Zamknij

Poseł Ruchu Palikota współpracował z bezpieką we Włocławku

22:18, 16.11.2011
Skomentuj zrzut ekranu ze strony www.ipn.gov.pl zrzut ekranu ze strony www.ipn.gov.pl

Roman Kotliński, nowo wybrany poseł RP, będąc alumnem we włocławskim Seminarium Duchownym został zarejestrowany jako Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa - wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej.

Redaktor naczelny antyklerykalnego tygodnika "Fakty i Mity" został zarejestrowany w styczniu 1987 roku przez Wydz. IV Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych we Włocławku pod numerem 56729 w kategorii Teczka Ewidencji Operacyjnej na Księdza.

Roman Kotliński został objęty zainteresowaniem operacyjnym SB jako alumn Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku.

Jak wynika z informacji opublikowanej w katalogu IPN, trzy miesiące później Kotliński został Tajnym Współpracownikiem SB we Włocławku jako TW "Janusz" do Sprawy Obiektowej krypt. "Uczelnia".

Celem pozyskania była "operacyjna kontrola środowiska tutejszego seminarium duchownego, rozeznawanie planów, zamierzeń, charakterystyki alumnów, kadry profesorskiej, operacyjna kontrola Polskiej Organizacji Harcerskiej i ruchu oazowego".

Współpracę ze służbą bezpieczeństwa zakończył w kwietniu 1990 r.

Roman Kotliński był księdzem przez trzy lata. Po porzuceniu stanu kapłańskiego, napisał głośną książkę "Byłem księdzem", która zanotowała dobre wyniki sprzedaży.

W 2000 roku Kotliński założył tygodnik "Fakty i Mity". Jesienią 2011 r. został wybrany łódzkim posłem z ramienia Ruchu Palikota.

Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(9)

yyyyyy

0 0

Sprawa chyba była poruszana tydzień temu w innych mediach...

09:56, 17.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

??

0 0

Wszyscy od PALIKOTA mają coś na sumieniu dla tego są TACY TOLERANCYJNI!!!!!! PALIKOTY TO SĄ ZAKOMPLEKSIAŁE OFERMY !!!!!!!!!!!!!!

