Zamknij

Tomasz Latos: "Polska jest sercem Europy"

00:00, 24.05.2019 artykuł sponsorowany
Fot. Materiały promocyjne Fot. Materiały promocyjne

Tomasz Latos przekonuje, że potrafi skutecznie zabiegać o sprawy rejonu. Kandydata do Parlamentu Europejskiego namówiliśmy na rozmowę.

Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego jest na ostatniej prostej. Dlaczego wyborcy mają głosować na posła Tomasza Latosa? 

Tomasz Latos: Mówiąc najkrócej, zawsze byłem wśród ludzi. Cztery kadencje jestem w polskim Sejmie. Pełniłem w nim różne funkcje, m.in. przewodniczącego i wiceprzewodniczącego Komisji Zdrowia. Uznałem, że mając już tak duże doświadczenie, warto zabiegać o Polskę i region w Parlamencie Europejskim. Byłem skuteczny i wiele ważnych spraw dla regionu w polskim Sejmie potrafiłem załatwić.

Podam chociażby wartą kilkaset milionów złotych rozbudowę obu szpitali uniwersyteckich w Bydgoszczy. Ale wspierałem również różne szpitale powiatowe na terenie całego województwa, chociażby w Żninie czy Rypinie. Pomagałem w różnych przedsięwzięciach kulturalnych, a także w renowacji zabytków. Wymienię tu Gąsawę, Mogilno, Strzelno, Nowe, Inowrocław. Mam doświadczenie i mnóstwo zapału oraz energii. 

Na liście Prawa i Sprawiedliwości jest Pan „dwójką”. Prezes Jarosław Kaczyński stawia na liderów. 

Jesteśmy drużyną Prawa i Sprawiedliwości. Powtarzam to wszędzie. Kiedy działacze pytają mnie o zaangażowanie w kampanię, mówię jasno: pomagajcie wszystkim z listy. Dobry wynik wyborczy zależy od pracy wszystkich dla wszystkich startujących. To jest dla mnie najważniejsze. Oczywiście, że chcę zwyciężyć i uzyskać jak najlepszy wynik, ale nie za wszelką cenę. Przeciwnik jest bowiem gdzie indziej, a nie wśród swoich. To sytuacja trochę jak w kolarskim peletonie. Grupa rozprowadza lidera, ale na finiszu mogą się zdarzyć różne niespodzianki. Granie tylko na siebie może przynieść chwilowy efekt dla jednostki, a przed nami wciąż kolejne etapy i wyzwania, kolejne wybory. Wyścig nie kończy się 26 maja.

Jest Pan wciąż młodym człowiekiem… 

I dziadkiem (śmiech). Skończyłem niedawno 55 lat. Mam czworo dzieci i kilka tygodni temu urodziła mi się wnuczka. 

Tomasz Latos znany jest bardzo dobrze w Bydgoszczy, ale nie tylko. 

Jak już wspomniałem, od czterech kadencji wybierany byłem głosami wyborców okręgu bydgoskiego do Sejmu. Pochodzę z lekarskiej rodziny i sam jestem lekarzem. Wyborcy potrafili docenić mój zapał i zaangażowanie, a ja się odwzajemniam tym, że potrafię skutecznie zabiegać o sprawy mieszkańców regionu. 

Czym zatem chce się Pan zająć w Parlamencie Europejskim? 

Cieszę się, że jednym z tematów kampanii do Europarlamentu stała się służba zdrowia. My już w kraju, w przeciwieństwie do naszych konkurentów politycznych, wiele zmieniamy, choć w dalszym ciągu długa droga przed nami do osiągnięcia pełnego zadowolenia pacjentów. Co ważne, wydatki na służbę zdrowia już w tym roku przekroczą 100 miliardów złotych. W tej dziedzinie wsparciem mogą być też fundusze unijne, których w nowej perspektywie budżetowej powinno być więcej właśnie na ochronę zdrowia. Chcę, byśmy pozyskali ich jak najwięcej na inwestycje w SOR, na promocję zdrowia i profilaktykę, czy też wsparcie programów onkologicznych. Jeśli uda się w tej sprawie stworzyć ponadpartyjne lobby w Parlamencie Europejskim, to będę się cieszył, że chociaż jedna sprawa, tak zresztą ważna dla Polaków, może połączyć, a nie dzielić. Zapewniam, że Prawo i Sprawiedliwość będzie zabiegać gorąco o interes Polski. 

