Kilka godzin rozpraw do kosza. Proces oskarżonych o korupcję policjantów z włocławskiej drogówki ruszy od początku

W sądzie rejonowym odbyła się druga rozprawa w sprawie korupcji we włocławskiej drogówce. Prokurator ponad dwie godziny od jej rozpoczęcia musiał czekać, aby wreszcie odczytać akt oskarżenia przeciwko 27 osobom. Już godzinę później okazało się, że proces będzie musiał ruszyć od początku. 

Oskarżeni to 10 policjantów, którzy mieli przyjmować łapówki w zamian za odpuszczenie mandatu i 17 kierowców, którzy według prokuratury, mieli policjantom płacić.

Początek tej sprawy to połowa 2013 roku. Na policjanta doniósł jeden z kierowców. Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji zamontowało w radiowozach kamery i podsłuchy. W efekcie 10 policjantów zatrzymano pod koniec lutego 2014 roku. Potem, dzięki nagraniom, identyfikowano kierowców, którzy za 50, czy 100 zł wykupywali się od mandatów i punktów karnych. 

Druga rozprawa (o pierwszej pisaliśmy tutaj) rozpoczęła się w piątek o godz. 10. Najpierw przez dwie godziny obrońcy oskarżonych składali wnioski formalne, których celem było odroczenie procesu. Dwóch adwokatów twierdziło, że, aby odpowiednio bronić swoich klientów, muszą mieć dostęp do oryginalnych nagrań z kamer i podsłuchów zamontowanych w radiowozach. Ich zdaniem materiał udostępniony oskarżonym i obrońcom przez prokuraturę "poddano modyfikacjom i obróbkom", przedstawiono im "fragmenty wyrwane z kontekstu".  

Prokurator tłumaczył, że obrońcy i oskarżeni mieli dostęp do "wyciągów" z wielogodzinnych nagrań z radiowozów, a "nagranie-matka" w przewadze pokazuje puste wnętrze radiowozu.

- Jeśli panowie macie dowody, że była ingerencja w nagranie, że mogło być sfałszowane, zgłoście to do prokuratury - poradził obrońcom prokurator Krzysztof Baranowski. Zwracał też uwagę, że każdemu oskarżonemu zaprezentowano nagranie pokazujące całe zajście, którego ma być bohaterem - od momentu wejścia do radiowozu, gdzie miało dojść korupcji, do wyjścia. - Nikt z oskarżonych nie zakwestionował kompletności nagrania - przypominał prokurator.  

- Będziemy mieli do czynienia z procesem inkwizycyjnym. Prokuratura będzie znała więcej materiałów dowodowych niż obrona - przekonywał jeden z obrońców oskarżonych. 

Kilku obrońców przekonywało sąd, że sprawa powinna wrócić do postępowania przygotowawczego, jeśli prokuraturze nie udało się ustalić wysokości łapówki (większości oskarżonych prokurator zarzuca wręczenie lub przyjmowanie pieniędzy w nieustalonej kwocie). Zdaniem obrońców, można przyjąć, że łapówka wynosiła zero złotych. Biorąc pod uwagę zasadę domniemania niewinności należy uznać, że nie doszło do przestępstwa, albo umorzyć postępowanie ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu, bo łapówka mogła też wynieść 1 grosz. Prokurator argumentował, że ustalenie wysokości kwoty łapówki w sprawie nie ma znaczenia. Chodzi o sam fakt wystąpienia przestępstwa.    

Sąd wszystkie wnioski obrony odrzucił. Ostatecznie po przeszło dwóch godzinach udało się rozpocząć przewód sądowy i prokurator odczytał akt oskarżenia przeciwko 27 osobom. Wynika z niego, że niektórzy z policjantów mieli przyjmować po kilkanaście łapówek w ciągu jednego dyżuru, nawet co kilka minut. 

Na piątkowej rozprawie sądowi udało się wywołać pięcioro oskarżonych. Czworo po kolei odmówiło odpowiadania na pytania prokuratury.  Jeden odpowiadał tylko na pytania swojego obrońcy. Oskarżony wywołany jako piąty przyznał się do wręczenia łapówki i złożył wniosek o dobrowolne poddanie karze. Zaproponował rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. (Na taki wyrok sąd przed wakacjami skazał już 8 kierowców, których oskarżono w tej samej sprawie.) Prokurator na to się zgodził, a sędzia kontynuując rozprawę w zakresie tego jednego oskarżonego przekazała jednocześnie sprawę pozostałych 26 do odrębnego rozpoznania.

W praktyce oznacza to, że proces 26 oskarżonych o korupcję policjantów i kierowców trafi do nowego sędziego i rozpocznie się od początku.