Zamknij

Agresja, rękoczyny, a nawet broń przy skroni. Realia pracy ratowników

06:46, 25.05.2015 N.CH
Skomentuj fot. depistphotos fot. depistphotos

Wyjeżdżają na akcję nawet kilkanaście razy dziennie. Nigdy nie wiedzą, co spotka ich na miejscu. Czasem zamiast ratować pacjentów muszą walczyć o własne zdrowie i życie. Ratownicy medyczni każdego dnia spotykają się z agresją.

Kilka lat temu jednemu z ratowników podczas wykonywania obowiązków na ul. Związków Zawodowych we Włocławku przystawiono pistolet do głowy. Szamotanina czy wyzwiska, to już właściwie norma dla załogi karetki pogotowia.

Jeden z ratowników medycznych zatrudniony w Stacji Pogotowia Ratunkowego przy włocławskim szpitalu wspomina jedną z ostatnich interwencji. Pojechał udzielić pomocy kobiecie znajdującej się pod wpływem alkoholu i leków psychotropowych. Podczas przeprowadzania badania przeszkadzał mu konkubent pacjentki.

- Ten Pan był bardzo agresywny. Usłyszeliśmy, że jesteśmy zabójcami, że wyhodowaliśmy bakterię w szpitalu i nie umiemy leczyć. Leciały wulgaryzmy. Upomnienia nic nie dawały, a ten pan nadal nam ubliżał. O mało nie doszło do rękoczynów. Musieliśmy wezwać do pomocy policję – opowiada ratownik z 13-letnim stażem pracy.

Ratownik zdecydował się zgłosić sprawę do sądu. Jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że nie tylko załoga karetki jest obecnie narażona na takie agresywne zachowania. Spotykają się z nimi także pracownicy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, a nawet sekretarki medyczne, które zajmują się rejestracją pacjentów.

- Niektórzy pacjenci awanturują się w poczekalni, że muszą czekać na lekarza. A przecież t,o że on nie przychodzi od razu nie oznacza, że odpoczywa, ale zajmuje się w tym czasie innymi pacjentami, bo to oddział ratunkowy. Ja ostatnio czekałem w kolejce do apteki 40 minut i tam nikt się nie awanturował, a w szpitalu krzyki stały się normą – mówi ratownik pracujący na włocławskim  SOR.

Sprawę do sądu skierował także dwa lata temu lekarz  z 25-letnim stażem. Podczas interwencji w Szpetalu Górnym doszło do rękoczynów.  Pacjent rzucił się na lekarza, a jednego z jego kolegów kopnął w kolano, co wywołało długotrwałą kontuzję. Wyrok okazał się korzystny dla pracownika szpitala. Po roku trwania postępowania agresorowi wyznaczono karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.

- Kiedyś nie spotykaliśmy się z agresją, a teraz występuje ona bardzo często. Usłyszałem kiedyś, że leczymy gorzej niż weterynarze. Gdybyśmy zgłaszali do sądu wszystkie tego typu sprawy, to nie nadążylibyśmy chodzić na rozprawy – wyjaśnia lekarz z zespołu ratunkowego.

Przez przypadki agresji wobec ratowników medycznych dochodzi do sytuacji, że do szpitala są zabierane osoby, które nie wymagają takiej formy pomocy. Rodzina jednak wzywając karetkę ma już uszykowaną torbę z rzeczami chorego i awanturuje się, gdy załoga medyczna odmawia transportu do lecznicy.

Problem jest zauważalny. Pojawiają się różne propozycje, by go rozwiązać. Jedną z nich jest wyposażenie ratowników w paralizatory,  ale sami zainteresowani zwracają uwagę na fakt, że takim urządzeniem można zrobić komuś krzywdę, więc woleli by ich nie posiadać. Dobrym rozwiązaniem byłoby przyjeżdżanie na interwencję wspólnie z policją, ale przy tym konieczne byłoby znaczne zwiększenie liczby funkcjonariuszy. Niektórzy ratownicy zapisują się na kursy samoobrony, by przygotować się na trudne interwencje. Nie zawsze jednak udaje im się na wszystko przygotować.

(N.CH)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

hhhhhhhh

11 8

poziom chamstwa ratowników = poziom agresji 13:16, 25.05.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

hhhhhh

9 5

hhhh - DOkładnie !!! 13:39, 25.05.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Życzliwy Życzliwy

12 5

5 godzin na izbie przyjęć oczekując na lekarza wyprowadzi z równowagi zmarłego. Proszę o mniej bajek a wiecej leczenia 15:05, 25.05.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KWKW

11 5

Pracownicy pogotowia też mają swoje za skórą.
Ja niestety tego doświadczyłem. Parę lat temu (może z 4-5 lat) byłem przewożony karetką pogotowia (lekarz którym to był taki mizerny, z wąsem, arab chyba) podczas przewożenia mnie, wykorzystując moją zależność, mój ból i niemoc, ubliżał mi nazywając min. świnią (pił wtedy do mojej wagi a miałem 185cm wzrostu i około 96kg wagi), jakieś rasistowskie podteksty też się znalazły bo do świni dokładał "biała świnia" i zadowolony z siebie dodał "i co nazwiesz mnie teraz czarnuchem?". Gdyby nie moja choroba, to na pewno by on zajął moje miejsce w karetce z przyfastrygowaną gębą ale wtedy niestety nie byłem w stanie nic zrobić. Początkowo po dojściu do siebie, obiecałem sobie że nie daruję tego gnojkowi, po czasie twierdzę że może to i lepiej że nie wpadł w moje ręce bo bym może za bardzo go przekonał że pacjent to nie śmieć (choćby jak to w Polsce bywa, jest rasy białej). Co ciekawe lekarz popisywał się swoją bystrością umysłu przy zadowolonych uśmiechach reszty załogi karetki.
Pytam gdzie tu kultura i etyka lekarska?
Sądzę że takich przypadków poniżania pacjenta było więcej i dlatego nie ma co się dziwić tej "lufie przy głowie" 16:07, 25.05.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

mieszkaniecmieszkaniec

2 1

Życzliwy rozumiem 5h na izbie itd. ale czemu zawsze obrywa sie pielegniarce, rat-med, czy sekretarce czemu osoby chore lub rodzina nie idzie do lekarza tylko wyzywa sie na personelu? bo co pan doktor to juz na niego nie mozna krzyczec ? 13:05, 26.05.2015

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%