Miłość przez Internet - kiedyś szukało się jej na Gadu-Gadu, czatach, a dzisiaj triumfy święcą aplikacje randkowe takie jak Badoo, czy Tinder. Ta druga należy do tych najpopularniejszych, a mnóstwo włocławian chętnie z niej korzysta, aby znaleźć swoją "drugą połówkę".
Z Tindera w Polsce w ubiegłym roku korzystały regularnie ponad dwa miliony osób. Dominują tam przede wszystkim młodzi mężczyźni w wieku od 18 do 24 lat z dużych i średnich miast. Co ciekawe, miłości nie szukają tylko single, ale ponad 40% użytkowników aplikacji to osoby, które pozostają w związku partnerskim lub małżeńskim.
Duży boom na korzystanie z aplikacji randkowych spowodowała pandemia COVID-19, kiedy to ciągłe siedzenie w domu sprzyjało nudzie i poszukiwaniom nowych sposobów na spędzenie wolnego czasu.
Marta
Jedną z wielu użytkowniczek Tindera była włocławianka Marta, która aplikację kilkukrotnie instalowała, a potem usuwała z pamięci swojego telefonu. Sama mówi, że udało się jej znaleźć odpowiedniego partnera w relatywnie krótkim czasie.
- Raz się wkurzałam i odinstalowywałam apkę, a po dniu lub dwóch wracała na mój ekran telefonu. To uzależnia ludzi od oceniania innych po wyglądzie. Przeglądanie i "swipe-owanie" (swipe polega na przesuwaniu w lewo, gdy ktoś się nam nie podobał i w prawo, gdy osoba wpadła w oko - red.) sprawia, że traktujemy innych jak okładki książek. Gdy jest ciekawa to dajemy w prawo, a gdy nas nie interesuje to przerzucamy w lewo. Moje koleżanki nawet podczas kawy z kimś potrafiły zrobić kilka "swipe-ów" - wyjaśnia Marta.
Dziewczyna ma 20 lat i od ponad roku znajduje się w związku, który obecnie jest na etapie narzeczeństwa. Nim poznała swojego przyszłego chłopaka to była na kilku randkach, która nie należały do najbardziej udanych.
- Zdarzały się sytuacje, że mężczyźni, z którymi wyszłam na kawę i ciastko od razu mówili o seksie lub innych rzeczach, których nie wypada poruszać na pierwszej randce. Kończyłam spotkanie wtedy szybko, mówiąc, że stało się coś pilnego, a następnie usuwałam kontakt z aplikacji. Spotkałam się też z facetami, z którymi po prostu nie zaiskrzyło. Nie opłaca się wrzucać wszystkich do jednego worka, bo można znaleźć osobę, która potrafi mocno kochać - opowiada.
Marta swojego narzeczonego znalazła "w ostatniej chwili". 20-latka chciała już usuwać aplikację, ale postanowiła przejrzeć go po raz ostatni, bo stwierdziła, że "może się uda, a jak nie to nie".
- Już mnie to irytowało, że randki nie wychodzą, a wiele osób pisze, że szuka tylko relacji typu "FwB" (Friends with benefits - określenie relacji między dwójką znajomych, których interesuje tylko seks - red.). Coś mnie jednak skusiło i przejrzałam dostępne profile jeszcze raz. Wtedy dałam w prawo chłopakowi o imieniu Paweł, który urzekł mnie długim opisem i zdjęciem z kotem. Na szczęście on też dał swipe'a w prawo i zaczęliśmy pisać ze sobą. Bardzo szybko udało się nam spotkać, a kilka dni temu minął rok odkąd jesteśmy razem - cieszy się Marta.
Krzysiek
Krzysztof z Włocławka ma 24 lata i z Tindera zaczął korzystać miesiąc po skończeniu ponad czteroletniego związku z dziewczyną. Jak sam twierdzi, na początku było ciężko się przystosować do nowej sytuacji oraz do tego, jak poznawać kogoś, kto miałby następnie zostać jego dziewczyną. W końcu z takim celem założył konto.
- Początki były trudne. Czytałem wszystkie opisy nim przesunąłem w prawo lub lewo, przyglądałem się dodatkowym opcjom jak: ulubiona muzyka ze Spotify, czy tagi zainteresowań (użytkownik może wybrać pięć tagów - red.), każda jedna osoba to był dla mnie ktoś, kogo analizowałem. Potrafiłem poświęcić na to dobre dwie godziny w czasie jednego wieczoru - opowiada.
Krzysztof opowiada, że po kilku wieczorach spędzonych w ten sposób miał dosyć tej aplikacji i wszystkiego, co wiązało się z randkami. Przez kilka dni z niej nie korzystał, a wchodził dopiero, gdy przychodziło powiadomieniu o nowej parze.
- Wśród nich była moja obecna dziewczyna, z którą jestem już od ponad roku. Postanowiłem nie pytać standardowo "hej, co tam?", tylko nawiązywałem do opisów lub zdjęć, tego co było w tle. Wiktorii zapytałem "ile masz roślin w pokoju?", bo na jej fotce za nią znajdowało się ich całkiem sporo. Tak pociągnąłem tę rozmowę, zadając niecodziennie pytania, a ona to podchwyciła. Dzisiaj najbardziej nas śmieszy nasza dyskusja o wpływie sezonu godowego pingwinów na biegun magnetyczny Ziemi - śmieje się Krzysiek.
Przed Wiktorią, 24-latek był na kilku randkach, a jak sam twierdzi, jednej z nich nie zapomni, bo poczuł się wyjątkowo oszukany przez dziewczynę, z którą był na kawie w jednej z włocławskich kawiarni, a potem na spacerze w parku.
- Pisaliśmy już kilka dni, przeszliśmy nawet na Messengera, co dla wielu oznacza wejście na jakiś poziom, bo nagle mamy się na Facebooku. Spędziliśmy miło popołudnie, dużo rozmawialiśmy i mogło się wydawać, że coś zaiskrzyło. Kiedy odprowadzałem ją do domu to zapytałem, czy będzie kolejne spotkanie. Usłyszałem, że tak. Potem jeszcze z dwa dni pisaliśmy i nagle szok. Dziewczyna mnie zablokowała we wszystkich mediach społecznościowych i kontakt się urwał. Po jakimś czasie się dowiedziałem, że ona tak robi z każdym chłopakiem - dodaje Krzysztof.
Co oprócz Tindera?
Według badań to nie Tinder jest numerem 1. w Polsce. Ponad 3,5 milionów użytkowników ma aplikacja Badoo. Tinder jest dopiero na drugim miejscu, a trzecią lokatę na podium zajmuje Sympatia. Niektórzy użytkownicy odpalają aplikację nawet 400 razy dziennie.
Tinder stoi młodymi, a z Badoo i Sympatii korzystają najczęściej 30-latkowie. Z tej trzeciej aplikacji korzysta także bardzo dużo osób w wieku 45 lat i więcej. We wszystkich "apkach" jest często więcej mężczyzn niż kobiet.
Onaaa19:09, 15.08.2022
5 0
Ja tym z Rossmanna 5 warstwowym, ale 4-ro tez nie jest zly. Panie Mateuszu to calkiem niezly pomysl na ankiete i artykul premium 19:09, 15.08.2022