Przebieg jest podstawowym dla wielu osób kryterium wyboru używanego auta. A że większość Polaków z jakiegoś niezrozumiałego powodu boi się wszystkiego powyżej 200 tysięcy, to cóż… Nasz klient, nasz pan, przebieg ustali się zupełnie dowolnie.
Na początku wystarczy powiedzieć, że auto z pół milionem kilometrów, jeśli jest zadbane, może być lepszym wyborem niż takie, które przejechało 150 tysięcy bez wymiany rozrządu czy bodaj oleju – a takie samochody wcale nie są rzadkością. Jednak przebieg jest ważnym parametrem, który może wskazywać na zużycie pewnych elementów mechanicznych, więc choć zdecydowanie nie powinien być czynnikiem, który powoduje natychmiastowe odrzucenie oferty, warto na niego spojrzeć, żeby dostosować procedurę przeglądu auta do spodziewanych usterek.
Zdarzają się sytuacje, w których przez nieobsłużony błąd komputera, stan licznika zmieni się po podłączeniu skanera diagnostycznego. Wtedy jednak różnica wynosi parę – parędziesiąt kilometrów. Tymczasem pod samą granicą zachodnią działają setki warsztatów, które oferują sprowadzającym samochody „korekty liczników”. Tu już w grę wchodzą nawet setki tysięcy kilometrów. To już zupełnie nowa skala, tym bardziej dziwna, że to zupełnie legalne. I dobrze – legalne, ale szkodliwe dla kupującego. Jak się przed tym ochronić?
Kontrola w kraju pochodzenia. Ponieważ w większości krajów stan licznika jest odnotowywany przy wizycie u diagnosty, a także często w ASO, to teoretycznie wystarczyłoby tam zadzwonić i zweryfikować dane. Problem w tym, że często dane te są fałszowane również w rejestrze. Poza działaniem celowym, pozostaje jeszcze pewne prawdopodobieństwo błędu ludzkiego (część systemów rejestracji pozwala na wprowadzenie przebiegu mniejszego niż rok wcześniej).
Kontrola stanu pojazdu. Przy najbardziej ordynarnych przekrętach po prostu widać, że przebieg jest nierealny: kierownica zużyta, fotel kierowcy niemal się zapada, a tapicerki na nim prawie nie ma, klamki są powycierane do gołej blachy – żaden samochód nie wygląda tak przy przebiegu 200 tysięcy kilometrów. Są jednak auta zadbane, które mają choćby i taksówkową przeszłość, a mimo 400 tysięcy wyglądają w środku bardzo dobrze. Z drugiej strony – samochód po osobie niedbającej o swoją własność będzie wyglądał nad wyraz staro.
Weryfikacja w różnych rejestrach. Od niedawna działa serwis carVertical, który jest rozwinięciem idei systemu rejestracyjnego. Zbierane są dane z różnych źródeł, a następnie przechowuje się je w rozproszonej architekturze, dzięki czemu nie można po wprowadzeniu ich łatwo zmienić. Ponieważ system pracuje na blockchainie, nie można też wprowadzić zmian, które nie byłyby zarejestrowane – można więc prześledzić bardzo dokładnie zmiany przebiegu – jak rósł i kiedy oraz o ile spadł.
Wyżej podaliśmy trzy metody sprawdzenia wiarygodności wskazań licznika. Trzeba korzystać ze wszystkich. Warto dodatkowo spojrzeć w dokumenty: jeśli 10-letni samochód był w Holandii albo Niemczech używany jako taksówka, to przebieg poniżej 200 tysięcy jest kompletnie nierealny. Z drugiej strony, to, że sprzedający napisał, iż samochodem jeździł dziadek do kościoła, nie stanowi jeszcze żadnej gwarancji. To samo dotyczy książki serwisowej – dobrze jest ją mieć, ale w Polsce można bez trudu kupić gotowe książki do każdego auta, w dodatku z autentycznymi pieczątkami diagnostów i mechaników, więc w weryfikacji stanu licznika trzeba polegać na licznych źródłach zewnętrznych i niezależnych od siebie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz