Zamknij

Łukasz Zbonikowski startuje do Senatu. "Prawda nas wyzwoli"

10:34, 10.09.2019 artykuł sponsorowany Aktualizacja: 08:14, 13.09.2019

Ostatnie tygodnie to bardzo intensywny czas dla Łukasza Zbonikowskiego. W mediach pojawiało się wiele informacji na temat Posła Rzeczpospolitej Polskiej. Parlamentarzysta postanowił podzielić się z nami informacjami nt. motywów swojego startu do Senatu RP oraz funkcjonowania lokalnych struktur PiS. Czyli prawda nas wyzwoli!

Pana kandydatura w województwie kujawsko-pomorskim została zarejestrowana jako pierwsza. Jest Pan więc oficjalnym kandydatem walczącym o mandat senatora.

Łukasz Zbonikowski: Tak, w końcu znany jestem z tego, że jestem sprawnym i skutecznym człowiekiem. Udało się nam tzn. grupie osób, które założyły komitet wyborczy, najszybciej skompletować listy poparcia. To jest nasz pierwszy sukces organizacyjny i mamy zamiar takie tempo utrzymać aż do dnia wyborów, aż do zwycięstwa. Startuję i walczę o ten mandat, żeby wykazać, że w Polsce obowiązuje demokracja i że każdy obywatel, jeżeli spełnia warunki ustawowe może korzystać i cieszyć się możliwościami demokracji. By wykazać, że o wyborze swojego przedstawiciela - senatora decydują wyborcy - mieszkańcy, a nie układanki partyjne czy artykuły medialne. Dzięki temu wszyscy, którzy bronią i twierdzą, że jest u nas ta wolność, będą mieli dowód na moim przykładzie.

Czym chce Pan przekonać włocławian?

Startuję na funkcję senatora również dlatego, żeby mieszkańcy naszego kujawskiego okręgu mieli szansę oddać swój cenny głos na jedynego kandydata, który jest z Włocławka. Chcę, żeby włocławianie mogli głosować na człowieka, który tu mieszka, żyje i pracuje i którego można spotkać na ulicach, w sklepie czy w kościele. Pragnę też, żeby nasi mieszkańcy mieli szansę głosować na osobę, która jest w sile wieku i chce poświęcić swoją energię na dalszą pracę dla ludzi.Włocławek, jak i cały okręg kujawsko-dobrzyński, zasługuje na parlamentarzystę, który nie jest "spadochroniarzem" i który pojawia się na wybory, a potem znika na cztery lata. Ja gwarantuję, że w przeciwieństwie do pozostałych kandydatów, praca senatora nie będzie dla mnie dodatkiem do emerytury. Ponadto jestem jedynym prawnikiem spośród kandydatów, a Sejm i Senat zajmuje się właśnie uchwalaniem prawa.

W okręgu włocławskim będzie Pan miał najprawdopodobniej dwóch konkurentów, a jednego z Prawa i Sprawiedliwości.

Zdaję sobie z tego sprawę. Właśnie dlatego apeluję do moich koleżanek i kolegów z Prawa i Sprawiedliwości, a przede wszystkim do Józefa Łyczaka, żeby uderzyli się w pierś i ustąpili. Zjednoczmy siły wokół jednego kandydata prawicowego w tym okręgu i wygrajmy to dla mieszkańców Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej, dla Polski. Tutaj mamy szansę.

Wygląda na to że lokalne władze PiSu zupełnie odwrotnie zareagowały na Pański apel. Szefowa okręgu pani Marzanna Drab i pan Józef Łyczak zwołali konferencję i udowadniali, jak pana wyrzucili z partii.

No i to jest dramat i przekleństwo prawicowych partii. Ledwo udaje się zdobyć jakąś władzę po latach starań, a od razu tworzą się koterie słabych ludzi by się pozbyć tych, którzy od nich odstają. To dopiero jest działanie na szkodę partii i Polski. Zaczynanie kampanii wyborczej od spektaklu z wyrzucaniem wieloletniego posła swojej formacji jest dywersją w celu załatwiania swojej prywaty, ale jednocześnie osłabienia wyniku wyborczego. Przekazywanie takich informacji za pomocą tabloidów obcego kapitału jest kolejnym dowodem na działanie na szkodę własnej partii.

Pani Drab jest bardzo słabym politykiem i prezesem. Nie jest autorytetem i nie umie pokazać, że zasługuje na swoje funkcje, więc się pozbywa co bystrzejszych. Jest ona jedyną znaną mi osobą, która nie wygrała mandatu radnego do sejmiku z pierwszego miejsca! To osoba, która będąc wcześniej wicewojewodą i posłem następnie dwukrotnie nie potrafiła zdobyć mandatu posła mimo, że była na bardzo wysokich miejscach i przy sześciu mandatach zdobytych dla PiS. To osoba niewybierana! Nie czuje więc tego i nie powinna nigdy układać list wyborczych albo decydować kogo wyrzucić z partii.

