Zamknij

Włocławianka stworzyła grupę filmową. Niedługo premiera kolejnego filmu [WYWIAD]

12:00, 21.09.2021 M.K.
Skomentuj Paulina angażuje się w wiele akcji pielęgnujących pamięć o uczestnikach Powstania Warszawskiego. Fot. Kacper Stężewski Paulina angażuje się w wiele akcji pielęgnujących pamięć o uczestnikach Powstania Warszawskiego. Fot. Kacper Stężewski

Włocławianka 4 lata temu zmieniła swoje życie. Związała się z kinematografią, założyła grupę filmową "Z przypadku", jest również aktywną wolontariuszką. Dlaczego zakochała się w filmie? Czemu wybrała tematykę powstańczą? I jak bardzo przeżywa historie bohaterów swoich filmów? Tym wszystkim w rozmowie z DDWloclawek.pl podzieliła się Paulina Miller - reżyserka projektu "Pamiętnik".

Skąd wziął się pomysł stworzenia grupy filmowej? Czy od początku wiązałaś swoje nadzieje z filmem?

Od lat nastoletnich chciałam związać swoje życie z filmem. Wtedy wydawało mi się to niemożliwe, ze względu na to, że nie mieszkałam w Warszawie i nie mogłam zrealizować moich pomysłów. Nie miałam żadnych większych kontaktów z filmem, poza tym, że raz trafiłam na plan.

Pomysł stworzenia grupy filmowej zrodził się w 2017 roku, kiedy poznałam Justynę - aktualną członkinię grupy. Połączyła nas pasja do filmu, jeździłyśmy razem na plany, zaczęłyśmy rozmawiać o tym, że same chciałybyśmy robić filmy. 

Pomysły w głowie stale się kłębiły, ale brakowało nam osoby odpowiedzialnej za kwestie techniczne. Wtedy napisałyśmy ogłoszenie na grupie na Facebooku, że szukamy operatora i montażysty w jednym.

Nasze początki nie były łatwe - nie miałyśmy dobrego portfolio oraz większego doświadczenia, poza faktyczną pracą jako statysta i epizodysta. Nie było łatwo znaleźć osobę non-profit, która nam zaufa i będzie chciała pokazać siebie i poświęcać swój czas, realizując amatorskie projekty. Droga do 2019 roku, kiedy to nakręciliśmy pierwszy odcinek "Pamiętnika", była długa i wyboista. 

Czy nazwa Twojej grupy filmowej powstała naprawdę "z przypadku"? Ile osób ją tworzy?

Nazwa naprawdę powstała z przypadku. Kiedy do mnie i Justyny dołączył Krystian - nasz operator - zaczęliśmy się nad nią zastanawiać. Na początku mieliśmy taki pomysł, aby wykorzystać nasze inicjały, ale byłoby to według nas trochę oklepane. Wtedy stwierdziliśmy, że nazwa "z przypadku" jest idealna - opisuje przecież rzeczywistość, to, jak to wszystko się zaczęło.

W grupie oprócz naszej trójki, są, jak ja je nazywam, osoby dobrej woli, które chcą poświęcić swój czas, współpracując z nami. Jest to Krzysztof, który wykonał nam animację początkową, pojawiającą się w każdym filmie; Maksym - montażysta - który zmontował nam wszystkie odcinki "Pamiętnika". Są dwie Emile -  jedna odpowiada za promocję, druga za muzykę. Współpracuje też z nami wiele osób, które dorywczo, raz na jakiś czas, nam pomagają. Zawsze każda z nich wymieniona jest w napisach końcowych.

Dlaczego zdecydowaliście się na tematykę historyczną/powstańczą? Czy zamierzacie Tworzyć materiały w innych klimatach?

Naszym założeniem na samym początku było tworzenie etiud fabularnych częściej niż dokumentalnych. Nakręciliśmy zresztą krótką, jak ja ją nazywam, roboczą, etiudę. Przygotowaliśmy scenariusz, sami zagraliśmy w tej formie i zrealizowaliśmy ją w jeden dzień. Chcieliśmy wtedy sprawdzić, jak będziemy współpracować, jak dogadujemy się na planie. 