Krytycy mogą Panu zarzucić, że będzie Pan nowicjuszem na europejskich salonach… 

Ja uważam to za wielką zaletę. Chcę zaproponować inny niż do tej pory model funkcjonowania europarlamentarzysty. Najczęściej było bowiem tak, że znikali oni na pięć lat i później pojawiali się ponownie w kampanijnych materiałach wyborczych, a ja uważam, że obowiązkiem europosła jest być obecnym co tydzień w regionie, z którego został wybrany. Byłem w różnych miejscowościach i chcę na bieżąco działać z ludźmi i dla ludzi, tak aby na bieżąco być z problemami lokalnymi.

Cieszę się, że jednym z tematów kampanii do Europarlamentu stała się służba zdrowia. My już w kraju, w przeciwieństwie do naszych konkurentów politycznych, wiele zmieniamy, choć w dalszym ciągu długa droga przed nami do osiągnięcia pełnego zadowolenia pacjentów - mówi Tomasz Latos

Obecność przy urnach 26 maja mieszkańców województwa kujawsko–pomorskiego jest szczególnie pożądana… 

Tak. Frekwencja wyborcza jest szczególnie ważna w naszym okręgu, dlatego że od niej będzie zależeć ostatecznie liczba mandatów, które przypadną naszemu województwu. Zachęcam zatem, idźmy do tych wyborów, bo Kujawy i Pomorze potrzebują silnej reprezentacji w Parlamencie Europejskim. 

Dlaczego jeszcze powinniśmy pójść głosować 26 maja? 

Po pierwsze dlatego, że każde wybory to święto demokracji. Żyjemy w wolnym kraju, w którym głos każdego obywatela jest tak samo istotny. Korzystajmy z tego. Po drugie, każde wybory są bardzo ważne. Wybieramy swoich przedstawicieli samorządów, parlamentów, prezydentów, burmistrzów, wójtów. Mamy potem prawo oceniać i rozliczać. Po trzecie wreszcie, wybory do Parlamentu Europejskiego są bardzo ważne, ponieważ coraz więcej decyzji, które dotyczą naszego życia codziennego, podejmowanych jest w Brukseli i Strasburgu. 

Jeżeli mówimy o dopłatach dla rolników czy pieniądzach na infrastrukturę drogową, czy też na służbę zdrowia, to musimy mieć świadomość, że te decyzje podejmowane są właśnie tam. Stąd ważne jest, jaką będziemy mieć reprezentację Polski w Europie, jakie będą priorytety poszczególnych europosłów. Dlatego powinniśmy pójść na wybory 26 maja i dokonać wyboru zgodnego ze swoim sumieniem i poglądami. 

W tym roku mija 15 lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Czy to wciąż jest ta sama Unia, do której wstępowaliśmy? 

Jak każda organizacja, tak i wspólnota europejska zmienia się. W Unii dominują obecnie środowiska liberalno–lewicowe. Wyraźnie widać dążenie do stworzenia superpaństwa i ograniczania roli państw narodowych. W ostatnim czasie można było obserwować też postępujący dyktat przede wszystkim Niemiec i Francji, do którego dołączali się przedstawiciele mniejszych krajów. 

My wstępowaliśmy do wspólnoty państw, które miały równoważny głos, bez względu na wielkość i liczbę ludności. Jest nadzieja, że po tych wyborach 26 maja w Parlamencie Europejskim będzie więcej posłów o konserwatywnych poglądach. To ważne, bo Prawo i Sprawiedliwość opowiada się za Unią Europejską ojczyzn, a nie za jednym superpaństwem. Ja uważam, że niezbędne jest poszanowanie samodzielności Polski i Polaków, bo to my u nas powinniśmy decydować o tym, jak chcemy żyć, funkcjonować. To my powinniśmy decydować o naszym porządku prawnym, a nie ktoś za nas w Brukseli, czy też może Berlinie albo w Paryżu. 

U podstaw powstania wspólnoty europejskiej była przede wszystkim wspólnota gospodarcza i zrównoważony rozwój.

 Pamiętajmy o ideach ojców założycieli. Oczywiście, że wspólnota gospodarcza była fundamentem powstania najpierw EWG, a potem w efekcie Unii Europejskiej z wolnym handlem, wolnym przepływem siły roboczej, likwidacją barier i granic. Ale celem nadrzędnym było uniknięcie powtarzających się co jakiś czas konfliktów militarnych w Europie i to udało się osiągnąć. Jednak wspólnota ewoluuje i przez współczesnych polityków jest przekształcana w zideologizowane państwo o charakterze socjalistycznym, a wręcz lewackim w sferze np. obyczajowości, zaprzeczając wartościom chrześcijańskim . Dlatego powtórzę, potrzeba w Parlamencie Europejskim więcej posłów konserwatywnych, którzy pielęgnować i dbać będą o zachowanie tradycyjnych wartości. 

