Zamknij

Andrzej Poniedzielski dla DDWloclawek.pl: "Ja lubię ten Włocławek". Wiemy za co! [WYWIAD]

14:25, 15.12.2018 . Aktualizacja: 15:53, 15.12.2018
Skomentuj Andrzej Poniedzielski w garderobie CK Browar B. Fot. Natalia Seklecka Andrzej Poniedzielski w garderobie CK Browar B. Fot. Natalia Seklecka

W piątkowy wieczór (14.12.) przekonywał włocławian do nietypowej formy optymizmu. Krótko przed występem, w rozmowie z DDWloclawek.pl Andrzej Poniedzielski wyjaśnił, na czym ona polega. Zdradził też, za co lubi Włocławek i tutejszą publiczność.

DDWloclawek.pl: Zapraszając na występ we Włocławku na swoim Facebooku, mówił pan, że czyni to z pewną nieśmiałością, ponieważ bywa tu bardzo często. Czym nasze miasto zasłużyło na te częste wizyty?

Andrzej Poniedzielski: Ja tu od wielu lat – może z małymi przerwami – prowadzę przecież słynny OKR, czyli Ogólnopolski Konkurs Recytatorski z takim „aneksem” pieśniarskim w dziedzinie pieśni długiej, ale za to smutnej. Bywałem jurorem, prowadziłem wiele z koncertów laureatów. Miewałem także swoje koncerty. Właśnie dlatego z nieśmiałością zapraszam, bo elementu nowości już w tym wieku i po tylu pobytach, to ja nie obiecuję.

Ale pewnie i publiczność nie oczekuje jakichś zdecydowanych zmian...

Mam nadzieję, że właśnie tak jest. To, co ja mam do powiedzenia, niewiele, ale się zmienia. Ale właśnie niewiele, bo i człowiek nie zmienia zdania na podstawowe tematy aż tak często, żeby to było ciągle ciekawe i żeby był w tym element sensacji.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Włocławka. Skoro często pan tu bywa, z czym kojarzy się panu to miasto, jakie ma pan wrażenia przyjeżdżając?

Widzę jego rozwój. Jak ja zacząłem tu przyjeżdżać, to do rzeki było trudno dotrzeć z powodu chaszczy, które tam rosły. W tej chwili jest to wszystko pięknie porobione - i drogi, i wszystko inne. Ja lubię ten Włocławek. Może nie dlatego, że go jakoś szczególnie zwiedzałem, bo w mojej pracy przeważnie nie ma na to czasu – rano się przyjeżdża, jest próba, wieczorem jest koncert i jedzie się dalej. Ale miło mi się kojarzy ze względu na ludzi. Ja zapamiętuję – nazwę to tak poetycko – oddech publiczności. Publiczności są naprawdę bardzo różne w rożnych miejscach naszego kraju. Mnie nie zależy na żywiołowej reakcji, wręcz przeciwnie, na tych niuansach mi zależy – na półsłowach, półuśmiechach, półwestchnieniach. I tutaj to jest.

[ZT]24528[/ZT]

Program, z którym pan tym razem przyjechał do Włocławka dotyczy kobiety, mężczyzny i ich relacji. Można powiedzieć, ze to temat stary jak świat...

O tak! Temat jest stary jak świat, ale ja po latach się dopiero zorientowałem, że właściwie pisałem o tym świecie. Bo cały świat ma miejsce w tej przestrzeni między kobietą i mężczyzną. Reszta to jest może tylko rybołówstwo dalekomorskie, filatelistyka...

Oglądając pana występy, odnoszę wrażenie, że to jest raczej refleksja podszyta smutkiem. A jednak wywołuje pan salwy śmiechu na sali. Jak to się dzieje, skoro te refleksie są często raczej niewesołe?

Bardzo niewesołe! (śmiech) Bo świat nie jest zbyt wesół. Ja np. w tym nowym programie promuję optymizm. Widzę, że pani się już uśmiecha...

Bo ja już kilka razy widziałam występy, na których miał pan promować optymizm...

(Śmiech) No więc ja zdecydowanie promuję optymizm, ale taki trudny rodzaj optymizmu, który w naszym kraju jest i możliwy, i konieczny.

Na czym polega ten optymizm?

Nazwałem to optyminimalizm. Przyczyną pesymizmu jest optymizm – zbyt duży optymizm, niezrównoważony. Ilość optymizmu musi być dostosowana do chwili, do sytuacji, do człowieka. Nie można sobie tak bezgranicznie „hałarjujować”, jak to amerykanie robią. To nie nasz sposób myślenia i zawsze będzie to sztuczne. Ale ten optyminimalizm trzeba w sobie utrzymywać, bo to jest zaplecze nadziei.

Czyli im mniej będziemy oczekiwać, tym bardziej możemy zostać przyjemnie zaskoczeni?