Później pojawił się w mojej głowie pomysł, by trochę odpocząć i pójść w stronę dokumentalistyki, w tematykę historyczną/powstańczą, dopóki jest to jeszcze możliwe. Przypomnę, że Powstanie Warszawskie miało miejsce w 1944 roku, nasi bohaterowie mają w większości ponad 90 lat. Wyszłam z inicjatywą, że albo teraz albo nigdy. Zdecydowaliśmy się w 2019 roku na realizację projektu "Pamiętnik", który niestety niedługo się skończy. Kiedy to się wydarzy, chcemy iść dalej.

Osobiście jestem fanką krótkich form, np. spotów, teledysków i będę namawiać grupę, aby podążać w tym kierunku. Na pewno chcemy stworzyć pełnometrażową etiudę fabularną.

Przyznam, że bardzo poruszyły mnie materiały z serii "Pamiętnik", przedstawiające sylwetki bohaterów Powstania Warszawskiego. Powiedz, czy były to dla Ciebie też najbardziej szczególne, chwytające za serce, projekcje?

Jak najbardziej. To nie są tylko filmy, to projekcje, na które składają się spotkania, pokazy, rozmowy. To zapisane historie ludzi, których w połowie nie ma już z nami. Na cztery odcinki "Pamiętnika" dwóch bohaterów już nie żyje.

To jedna wielka relacja, dialog międzypokoleniowy, możliwość poznania, sytuacja, w której można zafascynować tym tematem inne osoby. Uważam, że ten projekt ma duże walory edukacyjne. Na naszych oczach odbywają się lekcje historii, ciekawsze niż te w szkołach.

Widzę, że robi się coraz większe zainteresowanie naszymi działaniami, powoli słyszymy głosy docenienia, co, nie ukrywam, jest bardzo miłe. Najbardziej porusza mnie to, że wizja pomysłu przerodziła się w większy projekt.

Opowiedz trochę o kulisach tych filmów. Znałaś wcześniej swoich bohaterów? Jak oni zareagowali na pomysł stworzenia materiałów, w których graliby główne role?

Znałam bohaterów naszych materiałów już wcześniej. Kiedy stwierdziliśmy, że idziemy w stronę dokumentalistyki, od razu pomyślałam o tematyce powstańczej.

Nie chcieliśmy powtarzać schematów, które już były w przestrzeni publicznej - wywiadów, gdzie bohaterowie musieli iść do jakiejś instytucji. To my mieliśmy dotrzeć do głównych aktorów, poznać ich codzienność. Chciałam nawiązać z nimi kontakt, dlatego też sama występuję w naszych produkcjach, czasami zadaję pytania. 

To jest ciche wysłuchanie. Starsza osoba przekazuje mi, jako przedstawicielce młodego pokolenia, swoje świadectwo. To pewien ciężar odpowiedzialności, żeby ta historia nie została zapomniana.

Stąd chciałam, żeby każdy odcinek "Pamiętnika" opowiadał o trochę innym wątku, ale oczywiście bez narzucania tego, co dana osoba ma powiedzieć. Są historie dotyczące Rzezi Woli, ślubu powstańczego, fotografii.

Kiedy zadzwoniłam do bohatera pierwszego odcinka - pana Władysława - i powiedziałam, że chciałabym składać papiery do szkoły filmowej na reżyserię i potrzebuje zrobić tzw. teczkę, czyli mieć własne materiały nakręcone przed szkołą, stwierdził on, że jeżeli ma mi to pomóc w dostaniu się, to czemu nie. Nie do końca rozumiał na początku, jak ja chcę to zrobić, kiedy powiedziałam mu, że będziemy kręcić tylko ja i Krystian. Ale finalnie był bardzo zadowolony.

Zawsze przed puszczeniem materiału w świat, pytam o akceptację, czy wszystko się zgadza, żeby nie przekręcić historii. Po obejrzeniu swojej, pan Władysław klepnął mnie po ramieniu i powiedział: "Paulinko, to jest najlepsze, co ja widziałem w swoim życiu o sobie".
 

Jaka była najbardziej poruszająca historia, jaką usłyszałaś w trakcie tworzenia materiałów? Czy miałaś taki moment, że chciałaś przerwać kręcenie dokumentów?

