Interwencja Polsatu we Włocławku. Chcieli kupić przyczepy, stracili 120 tys. zł!

Reporterzy Interwencji emitowanej na antenie Polsatu przyjechali do Włocławka. Szukali producentów przyczep z naszego miasta, którzy mieli brać zaliczki od klientów, ale nie dostarczać im towaru. 

Włocławek po raz kolejny pojawił się w telewizji. Tym razem w naszym mieście gościli dziennikarze Interwencji Polsatu. To jeden z najpopularniejszych magazynów reporterskich w naszym kraju. 

Autorzy programu pojawili się we Włocławku w związku ze sprawą producentów przyczep ze stolicy Kujaw, którzy mieli nie wywiązywać się z umów zawartych z klientami. 

"Mistrzowie zaliczek" 

Reporterzy Interwencji rozmawiali z klientem z Warmii, który zamówił w firmie z Włocławka przyczepę do transportu łodzi. Zapłacił ponad siedem tysięcy złotych zaliczki, ale nie otrzymał ani towaru, ani zwrotu pieniędzy. 

Kilkadziesiąt telefonicznych rozmów, terminów: „już do pana jadę”, „za parę godzin będę”, to „policja złapała”, to „mandat dostałem, bo wiozłem do pana już tę przyczepę”. Po paru tygodniach dostałem od prokuratury odpowiedź, że nie widzi znamion przestępstwa

- żali się klient z Warmii reporterom Interwencji. 

Dziennikarze dotarli do kolejnego poszkodowanego, który także zostawił ponad siedem tysięcy złotych zaliczki i nie dostarczono mu przyczepy.

Sprawa trafiła do prokuratury - najpierw do rejonowej w Ostródzie, która nie znalazła znamion przestępstwa, a następnie do prokuratury w Krakowie, która oskarżyła firmę z Włocławka. 

Według reporterów Interwencji, właściciele firmy z Włocławka znają się od lat i razem współpracowali, ale mówią o sobie bardzo źle. Poszkodowani twierdzą, że producenci przyczep działają wspólnie, a oczernianie się to tylko taktyka. Klienci nazywają włocławian "mistrzami zaliczek". 

"Ja się nie ukrywam" 

Dziennikarze Interwencji przyjechali do Włocławka, żeby porozmawiać z producentami przyczep. Jeden z nich zapewnił, że spłaci klientów, którym jest winny pieniądze. 

Spotkaliśmy się na sprawie w sądzie, dostałem tam odroczenie do 1 września, że mam ich spłacić w ratach, w zaliczkach. Nie zapłaciłem. Od 18 maja jestem na zwolnieniu lekarskim, nie mogę wystawić żadnej faktury sprzedażowej. Nie mam nic na siebie, ale jakieś dochody z tej firmy są, które pozwalają mi regulować płatności u komorników. Ja się nie ukrywam, bo oszust, czy złodziej to jest, jakby brał pieniądze i znikał

- przekonuje producent przyczep. 

Drugi właściciel firmy odcina się od pierwszego. 

Jeśli coś dotyczy firm, w których pracowałem, to trzeba się kontaktować z tymi firmami. Bo to jest tak, jakby ktoś kupił stary chleb, a pani by robiła reportaż o kasjerce w markecie, która go skasowała. Taka jest dokładnie moja pozycja, tutaj nie ma innego rozwiązania. Był tam taki moment u syna w firmie, gdzie ja też pracowałem, rzeczywiście coś tam poległo, natomiast co miesiąc jest systematycznie spłacane poprzez oczywiście komornika

- mówi.  

Reporterzy Interwencji odkryli, że jeden z właścicieli firmy winny jest pieniądze znanemu włocławskiemu przedsiębiorcy. Ma mu oddać 100 tysięcy złotych. 

Wraz z żoną prowadzimy firmę, która zajmuje się wynajmem nieruchomości. Pan Paweł jest taki dość wiarygodny, jeżeli chodzi o rozmowę przynajmniej. W związku z tym, że jesteśmy mieszkańcami jednego miasta, zaufaliśmy, przeciągaliśmy, oni nawet nie płacili za energię, którą wykorzystywali na naprawę tych łodzi. Są nam winni ponad 100 tys. zł

- mówi w programie Polsatu przedsiębiorca z Włocławka. 

Poszkodowani zapowiadają, że będą w dalszym ciągu upominać się o zwrot pieniędzy oraz wyciągnięcie konsekwencji wobec producentów przyczep z Włocławka.