14:20, 17.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

malkontentmalkontent

0 0

JAK TO dawniej BYWAŁO... Otóż w każdej poważniejszej instytucji (np. w zakładzie pracy, w urzędach, w Kościele także) SB miało swoje słozbowe agendy (nieoficjalnie) lub wtyczki pod zmyłkowymi płaszczykami. W kościołach wtyczkami byli całkowiecie oddani służbie SB (oczywiście) księża, najczęściej ci na wysokich stanowiskach zakonnych lub watykańskich. Za racji możliwości bogactwa informacyjnego, to naturalne! Często potrzebowali przecież między innymi paszportów choćby do Papy, do Watykanu ( ...i gdzie inedziej, np. do Kazachstanu i na inne misje). Jednocześnie przy tak skostniałej i zarazem mafijnej, bezwględnej podległości organizacyjnej (nadal taka obowiązuje od momentu przywdziania sutanny lub habitu), jaka jest w Kościele - Ci wysocy rangą dostojnicy Kościoła (nie tylko zresztą wyłącznie katolickiego, choć ci właśnie najczęściej) doskonale wiedzieli o kłopotach i zmartwieniach klerykow w seminarium czy pośledniejszych księży lub braciszków zakonnych. Informacje owe, o ich, częśto nawet zyciowych frasunkach przeciekały ciurkiem i bez przeszkód do SB za możliwość uzyskania w swoim paszporcie pieczątki granicznej przy wyjeździe z Polski na zgniły (choćby) Zachód, czy zachowania w głebokiej tajemnicy seksownej kochanki boku i może ubocznej progeniturki. O zakonnym hazardzie, kradzieżach, czy szklanym bogu nietrzeźwości - nawet nie wspominam, zbyt banalne!
Następnie sprawa cała rozwijała się tak: SB przychodził do wskazanego przez szefa w sutannie - sfrasowanego kleryka i stwierdzał zdecydowanie, że jest w stanie zdjąć mu ten ogromny problem z głowy, ale pod warunkiem, że... (i tutaj następowało przedstawienie osobie "X" słuzbowych oczekiwań pana funkcjonariusza). Jeżeli ktoś był przyciśnięty życiowo do muru - zgadzał się z zastrzeżeniem i z najgłębszym przekonaniem, że zrobi to tylko raz i NIGDY WIĘCEJ! Funkcjonariusz ochotnie się zgadzał z takim postawieniem sprawy i stwierdzał, że nigdy, PRZENIGDY delikwenta w sprawie jakiegokolwiek donoszenia molestować nie będzie. Porozumienie następowało, a funkcjonariusz w miejscu swojej pracy spisywał potem notatkę z takiego spotkania lekko naginajac fakty, że pozyskał doskonałego TW. Faktycznie - pozyskał, bo taki nieszczęśnik zgodził się (w jego naiwnym mniemaniu - jednorazowo) na spełnienie oczekiwań pana funkcjonariusza. Obydwie strony wywiązały się należycie ze swoich wzajemnych zobowiązań. Funkcjonariusz zdjął z głowy zmartwienie (np. kleryka), a naganiany w pułapkę SB-ecką delikwent doniósł, co było potrzeba! Jeżeli był aż tak naiwny, że donos napisał własnorecznie, to był na poły ugotowany. Nie był to jednak koniec przypiekania nieszczęśnika na wolnym ogniu. Funkcjonariusz po otrzymaniu donosu oświadczał najczęściej, że czuje ogromną sympatię do rozmowcy,, że mu wspołczuje z powodu kłopotów i że likwidację zmartwienia zrobił najzupelniej ze szczerego serca i wręcz z miłości do bliźniego! Jako dowód swej życzliwości ludzkiej - funkcjonariusz proponuje z kolei gratyfikacje finansową za donos. Żeby przyparty swą słabością charakteru i kłopotem życiowym donosiciel nie miał żadnych hamulców przed pobraniem pieniędzy, funkcjonariusz oświadcza, że to jedynie i wyłącznie przecież pokrycie kosztów wydanych w przedmiotowej sprawie przez kandydata na rybkę naganianą do sieci wspólpracowników SB. Delikwent sie zgadza na wzięcie pieniązkow z uspokojonym i wybielonym do czysta sumieniem. PIECZEŃ, KTORĄ sobie i swej firmie sprawia SB zaczyna już SKWIERCZEĆ I DANIE ZACZYNA POMAŁU BYC GOTOWE DO KONSUMPCJI. Pozostaje jeszcze tylko przypieczonego kandydata polać obficie tłuszczem i sosem, żeby został upieczony całkowicie i do konca. Funkcjonariusz wypłaca na stół (lub na hotelowy stolik) pieniązki i prosi o POKWITOWANIE owej sumki, bo on, biedak ma obrzydliwie wymagających przełozonych, żądających rozliczenia się z każdego jednego wydanego grosza... :)))
Gotowa do konsumpcji SB-ckiej pieczeń; podpisuje kwit, potwierdzając pobrane pieniązki. Funkcjonariusz znika, a gość jest w sieci niczym złota rybka z tą różnicą, że rybak wypuścił złota rybke na wolnośc, a SB - nie!
I tak to (byc może) wyglądało łowienie nieszczęśników przez SB z zaangażowanym udziałem Książąt Kościoła.
------------
Byłbym tendencyjny, gdybym nie wspomniał, że nie wszyscy zmuszeni byli do współpracy z powodu np. rodzinnych kłopotów. Niektórzy sami chciali być TW, żeby mieć lepsze, wygodniejsze i bogatsze życie. Którzy to jednak tacy byli...?
Jeszcze inni bywali jedynie fikcyjnymi figurantami (żeby nie napisać tutaj: nieboszczykami) w przepastnych aktach SB

14:44, 17.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

malkontentmalkontent

0 0

~ ? | ...a co ty w ogóle wiesz, umiejąc tak "myśleć"? Słyszałeś o sarkazmie? Intelbiedaczyna z ciebie...

11:45, 18.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

malkontentmalkontent

0 0

~ ? Naprawdę ci współczuję nędzy rozumowej. Pisać coś takiego(!) : --> "Jesteś śmieszny :("

12:02, 18.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

StachaStacha

0 0

Malkontent ma rację- każdy z Nas mógł mieć teczkę w SB.Był wyścig szczurów kto więcej złapie w sieci SB ten otrzyma nagrodę.TW byli najbliżsi- ojciec,matka,brat -czego nie robiło się dla pieniędzy.

20:22, 18.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

dzonny_killerdzonny_killer

0 0

@stacha... pewnie, że każdy mógł być zdrajcą, judaszem... ale nie każdy był! znaczy się każdy ma wybór: czy być gnidą, czy nie... :p

21:05, 18.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

malkonentmalkonent

0 0

dzonny - podzielam wiele twoich wpisow, ale z tym sie nie zgadzam. Czym innym jest dobrowolna współpraca dla korzyści a czym innym jest sytuacja bez żadnego wyjścia, SB-ka pułapka życiowa. I to powinno ludzi odróżniać! I nie pisz mi, że zawsze jest jakieś wyjście, o ile nie masz na myśli samobójstwa!

00:54, 19.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

dzonny_killerdzonny_killer

0 0

@malkontencie... zawsze jest jakieś wyjście, ale każdy musi znaleźć je sam... oczywiście że czasem jedno wyjście jest złe, a drugie gorsze, ale po to otrzymaliśmy coś takiego jak rozum i sumienie, aby ich używać... Przypomnę jedynie, że hitlerowcy również tłumaczyli się po wojnie, że wykonywali jedynie rozkazy! Poza tym jak z tłumu gnid społecznych i zdrajców wybierzesz, wydedukujesz kto "wpadł w sbecką pułapkę"??? :p

10:44, 19.11.2011
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%