Np. tak. Można tak to rozumieć. Chociaż czasami pozwalam sobie na takie wybuchy optymizmu, że aż się boję, żebym nie zaraził innych i żeby nie wybuchło jakieś powstanie.

Na pana Facebooku pojawiła się informacja, że występ we Włocławku będzie ostatnim w tym roku. Nie mogę więc nie zapytać – jaki był to dla pana rok? Powiało optymizmem czy wręcz przeciwnie?

Rok był jaki był. Ja mam takie szczęście – odbieram to jako szczęście – że jakieś zainteresowanie moimi poczynaniami jest. Szczególnie mnie cieszy, że przychodzą ludzie w moim wieku i starsi, ale też i młodsi. To jest ogromna radość. Nie narzekam na brak pracy (śmiech). Trochę mnie smuci, że jest zapotrzebowanie w całym kraju na człowieka z moim wyrazem twarzy, bo to nie wróży dobrze temu narodowo. Ale niech się darzy, niech się dzieje.

[ZT]27160[/ZT]

Pan wspomniał o wyrazie twarzy, ale ja uważam, że to jest jednak pozytywne zjawisko, iż jest zapotrzebowanie na człowieka, który dzieli się ze sceny inteligentną refleksją.

Może tu nawet nie chodzi o inteligencję. Chodzi o to tylko, że ja staram się nie oszukiwać, to znaczy nie wymyślam sztucznych problemów albo sztucznie nie chcę ludzi zafrapować czymś. To, co ja mówię ze sceny, jest rzeczywistymi moimi kłopotami, refleksjami i próbuję z tego pokrętną czasem myślą wybrnąć. To jest jedyny sposób. Przecież rzeczywistości nie zmienimy z dnia na dzień. Nie zmienimy rzeczy, które są złe, ale inny sposób myślenia chociaż przez chwilę daje tę odrobinę abstrakcji, która – co tu dużo mówić – jest poezją. I każdy jest poetą w tym względzie, jeżeli umie podejść do problemu niejako z drugiej strony albo z boku na niego popatrzeć. I wtedy żegnaj depresjo!

No właśnie, chyba za mało jest w życiu codziennym poezji. Wszystko jest teraz takie dosadne, hałaśliwe...

Tak. To słowo w ogóle odstrasza, bo wiąże się z jakąś wielką, pobrzękującą poezją. A poezja jest wszędzie. Jak powiedział Edward Stachura, wszystko jest poezją. Tylko, że on nie zdefiniował słowa „wszystko” i umarł. I tak nas zostawił z tym wszystkim (śmiech). Ale myślę, że to byłoby bardzo dobre podejście. Wydaje mi się, że wszystko, co nie jest prostym myśleniem, prostym kojarzeniem świata, to jest poezja. A z kolei to nieproste myślenie nie napawa smutkiem, bo znajdujemy swoje dojście do problemu i zaczyna ten problem być mniejszy.

Mówiliśmy już o tym, jaki był dla pana ten, kończący się rok. A co przed panem? Ma pan już plany na jakieś nowe przedsięwzięcia lub projekty?

Nie (śmiech). Nie mam planów.

Czyli cały czas optyminimalizm?

Tak, optyminimalizm. Nie mam planów. Co przyniesie los, to będzie. Kiedyś, jak pan Gustaw Holubek, dyrektor Teatru Ateneum zatrudniał mnie u siebie... To był mój pierwszy etat w życiu, miałem wtedy 55 lat. Jak moja matka się cieszyła, że mam etat wreszcie! I ja wtedy zapytałem z ogromną nieśmiałością i zażenowaniem: „Panie dyrektorze, jestem bardzo zaszczycony tą propozycją, ale ja chciałbym się dowiedzieć, jaki jest zakres moich obowiązków”. A on mówi: „Jakich obowiązków? W tym fachu nie ma obowiązków! Albo chce się coś zrobić albo nie.” A ja na razie nie chcę niczego robić, nic mi po głowie nie chodzi. A jak będzie chodziło, zobaczymy...

Rozmawiała Natalia Seklecka

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

Jo tyż lubia.Jo tyż lubia.

11 6

Haha :-D> Każdy estradowiec: "lubi to miasto", w którym ma spektakl. No co on bidak miał pedzieć, że nie lubi Włocławka? Przecie to byłoby ewidentną niegrzecznością. 14:32, 15.12.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Mój NickMój Nick

3 11

Ten gostek świetnie usypia jest lepszy od melatoniny. 15:39, 15.12.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Aleksandra 75Aleksandra 75

13 1

Uwielbiam pana Poniedzielskeigo za jego styl ,jak widać to rozrywka nie dla wszystkich .Ciekawy wywiad 18:36, 15.12.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

cw 51cw 51

3 0

Jak widać to wielka sztuka używając poprawnej polszczyzny (bez wulgaryzmów) w sposób ,,smutny'' i wybitnie inteligentny rozbawić publiczność . W całej rozciągłości popieram opinię pani ,,Aleksandry 75''. 12:40, 16.12.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%