Tylko, że Pani Drab nie robi tego jednoosobowo te decyzje podobno podejmuje kolegialnie Zarząd.

Będę zmuszony powiedzieć sporo gorzkich słów, ale to przecież w PiSie słusznie powtarzają, że prawda jest najważniejsza, że prawda nas wyzwoli więc... Jak to kiedyś ktoś powiedział, że „ze spółdzielnią miernot nie wygra człowiek, nawet jak ma rację”. To właśnie przez takie lokalne władze, prywatę i rujnowanie struktur i brak nadzoru nad nimi Prawo i Sprawiedliwość stoi w miejscu i stara się jedynie zachować tyle mandatów poselskich ile uzyskał 4 lata temu. A są sondaże które przewidują i mniej.

Przecież przez ostatnie 4 lata PiS rozdał Polakom ok 80 miliardów złotych! Tego nie było nigdy w historii. Do tego dodać należy administracyjne wymuszanie podwyżek pensji - to są kolejne miliardy, które trafiły do pracowników kosztem zysków pracodawców. PiS po takich prezentach powinien mieć dziś 60% poparcia! A dlaczego nie ma? Bo ludzie widzą co wyprawiają lokalni działacze. Jak rozdrapują synekury i kpią z ludzi, ale i ze słów Prezesa Kaczyńskiego.

Prezes Kaczyński ogłosił w zeszłym roku, że "albo pieniądze albo polityka" i co? Szefowa okręgu PiS mimo, że jest emerytką dostaje sztuczne stanowisko "pełnomocnika Zarządu Anwilu" tylko nikt nie wie z jakim zakresem obowiązków. Wszyscy natomiast widzą, jak codziennie służbowy passat wozi ją do Grudziądza i z powrotem. Dalej - Szef miejski PiS Jarosław Chmielewski trzyma kurczowo funkcje partyjną, choć PiS już nic nie znaczy w mieście, a jednocześnie dostał największą synekurę w mieście - członka Zarządu także Anwilu z astronomiczną ukrywaną pensją. Etat ten dostał praktycznie w tym samym czasie co ogłosił się kandydatem na prezydenta Włocławka. To oczywiście skutkowało jednym - zero szans na prezydenturę. Partia straciła niepowtarzalna szansę, a Chmielewski prywatnie zgarnia największą w mieście kasę.

Dalej Pełnomocnik PiS na powiat włocławski Jacek Kowalewski mimo tego, że ma zatarty wyrok karny za kopanie w kilka osób chłopaka pod dyskoteką, zostaje narzucony przez tenże Zarząd PiS na szefa PiS w powiecie włocławskim. W tym celu nie wpuszcza się przy pomocy ochroniarzy na zebranie powiatowe około 80 członków PiS i na 22 obecne osoby pan Kowalewski uzyskuje 12 głosów. Po takim wielkim „mandacie zaufania” natychmiast przystępuje do likwidacji kilkuosobowego klubu PiS oraz jakiejś irracjonalnej walki ze sprzyjającą nam, a na pewno nie konkurującą z nami w wyborach parlamentarnych Wspólnotą Samorządową. Efekt jest taki, że PiS mimo 50% poparcia w powiecie zdobywa jedynie 1 radnego, a władzę, w tym prawie stutysięcznym organizmie, zdobywa PSL i PO (swoją drogą - trzy kadencje byli odsunięci)!! Ale co najlepsze, w tym wszystkim, zaraz po tym „wyczynie” pan minister Ardanowski wynagradza pana Kowalewskiego (rozumiem, że za destrukcję struktur PiS i oddanie władzy głównym konkurentom politycznym) posadą wiceprezesa w państwowej spółce rolnej w Osięcinach, oczywiście za prezesowskie wynagrodzenie. No tak postępując, to zlikwidujemy potencjał Prawa i Sprawiedliwości w tempie geometrycznym. Inny szef powiatowy PiS, który również został narzucony wolą Pani Drab i tegoż Zarządu tak prowadzi partię w powiecie, że na wybory europejskie nie zebrał ani jednego podpisu poparcia. Dziś jest kandydatem na posła z listy PiS! Ja nie…

