Rozmawiamy z dr. Pawłem Matrackim, lekarzem medycyny estetycznej, pasjonatem medycyny anti-agin, właścicielem warszawskiej Kliniki Kosmetologii i Medycyny Estetycznej SkinConcept, współpracującym z Salonem Urody Perla Estetica we Włocławku.
Jesteśmy w Salonie Urody Perla Estetica we Włocławku i to jest dowód na to, że pierwszorzędnego specjalisty w dziedzinie kosmetologii przeciwstarzeniowej nie trzeba szukać w Warszawie, czy innych dużych ośrodkach miejskich. Włocławianki mają dostęp do takiego lekarza we własnym mieście. Jak to możliwe?
Dr Paweł Matracki: Faktem jest, że już od jakiegoś czasu mamy pełną świadomość, że w mniejszych miastach brakuje dostępności do zabiegów medycyny estetycznej na odpowiednim poziomie.
Wysycenie rynku w takich miastach jak Warszawa, Poznań, Kraków, Gdańsk czy Wrocław jest rzeczywiście wysokie, ale mniejsze miejscowości mają swój potencjał i warto tu być, jak zresztą przykład Perla Estetica tego dowodzi.
Na co dzień jest Pan związany z działającą w warszawskim Wilanowie SkinConcept. Proszę powiedzieć co to za miejsce.
To klinika, której jestem właścicielem, działająca od 2015 roku.
Naszą myślą przewodnią jest określenie „z miłości do piękna”. Piękno to, naszym zdaniem, pozytywna właściwość estetyczna wynikająca z zachowania proporcji, stosowności oraz umiaru.
Jeśli chodzi o samą medycynę estetyczną - broń Boże żadnego przekonturowania. Jeśli medycyna estetyczna krzyczy z twarzy, to w naszej ocenie zabieg został nieprawidłowo wykonany.
Rewitalizacja, odbudowa ubytków tkanek, objętości - jak najbardziej. Twarz ma być zdrowa a nie wykrzywiona, jeśli mógłbym tak powiedzieć.
Wiem, że wśród Pana pacjentek są osoby znane z mediów i pierwszych stron gazet, którym szczególnie zależy na dobrym wyglądzie.
Ci medialni klienci jednak z reguły nie chcą się chwalić tym, że korzystają z zabiegów medycyny estetycznej i robią dla siebie coś więcej niż pielęgnacja u kosmetologa.
Chociaż przyznam, że czasami jest mi nawet przykro, kiedy oglądając jakieś relacje, czy programy telewizyjne, nie mogę otwarcie chwalić się, że tak właśnie wyglądają efekty moich zabiegów.
Mogę mieć tylko cichą satysfakcję.
Widziałam, że zyskał Pan nawet miano "doktora od igiełek".
To akurat celne określenie, bo właściwie wszystkie zabiegi, które mam okazję wykonywać, niestety są wykonywane przy pomocy igły.
Jak pomaga Pan swoim pacjentom? Jakie zabiegi Pan wykonuje?
Tak naprawdę wszystko rozbija się o emocje.
Medycyna estetyczna rozumiana jako stosowanie wypełniacze, botoks to trochę nuda. Bo de facto jest to środek do stosowania zmiany emocjonalnej na twarzy.
Jeśli mamy możliwość zmiany twarzy ze smutnej i zmęczonej na bardziej rozpromienioną i wypoczętą, to myślę, że możemy to uważać za ogromny sukces.
I takie jest założenie medycyny estetycznej w moim rozumieniu. I tego też każdej kobiecie bym życzył.
Zdecydowanie nie chodzi nam o zmianę rysów twarzy. Z każdej twarzy można wydobyć ogrom piękna przeprowadzając wyłącznie zabiegi rewitalizacyjne i odświeżające.
Mogą być one oparte na igle, podpierając niektóre obszary skóry, ale robiąc to delikatnie i subtelnie. Takie w moim odczuciu jest założenie medycyny estetycznej.
Często musi Pan rozwiewać obawy klientek?
Obaw jest całe mnóstwo. Wynikają one z jednego, bardzo prostego faktu - jeśli ktoś jest już w stanie zauważyć medycynę estetyczną na twarzy na ulicy, to z reguły budzi to przerażenie. To z reguły powoduje, że spotykam się z ogromem pytań w stylu: "Czy nie będą wyglądała tak jak tamta pani z telewizji".
Te obawy znikają, kiedy pokazuję, ile tak naprawdę objętości strzykawki potrzeba do odpowiedniej, oczekiwanej zmiany wizualnej.
Jedna łyżeczka to 7-8 ml, to osiem strzykawek. W naszym pojęciu to dość duża objętość, której jednak wykorzystanie na całej na twarzy nie jest jakimś szczególnym wydarzeniem. Z reguły, dla osoby 35-, 40-, 45-letniej jest to objętość wystarczająca. Dla osoby w późniejszym wieku już nie.
Często nie zgadza się Pan na żądania klientek?
Bardzo często. Mało kto ogląda się z innej perspektywy niż perspektywa lustra. Panie, które oglądają się na zdjęciach z profilu i en face, są w zdecydowanej mniejszości. A dopiero taka perspektywa daje odpowiednie zrozumienie.
Podczas konsultacji zdarza się, że muszę tłumaczyć pacjentkom, że miejsce przez nie wskazane jest mało pożądane do jakiegokolwiek zabiegu. Statystycznie to 8 na 10 przypadków.
Jak wygląda przygotowanie do zabiegu?
Rozmowa, rozmowa i zrozumienie jaki ma być cel zabiegu. Bardzo często zdarza się, że oczekiwania są zupełnie rozbieżne w stosunku do oczekiwanego efektu. Zrozumienie się gdzieś pośrodku jest kluczem do sukcesu.
Rzeczywiście mężczyźni coraz częściej korzystają z zabiegów medycyny estetycznej?
Coraz częściej, ale nadal rzadko.
Jeśli już jakiś mężczyzna to robi, to jest to typ prezesa, który chce się dobrze prezentować. Tacy klienci nie mają też żadnych obaw, jeśli chodzi o zabiegi. Są to z reguły bardzo świadomi pacjenci.
Pacjenci włocławscy różnią się od warszawskich?
Wszędzie kluczem do sukcesu jest rozmowa.
Kiedy już ustalimy sobie pewne rzeczy, wszystko przebiega już potem po myśli zarówno jednej, jak i drugiej strony. To powoduje, że zarówno w Warszawie, jak i tu we Włocławku współpraca z pacjentami jest szalenie miła i sympatyczna.
Jakie osoby Pan do siebie zaprasza?
Z reguły to środowisko zaczyna nam podpowiadać, że wyglądamy na osobę zmęczoną, smutną. Jeśli miałbym kogoś zaprosić, to osoby, które coś takiego spotkało.
Widoczna zmiana emocjonalna, która jest efektem określonego zabiegu, jest jednym z najsilniej działających bodźców do korzystania z medycyny estetycznej. Niestety działa dopiero po fakcie.
Dlatego element zaufania do lekarza jest niezmiernie ważny.
__________________________________________________________________________________________________________________