Zamknij

Tak pracują pielęgniarki. "W trakcie uniesień facet uderzał głową o ścianę"

Daniel Wiśniewski Daniel Wiśniewski 14:00, 17.05.2022 Aktualizacja: 08:08, 18.05.2022

Tak pracują pielęgniarki. "W trakcie uniesień facet uderzał głową o ścianę"

Pielęgniarka środowiskowa to niezbyt wdzięczny zawód. Pielęgnacja w domach bywa czasem nie tyle męcząca, co nawet niebezpieczna. - Jesteśmy często traktowane jako sprzątaczki - mówi Pani Halina.

Prawie 50 lat w zawodzie. Umowy zarówno w szpitalach, przychodniach, jak i prywatnych domach. "Zwiedzone" praktycznie wszystkie oddziały, od porodówki po kardiologię. Poznajcie panią Halinę, która zdecydowała się na rozmowę z portalem Dzień Dobry Włocławek.

Na początek zapytam o to, skąd pomysł na bycie pielęgniarką?

Dawno, dawno temu, gdy pana nie było jeszcze na świecie, zawód pielęgniarki był bardzo prestiżowy. Mnóstwo dziewczyn chciało pomagać innym.

I jakie były początki?

Wymagające, ale ciekawe. Początkowo wydaje się, że wszystko będzie super. Rozpoczyna się od kilku lat szkoły. Kiedyś były to licea medyczne, a teraz to są studia. No i cóż, później pasowanie na pielęgniarkę. Otrzymujesz czepek na głowę, a później ten czepek zajmują problemy zarówno pacjentów, jak i pielęgniarek. Ciągły stres natłok tych obowiązków denerwuje.

Jakie były najgorsze sytuacje związane z pracą?

Na oddziale takich sytuacji spotyka się, szczerze mówiąc, mniej. Tam sytuacja jest raczej klarowna. Na początku, gdy pracowałam na przykład na oddziale porodowym lub noworodkowym, bo kiedyś takie były i to rozgraniczenie funkcjonowało, to można powiedzieć, że to było miła praca. Fakt, tej pracy było sporo, ale dzieci nie rodziło się aż tak dużo jak teraz, ale nawet jeżeli się rodziło, to tych oddziałów było dużo więcej. Praktycznie w każdym mieście, gdzie funkcjonował szpital, był taki oddział. 

Archiwum DDWłocławek

Czyli miło?

No ta praca z małymi dziećmi była przyjemna. To był chyba jeden z moich ulubionych fragmentów mojego zatrudnienia jako pielęgniarki. Podobnie było na oddziałach porodowych. Wszystko było w porządku, ale później przeniosłam się. 

Gdzie?

Do sanatoriów w miejscowościach uzdrowiskowych w pobliżu Włocławka. Ale nie chciałabym mówić, w których konkretnie sanatoriach, bo tam, co prawda, praca wygląda podobnie, ale ktoś mógłby wiedzieć, że to o nim tutaj sobie mówimy. Tutaj praca już wyglądała zupełnie inaczej. 

Sanatorium to zupełnie inna bajka niż np. szpital?

Pewnie, przede wszystkim ludzie dużo, dużo zdrowsi, którzy, co prawda, przyjeżdżają z problemami zdrowotnymi, ale nie są śmiertelnie chorzy, jak chociażby na kardiologii, czy oddziale wewnętrznym, gdzie pojawiały się osoby po zawałach. Ale pamiętajmy, że jedno to osoby chore, a drugie to osoby "pełnopłatne", które płacą za taki pobyt, a nie muszą być w ogóle chore. 

Historie z sanatoriów są straszne, czy bardziej śmieszne?

Z perspektywy czasu zabawne. Chociażby taka sytuacja - mam nockę i ona jest dość spokojna. Fakt, są dancingi, są jakieś tam zabawy taneczne, ale one około tam powiedzmy 22-23 się kończą. Kuracjusze wracają już do swoich pokoi i tam sobie odpoczywają. W każdym pokoju mają oczywiście taki alarm, żeby wezwać w razie czego pielęgniarkę, gdyby coś się działo.

I strzelam, że się działo.

Około godziny 2 w nocy ten alarm się odpala w jednym pokoju. No to ja idę. Pukam, pukam, ale cisza. W końcu mężczyzna mówi, że wszystko w porządku, więc wracam do dyżurki. Sytuacja jednak niestety powtarza się z 2-3 razy. Za każdym razem on mówi, że jest ok, ale za kolejnym razem ja już też nie wytrzymuję. W takich sytuacjach pielęgniarka może wziąć klucz i otworzyć pokój.

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. depositphotos.com

Można tak?

W sytuacjach zagrożenia owszem. Ale wracając, wchodzę do środka i ku mojemu zdziwieniu widzę starszego mężczyznę, już nie pamiętam, ale około 75-80 lat. Facet leży nago, a obok niego młoda dziewczyna, na oko 20-25 lat. Sprawa wyglądała tak, że mężczyzna zamówił sobie do pokoju "dziewczynę do towarzystwa". Nie byłoby w tym nawet nic dziwnego, gdyby nie to, że w trakcie uniesień miłosnych facet uderzał głową o ścianę, a na ścianie był przycisk do wezwania pomocy.

Zapewne były jakieś duże konsekwencje?