Było kilka takich momentów. Na pewno poruszyła mnie historia z drugiego odcinka księdza Stanisława, który wspomniał mi o tym, że widział, jak jego kolega zostaje wyrzucony przez balkon przez Niemców. Pamiętam, że słuchając tej opowieści, miałam łzy w oczach i ciężko było mi się skupić na tym, co mówi dalej. Zastanawiałam się "jak można wyrzucić dziecko przez balkon, przecież to nieludzkie".

Drugi taki moment doświadczyłam, gdy mama księdza zapomniała słów "Ojcze nasz", gdzie jest to coś można powiedzieć jak mantra. Obudzony w środku nocy człowiek pewnie byłby w stanie tę modlitwę wyrecytować, tak jak tabliczkę mnożenia. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo te wspomnienia, mimo upływu lat, są w nim mocno zakorzenione i jakie piętno zostawiły głęboko w nim.

Takich momentów, kiedy byłam mocno poruszona, było o wiele więcej, ale te dwa szczególnie utkwiły mi w pamięci. Wtedy właśnie chciałam przerwać kręcenie tego konkretnego odcinka.

Premiera filmu dokumentalnego pt. "Władysław" odbyła się w trakcie BohaterON 2020. Akcja pisania i wysyłania kartek z życzeniami i podziękowaniami do żyjących uczestników Powstania co roku przyciągała liczne grono odbiorców. Skąd wziął się na nią pomysł i czy spodziewałaś się takiego sukcesu i zainteresowania?

Sama akcja BohaterON powstała w 2016 roku z inicjatywy wrocławskiej organizacji - Fundacji Sensoria. Za pozwoleniem organizatorów lokalnie organizowałam to wydarzenie. Dostaliśmy również zgodę na to, aby w ramach tej akcji zrealizować premierę filmu "Władysław".

To historyczne działanie na tyle zakotwiczyło się we Włocławku, że rozszerzamy je co roku i staramy się, aby stale było to coś nowego, coś więcej. Nasza misja edukacyjna się jednak nie zmieniła - ta historia ma nigdy nie zostać zapomniana.

Za swoją działalność otrzymałaś już wiele nagród, w tym m.in. Laur Prezydenta Miasta Włocławek. Jak podchodzisz do takich wyróżnień?

Na pewno jest mi niezmiernie miło, że ktoś docenia to, na co poświęcam swój wolny czas, czemu właściwie siebie w jakiś sposób poświęcam. Czuję, że droga, jaką podążam, jest dobra, że jest ona mi pisana. Odnalazłam poza pasją swoje powołanie.

Dużego kopa daje mi fakt, że ludzie chcą oglądać nasze materiały, że interesują się tymi tematami. To przynosi nadzieję, że wiem, co chcę robić w życiu.

Laur Prezydenta Miasta Włocławek bardzo pozytywnie mnie zadziwił i dał naprawdę dużo motywacji do tego, żeby się rozwijać. Było to również spore wyzwanie, by udowodnić, że otrzymanie tej nagrody nie było przypadkiem.

Na ile pandemia pokrzyżowała plany Twojej grupy filmowej?

Pandemia paradoksalnie miała na nas dobry wpływ. Zmusiła mnie do tego, żeby zacząć myśleć poważnie o tym, że zacznie nam zaraz brakować czasu, jeżeli to wszystko się przedłuży.

O ile mieliśmy nagrany pierwszy odcinek przed pandemią, to nie był on gotowy do wypuszczenia. Wiedziałam, że trzeba przyspieszyć. Zaczęłam czytać, analizować, jak to wszystko zorganizować, gdzie szukać bohaterów. Ze względu na to, że zostaliśmy zamknięci w domach, miałam na to dużo czasu.

W marcu 2020 roku był chwilowy kryzys, w sierpniu, kiedy obostrzenia trochę zelżały, ruszyliśmy pełną parą. Nakręciliśmy dwa odcinki, w grudniu kolejny i takim sposobem udało nam się dobić do czterech.

Czułam tę presję, że trzeba kręcić, bo nie wiadomo, czy znowu obostrzenia nie wrócą i czy nasi bohaterowie przeżyją.

Czy łatwo było znaleźć podmioty, które pomogłyby w realizowaniu Waszych pomysłów, szczególnie na początku Waszej drogi? 

