozytów. Wtedy przechodzą one na rzecz skarbu państwa - wyjaśnia Tadeusz Milewski.

Należy dodać, że do depozytu przy ul. Bojańczyka przyjmowane są jedynie przedmioty znalezione na terenie miasta. Zguby z terenu powiatu trafiają do biura znajdującego się przy ul. Cyganka. 

(B.N.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

portal zgłupiałportal zgłupiał

14 4

A prezerwatyw moich tam czasem niema? opisać taki cyrk to tylko u nas.....
w tym ciemnogrodzie... 14:17, 06.06.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

lollol

5 0

Portal jak portal, ale głuuupoota urzęędniczaa nie zna granic, jak można przechowywać stanik lub kostki do zmywarki i później likwidować to poprzez procedury sądowe.
Czy ludzie walczący o demokrację (niektórzy zginęli) wiedzieli o tych wszystkich absurdach. 16:25, 06.06.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%