Pójdziesz na referendum? Wiemy, czy oni pójdą

Iść na niedzielne referendum, czy nie? Wielu z nas już podjęło decyzję. Zapytaliśmy znanych włocławian, czy wybierają się w niedzielę na głosowanie i co sądzą na temat postawionych w nim pytań.

W referendum, które zostanie przeprowadzone na wniosek byłego prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego, Polacy odpowiedzą na 3 pytania.

1. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?
2. Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?

W niedzielnym głosowaniu na pewno nie weźmie udziału najbogatszy włocławianin i miejski radny SLD, Krzysztof Grządziel.

- To nie ma najmniejszego sensu - mówi bez ogródek Grządziel. - JOW-y to porażka demokracji, system, w którym wygrywają najsilniejsi i nie ma zabezpieczonej reprezentatywności społeczeństwa. Ustawa w sprawie wątpliwości podatkowych rozstrzyganych na korzyść podatnika już weszła w życie, nie ma czego rozstrzygać. Partie muszą być finansowane z budżetu państwa, bo wtedy układ jest przejrzysty, tak jest w szanujących się demokracjach. 

Krzysztof Kukucki, radny miejski SLD pójdzie na referendum, choć jest przeciwnikiem jednomandatowych okręgów wyborczych.

- Jestem zwolennikiem finansowania partii z budżetu państwa, jako instytucji ustroju demokratycznego - mówi Kukucki. Trzecie pytanie referendalne nazywa bezzasadnym, choć odpowie na nie na "tak". - To jest już dawno uregulowane, ta zasada zresztą wynika także z konstytucji, więc nie ma o czym mówić - dodaje. 

Prezydent Włocławka Marek Wojtkowski nie weźmie udziału w głosowaniu.

- To referendum nie ma najmniejszego sensu - mówi Wojtkowski. Wyjaśnia, że kieruję się zdaniem znanego konstytucjonalisty, prof. Andrzeja Zolla. - W naszej konstytucji są jasne kryteria organizacji referendum. Powinny one być organizowane w sprawach istotnych dla kraju i całej populacji, a nie dotyczących spraw jednostkowych, bądź niewielkiej grupy Polaków - argumentuje. 

Na referendum wybiera się Domicela Kopaczewska, posłanka Platformy Obywatelskiej.

- Oczywiście, że idę. Od 1990 roku chodzę na wszystkie wybory - mówi Domicela Kopaczewska. - Na wszystkie pytania odpowiem "tak". Przecież Platforma była za zniesieniem finansowania partii z budżetu, głosami PiS to nie przeszło, ale o połowę udało nam się to finansowanie zmniejszyć. JOW-y mamy już w Senacie i to też była decyzja Platformy, nie trzeba było zmieniać konstytucji. Trzecia sprawa jest już załatwiona, bo jest ustawa, która mówi o rozstrzyganiu wątpliwości na korzyść podatnika.

Lidia Piechocka-Witczak, dyrektor  Centrum Kultury Browar B. jeszcze w czwartek wahała się, czy wziąć udział w referendum.

 - Sytuacja jest niejednoznaczna. JOW-y to przejaw społeczeństwa rozwiniętego, choć nie ma idealnych rozwiązań i to też takie nie jest. Mamy mało wiedzy na ten temat. W sprawie finansowania partii, też jestem rozdarta. Chyba lepiej, jak jest wgląd w to, jak partie wydatkują środki - zastanawiała się Lidia Piechocka-Witczak.

Nie pójdzie zagłosować Teresa Bieniek, kanclerz Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej we Włocławku.

- Referendum powinno być przeprowadzane w sprawach o szczególnym znaczeniu dla Państwa. Dla mnie zagadnienia poruszone w niedzielnym referendum takiej rangi nie mają. Dodatkowo jedno z pytań referendalnych dotyczące rozpatrywania wątpliwości prawnych na korzyść podatnika jest spóźnione, jeżeli zauważyć, że Sejm znowelizował Ordynację podatkową. Problemy zawarte w pytaniach skutecznie mógłby rozpatrzyć organ ustawodawczy, czyli Parlament. Społeczeństwo powinno być proszone o wyrażenie swojej woli w sprawach, kiedy "bije Dzwon Zygmunta" - tłumaczy Teresa Bieniek. 

Kanclerz PWSZ przewiduje, że referendum nie będzie skuteczne, bo nie weźmie w nim udziału ponad 50 proc. uprawnionych. - To nie jest trudne do przewidzenia, biorąc pod uwagę wyniki  frekwencji wyborczych w Polsce. Poza tym pieniądze przeznaczone na referendum mogłyby być skutecznie zainwestowane w inny, bardziej racjonalny i społecznie oczekiwany cel. Referendum jest poważną instytucją, której, w tym przypadku używa się chyba do celów politycznych - mówi Teresa Bieniek.   

Nie będzie głosował w niedzielnym referendum Arkadiusz Lewandowski, prezes Klubu Koszykówki Włocławek.

- Nie będzie mnie w mieście. Pracuję i nie mam możliwości zagłosowania - tłumaczy DDWloclawek.pl Lewandowski. Nie chce powiedzieć, jak głosowałby, gdyby jednak wziął udział w referendum. - Wybory są tajne i proszę mnie zwolnić z odpowiedzi na te pytania - ucina temat.

"Z poczucia obywatelskiego obowiązku" pójdzie na głosowanie Jarosław Chmielewski, przewodniczący Rady Miasta Włocławek, polityk Prawa i Sprawiedliwości. Na pierwsze pytanie odpowie "nie", bo "JOW-y oznaczają tylko dwie partie w Sejmie", na trzecie "tak".  Twierdzi, że drugie pytanie zostawi bez odpowiedzi.

-  Za zmianą finansowanie, czyli za czym? Pytanie jest niezrozumiałe - mówi Jarosław Chmielewski. 

Aby wrześniowe referendum było ważne i "skuteczne" po pierwsze ważna jest frekwencja. Po drugie - na każde z pytań musi być więcej odpowiedzi na "tak" niż na "nie". Wyniki są liczone odrębnie do każdego pytania.