Jeśli chodzi o początki, byliśmy skazani bardziej na siebie. Było to jednak spowodowane naszą chęcią niezależności. 

Staramy się, aby nie kojarzono nas z żadnym podmiotem. Chcielibyśmy, aby zostało docenione to, że sami wpadliśmy na pomysł realizacji tego konkretnego pomysłu.

Nie mamy dofinansowania z żadnej instytucji, budżet pozyskujemy sami, chociażby ze zrzutki czy od osób prywatnych, którym pomysł się spodoba i chcą nas wesprzeć. Warte docenienia są również wszystkie osoby, które występują w naszych materiałach non-profit.

Jeśli chodzi o wsparcie płynące z Włocławka, to dostałam dużą pomoc z Centrum Kultury Browar B., które udostępniło nam sale, jest bardzo otwarte, by nasze filmy pokazywać. Powoli kontaktują się z nami też inne instytucje. Zostaliśmy zauważeni na tym etapie, kiedy filmy są już gotowe do projekcji.

Czy spotkałaś się w ogóle z krytyką Waszych materiałów? Co byś powiedziała osobom, które nie podchodzą poważnie do tematyki powstańczej?

Z krytyką naszych materiałów raczej się nie spotykam, choć mam świadomość, że nie jest to temat dla każdego. Bardzo mnie cieszy, że mamy konkretną grupę odbiorców, ponieważ zawsze wychodziłam z założenia, że jeżeli coś robię i ma to zainteresować pięć osób, to wolę to robić dla tych pięciu osób niż sztucznie zainteresowanych pięciu tysięcy.

Nasi widzowie to ludzie, którzy śledzą nas w różnych mediach społecznościowych i widzę, że szczerze chcą oglądać nasze materiały. Mam świadomość, że to, co wypuścimy, zostanie obejrzane i docenione.

Uważam, że ciężko jest teraz obiektywnie ocenić Powstanie Warszawskie. Żadna ze współczesnych osób, a mówię tutaj o moim pokoleniu, nie brała w nim udziału, nie przeżyła II wojny światowej. Takie ocenianie jest bezcelowe.

Nie chcę się wypowiadać, czy było warto, czy też nie. Nie wiem, co uczestnicy Powstania Warszawskiego czuli, mogę sobie to tylko wyobrazić. Wychodzę z założenia, że chcę poznać historię zwykłych ludzi, którzy nawet niekoniecznie sięgali po broń, niekoniecznie walczyli, ale którzy żyli w tych realiach i byli zmuszeni do tego, żeby przetrwać.

Kiedy możemy spodziewać się kolejnych materiałów? Jakie długofalowe plany są w Twojej głowie?

W nadchodzącym miesiącu chcemy kręcić piąty odcinek "Pamiętnika". Mamy też plany, aby zrobić zdjęcia wyjazdowe, ale tutaj na przeszkodzie może stanąć budżet. Każdy z nas ma pracę, inne zobowiązania, więc łapiemy czas, kiedy tylko możemy.

Piąty odcinek powinien ukazać się do końca roku. Jeśli chodzi o następne, to nie chcę niczego obiecywać. Na pewno będzie ich więcej niż pięć - jeśli osiem, to byłabym bardzo zadowolona.

1 października wrócisz do Włocławka z nowym odcinkiem "Pamiętnika". Czego możemy się spodziewać po tym wydarzeniu?

Wszyscy mieszkańcy Włocławka zainteresowani historią II wojny światowej powinni pojawić się 1      października w Kawiarni Obywatelskiej "Śródmieście Cafe". Odbędzie się wtedy pokaz czwartego odcinka z serii "Pamiętnik".

Jako włocławianka czuję się zobligowana do zaproszenia wszystkich na takie wydarzenie. Spotkamy się, porozmawiamy, wypijemy kawę i w tak luźny sposób poruszymy trudne tematy związane z historią Polski.

Przedstawiony odcinek będzie mówił o fotografii w czasie Powstania Warszawskiego, która pełniła formę dokumentalistyki. Myślę, że jest to temat niecodzienny, więc też warty wysłuchania. Spotkajmy się 1 października o godzinie 18:30. 

(M.K.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%