W ostatnich latach widać wyraźnie, że niektórzy posłowie w Parlamencie Europejskim dbają bardziej o interes partyjny niż sprawy narodowe.

Wrzucając do urny kartę do głosowania 26 maja, musimy mieć świadomość, że w Parlamencie Europejskim polscy posłowie znajdują się w różnych frakcjach parlamentarnych. Tym niemniej jednak, powinni zawsze reprezentować interes Polski, a nie danej grupy, a z tym do tej pory bywało różnie. Weźmy na przykład ACTA 2. Przy uchwalaniu nowych regulacji w sprawie prawa autorskiego europosłowie Platformy Obywatelskiej najpierw deklarowali głosowanie przeciwko przepisom ograniczającym wolność w Internecie, by po kilku dniach zmienić zdanie i większość z nich głosowała tak, jak chciał ich najsilniejszy partner, czyli Niemcy. Podobnie było zresztą w sprawie pracowników delegowanych, w której Niemcy i Francja forsowały niekorzystne dla polskich firm regulacje, czy też w sprawie podwójnej jakości towarów oferowanych przez zachodnich producentów w różnych krajach europejskich. 

Wybrani europosłowie z Koalicji Europejskiej rozejdą się po wyborach na cztery strony świata do różnych grup parlamentarnych i ich wyborcy nawet nie będą wiedzieli, jak rozliczać z działania posłów w różnych frakcjach, ponieważ KE po wyborach 26 maja rozpadnie się. Takie zachowanie nie jest korzystne dla Polski. Tak naprawdę, to jest działanie mające tylko jeden cel – odsunięcie w jesiennych wyborach do Sejmu Prawa i Sprawiedliwości od władzy. A gdyby to im się udało, to jestem głęboko przekonany, że zakwestionują wszystkie nasze programy społeczne. 

Zlikwidują 500 plus? 

Pamiętajmy wszyscy i pamiętajmy o tym w wyborach 26 maja, jak też tych jesiennych, że to Platforma Obywatelska razem z PSL wydłużyły wiek emerytalny do 67 lat, każąc np. nauczycielkom pracować o siedem lat dłużej. To oni twierdzili, że nie ma pieniędzy na 500 plus, nie mówiąc o innych programach społecznych. I dzisiejsze zapewnienia, że z tego programu nie zrezygnują, są bardzo niewiarygodne. 

Boję się, że powrót PO do władzy mógłby oznaczać powrót do dawnych liberalnych koncepcji i stwierdzenia, że owszem, chcieliby, ale brakuje pieniędzy, żeby kontynuować programy społeczne Prawa i Sprawiedliwości. Lepiej więc nie ryzykujmy i dajmy temu wyraz, najpierw 26 maja, a potem w jesiennych wyborach do Sejmu. 

Sugeruje Pan, że jeśli PO wygra, to na drugi dzień ogłosi kryzys gospodarczy?

Człowiek szybko przyzwyczaja się do tego, co dobre, zapominając, jak było w przeszłości. Przypomnę zatem. Jest taka dziwna prawidłowość, że jak rządziły w różnej konfiguracji te ugrupowania z Koalicji Europejskiej (PO, PSL, SLD) i pod różnymi szyldami przez prawie 25 lat od 1989 roku, to była zawsze zła koniunktura gospodarcza, problemy z deficytem budżetowym, trudności ze wzrostem gospodarczym. Krótko mówiąc, gospodarka się rozwijała, a mimo to ciągle była w kryzysie i trzeba było zaciskać pasa. Tacy to z nich pechowcy. 

Jak rządzi Prawo i Sprawiedliwość, a jest to nieco ponad pięć lat w XXI wieku (2005–7, 2015–2019), a jeszcze wcześniej przez kilka miesięcy za rządów Jana Olszewskiego, to gospodarka ma się świetnie, PKB rośnie, kraj się rozwija, deficyt budżetowy maleje. Bo my potrafimy rządzić. Ale próbuje się wmawiać Polakom, że my jesteśmy tylko dziećmi szczęścia, farciarzami. To ja powiem inaczej. Nie głosujcie na wiecznych pechowców, tylko na tych, którzy mają szczęście i potrafią temu szczęściu pomagać. 

 

Dziękuję za rozmowę.

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%