Jednak i tak najczarniejszą postacią naszych lokalnych struktur, patronująca temu całemu złu jest pani poseł Borowiak. Nadużywająca Kościoła i praktyk religijnych do budowania kariery politycznej i mimo teatralnego, bijącego po oczach sztucznością uśmiechu, jest gotowa do najbrutalniejszych posunięć jeśli ktoś stanie jaj na drodze. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że nigdy nie zostałaby posłanką gdyby 4 lata temu nie rozpętano wokół mnie afery obyczajowej. Światło na to rzucił pan Maciej Maciak przy wyborach samorządowych, który ogłosił, że pan Jarosław Chmielewski nakręcał aferę z antypisowskimi tabloidami przeciwko mojej osobie z oczywistych powodów - by zamienić mój mandat poselski na mandat dla pani Borowiak. Potwierdza to również fakt, że pani Borowiak od 2015 roku do dnia dzisiejszego zatrudnia osobę, która podkładała mi w 2015 roku w biurze poselskim podsłuchy. Sytuacja dziwnie się powtórzyła w obecnym roku, gdy na włocławskim politycznym rynku pojawiła się młoda pani minister Anna Gembicka i poważnie zagraża jej w utrzymaniu mandatu posła. Bardzo dużo wyborców wiąże z nią nadzieję (ja również) na lepszą formę polityki jakże odmienną od tego co prezentuje pani Borowiak. Niestety, jak tylko zaproponowano panią Gembicką na 3 miejsce listy poselskiej tj. 3 oczka wyżej niż Borowiak dziwnym trafem uruchomiły się te same tabloidy co w przypadku mojej osoby, atakując za wykształcenie panią minister, a pośrednio pana Premiera. Efekt jest taki, że panie praktycznie zamieniły się miejscami na liście. "Z pewnością” nie miał na to wpływu fakt, że jedyną dysponentką szczegółowych danych pani Gembickiej była pani Borowiak, jako koordynator samorządowy PiS w okręgu…

Rok 2015 był rokiem szczególnym . Po latach opozycji PiS walczyła o wszystko. Wtedy wyjątkowo ujawniły się cechy pani Borowiak a szczególnie jaki ma elastyczny, bezideowy kręgosłup polityczny. Pani Borowiak absolutnie nie wierzyła, że Andrzej Duda może wygrać prezydenturę, a tym bardziej, że PiS może wygrać wybory parlamentarne. Dlatego, ku mojej zgrozie chodziła na spotkania samorządowo-wyborcze pana… Bronisława Komorowskiego… No ale czego spodziewać się po dziecku resortowym mieszkającym po sąsiedzku z ostatnim sekretarzem PZPR we Włocławku na osiedlu dla zasłużonych dygnitarzy PZPR? Tylko dlaczego to wszystko jest tolerowane czy akceptowane przez kierownictwo PIS i samego Pana Prezesa?? Przecież to niszczy jego dzieło i utrudnia wprowadzanie zmian, które głosi.

Uff to ogrom zadziwiających informacji na temat lokalnych działaczy PiS..

Tak, choć to i tak „czubek góry lodowej”. Jako wieloletni Prezes okręgu i poseł PiS o wciąż najdłuższym stażu parlamentarnym spośród wszystkich posłów PiSu z tego okręgu, poznałem ich „na wylot”. Wiem, do czego są zdolni i wiem przed kim trzeba chronić PiS. Ja nie tylko głoszę, ale i wierze w to szczerze, że tylko prawda nas wyzwoli. Prawdę jesteśmy winni mieszkańcom – wyborcom. Jeżeli będziemy ich oszukiwać to tylko kwestia czasu aż dojdzie do tragedii społecznej czy politycznej.

Pańscy koleżanki i koledzy partyjni zaraz w swojej obronie zarzucą Panu, że opowiadając o tym wszystkim działa na szkodę partii i wzmacnia opozycję?

A czy zdiagnozowanie choroby i rozpoczęcie jej leczenia, mimo że bolesne, to jest działanie na szkodę pacjenta? Każdy nikczemnik, czy przestępca najpierw broni się próbując ukryć swoje czyny lub zamieść je pod dywan. Ale to rodzi tylko większe patologie i bezprawie. To dopiero wzmacnia opozycje gdy mamy chory organizm i chore struktury. Głosimy, że prawda choćby bolesna jest najwłaściwsza. To tak czyńmy! Tym bardziej, że nie istnieją żadne kanały komunikacji wewnątrzpartyjnej, przekazywane ustnie informacje czy słane od 4 lat listy pozostają bez odpowiedzi. Partia reaguje wyłącznie na artykuły prasowe. Członków, czy nawet posłów powiadamia się o ich losie za pomocą tabloidów. Tak więc są to zasady, które nie ja ustaliłem. A ukrywanie prawdy jest tak samo szkodliwe jak głoszenie kłamstw. Także tylko prawda nas wyzwoli!

 

Dziękuję za rozmowę.

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%