Szczerze mówiąc, to nie chcieliśmy robić mu problemów. Cała akcja poszła w niepamięć, ale zastanawiam się czasem, jak zareagowałaby żona tego dziadziusia, która dosłownie kilka godzin wcześniej przyjechała go odwiedzić. 

Czyli wspomnienia można powiedzieć, że niesamowite. Mówiła pani jednak, że teraz, gdy jest blisko emerytury, zajmuje się opieką środowiskową. Czyli jeździ pani do chorych, którzy są w domach, tak?

Dokładnie tak. Już od dobrych kilku lat jestem pielęgniarką środowiskową i mam "pod sobą" kilku pacjentów. To są różne stany. Czasem jest to nowotwór, czasem białaczka, a czasem stwardnienie rozsiane. Mogą to być też np. problemy urazowe. Mężczyzna jest, powiedzmy, cukrzykiem z amputowaną nogą i jemu też trzeba pomóc. A to się podaje zastrzyki, a to podaje się leki, pełen serwis. 

Domyślam się więc, że pacjenci i ich rodziny muszą być wdzięczni, że ktoś do nich przyjeżdża?

Niestety nie zawsze. Ta praca czasem sprawia, że ludzi się chwilowo nawet znienawidzi. Miałam taki moment, że nie chciałam już więcej pracować z ludźmi. Okej, składałam przysięgę Hipokratesa, że będę pomagać ludziom, ale czasem to już przerasta człowieka.

Ludzie są tacy straszni?

Nie ma co wierzyć, trzeba tego doświadczyć na własnej skórze. Takich sytuacji zdarza się przecież całe mnóstwo. Ludzie często uważają, że pielęgniarka środowiskowa to pomocnik domowy, albo sprzątaczka, albo opiekunka. Wymagają na przykład od nas, żebyśmy byli przez całą dobę przy takim pacjencie. Rodziny myślą czasem, że w ten sposób pozbędą się problemu, a my będziemy z tym chorym siedzieć, aż do jego, nie oszukujmy, się śmierci

A nie macie takiej możliwości?

Pewnie, że nie. System działa zupełnie inaczej. My pracujemy "dochodząc". Mamy czasem godzinę, półtorej na jednego pacjenta i ani minuty dłużej. Nie jesteśmy w stanie siedzieć u kogoś po 8-9 godzin. Do takich zadań są opiekunki, ale tutaj jest problem, bo takie opiekunki trzeba opłacić. A rodziny tak nie chcą, bo szkoda im pieniędzy. 

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. depositphotos.com

Pacjenci też narzekają?

Często wcale nie są lepsi. Ja rozumiem, że oni są w bardzo ciężkiej sytuacji, że bardzo ciężko chorują, że gdzieś ten optymizm może znikać, ale wszyscy jesteśmy ludźmi i powinniśmy traktować się jak ludzie. I tu znowu całe mnóstwo przykładów. Często jesteśmy wyzywane. Słowa na "k", na "ch" to już porządek dzienny. Trochę już się do tego przyzwyczajamy, ale czasem to boli i myśli się o takich rzeczach długo po takiej wizycie. Ale nie ma co generalizować. Większość pacjentów i ich rodzin jest "normalna"

A jak długo trwa taka opieka?

Teoretycznie do wyzdrowienia lub poprawienia się stanu zdrowia. 

A praktycznie?

Praktycznie to do samej śmierci. Pielęgniarka dostaje nowego pacjenta, który potrzebuje pomocy dopiero wtedy, gdy umrze poprzedni. Ta śmierć jest tutaj często bardzo ciężka. Widujemy się z tymi pacjentami, rozmawiamy z nimi przecież codziennie, oni opowiadają nam o swoim bólu, o swoich troskach, gdzieś tam, o przemyśleniach i my oddajemy często im tym samym. Dlatego ta śmierć czasem odczuwana jest tak, jakby umarł ktoś z bliskiej rodziny. 

Wymienia pani sporo mankamentów, ale z perspektywy czasu zmieniłaby pani zawód?

Nie wiem, czy teraz chciałabym kimś innym. Wiem jednak, że pielęgniarka to nie jest tylko mój zawód, ale też moje życie, które niestety często przenoszę też do domu. 

Rozmawiał Daniel Wiśniewski


komentarz(8)

UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


reo

UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


MorfeuszMorfeusz

6 1

Służba zdrowia 😂😂😂 21:14, 17.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


Serio?Serio?

10 1

Zaplacić to ja mogę za artykuł w Newsweeku, Wprost albo Wyborczej... 👎 12:26, 19.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MikalaMikala

7 1

Nie znam treści artykułu, bo nie zapłaciłam. Wiem jak pracują niektóre pielęgniarki. Podczas pobytu naszej mamy w szpitalu nie za bardzo mogłam liczyć na ich pomoc. W dyżurce siedziały 4 pielęgniarki. Jedną z nich stwierdziła, że to rodzina musi zaopiekować się chorą osobą. A jak jest to ktoś samotny płacący wysokie składki zdrowotne to co? Musi umrzeć? 14:35, 19.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

LoliLoli

3 2

W jednym osrodku bardzo znanej firmy siedzi ich 5 i rejestratorka a w osrodku przebywa 1 pacjent taze maja straszny *%#)!& 21:30, 19.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%