Wydaje ci się, że masz już dosyć Włocławka? Jesteś zdania, że nasze miasto ogranicza? Nie widzisz dla siebie żadnych perspektyw? Czujesz się przygnębiony, a oczyma wyobraźni widzisz się na ruchliwym skrzyżowaniu z błyszczącymi wieżowcami w tle? Marzysz żeby mieszkać w dużo większym mieście?
Poznaj historię Mariusza, który życia w dużym mieście doświadczał podczas studiów i kilkunastoletniej kariery zawodowej w Warszawie. Przytłoczony stolicą postanowił wrócić do Włocławka. Obecnie, wraz z żoną prowadzi firmę handlowo – usługową i wychowuje trójkę dzieci.
Mariusz urodził się w Warszawie i wraz z dwójką rodzeństwa spędził pierwsze lata życia w stolicy. Mama warszawianka, tata włocławianin. Kiedy Mariusz rozpoczynał szkołę podstawową rodzice postanowili wrócić na Kujawy i zamieszkać na stałe we Włocławku. Dziadkowie mieli tutaj duży dom i własną firmę. Było to ogromnym wsparciem dla ich piątki.
We Włocławku skończył szkołę podstawową, liceum i wybrał się na studia do Warszawy. Jego zdaniem to była prosta decyzja, bo Politechnika Warszawska nie ma sobie równych. Ponad to w stolicy mieszkali drudzy dziadkowie, studia kończyła siostra, więc przeniósł się z dużą łatwością. Miasto znał dobrze i zawsze imponowało mu swoją nowoczesnością i gwarem. Po skończonych studiach zaczął przygodę w korporacji. Początki były fajne. Spora kasa, służbowy samochód, mieszkanie, kolacje na mieście, rewelacyjne imprezy, spotkania ze znajomymi do białego rana. Ale ze wszystkiego kiedyś się wyrasta… Ile można się bawić? W dodatku codziennie ta sama akcja. Do roboty jechałem godzinę, bo przecież korki! Wracałem drugie tyle. Kiedyś śnieg tak sparaliżował miasto, że wracałem do domu prawie trzy godziny!Lata mijały, Mariusz się ustatkował, ożenił, myślał o powiększeniu rodziny, ale nie wyobrażał sobie życia w takim tempie. Korpo go wchłonęła.
W pracy coraz większa odpowiedzialność, roboty tyle, że nie wyrabiasz się na zakrętach a do tego obowiązkowy lunch z klientami bądź zarządem. Zaczynasz pracę o 9 a kończysz najwcześniej o 19. Wszystkiego się odechciewało! Co z tego, że super kasa jak nie masz sił i chęci żeby ją wykorzystać! Żona pracowała w sąsiednim biurowcu. Jeździliśmy i wracaliśmy z pracy jednym autem – mnóstwo czasu spędzaliśmy ze sobą w korkach – w sumie to było fajne, najwięcej przegadaliśmy ze sobą właśnie wtedy. Po pracy jakieś zakupy, późny obiad, a raczej kolacja i po 20 byliśmy w domu. Gdzie w tym wszystkim czas na dzieci i rodzinę? Kompletnie nie mogliśmy sobie tego ułożyć w głowie. Nie chcieliśmy żyć jak nasi znajomi czy chociażby moje rodzeństwo. Mój brat pracuje w międzynarodowej firmie, zajmuje wysokie stanowisko i kompletnie na nic nie ma czasu! To jakiś obłęd, jest uzależniony od pracy. Na zeszłe Boże Narodzenie dotarł dopiero w drugi dzień Świąt, bo cały czas zasuwał!
Siostra Mariusza wraz z mężem są aktywni zawodowo wychowując przy tym dwójkę dzieci. Korzystają ze wsparcia niani i gosposi. Odprowadzają rano córki do przedszkola i szkoły, wracają do domu koło godziny 18. W między czasie niania odbiera dzieci i się nimi zajmuje. Według Mariusza to częsty model rodzicielstwa wśród jego znajomych.
Ja i żona chcieliśmy inaczej. Pragnęliśmy spokoju. Dosyć mieliśmy korków, kolejek i ciągłych tłumów! Wbić się do restauracji, teatru albo kina bez wcześniejszej rezerwacji graniczy z cudem. Zdarzało się, że w kinie lądowaliśmy dopiero koło godziny 23, bo nie było możliwości dostać biletów na wcześniejszy seans w weekend. Jak wyobraziłem sobie walki o miejsce w przedszkolu, szkole, czy na zajęciach dodatkowych to odechciewało się wszystkiego!
Mariusz z żoną podjęli decyzję, że przeprowadzają się do Włocławka. Część rodziny nadal tu mieszkała, więc wiedzieli, że nie będą czuli się osamotnieni. Na widok cen nieruchomości zaświeciły się im oczy, bo za cenę warszawskiego mieszkania mogli kupić sobie dom w spokojnej i zielonej okolicy. Największym problemem pozostawała dla nich kwestia zatrudnienia. Ciężko znaleźć we Włocławku pracę gwarantującą warunki finansowe na poziomie warszawskich.
Od samego początku wiedziałem, że to abstrakcja. Ale mieliśmy też z żoną poczucie, że w małym mieście nasze potrzeby też będą mniejsze. O własnym biznesie myślałem jeszcze w Warszawie, ale problemem było finansowanie. Próby zdobycia dotacji kończyły się fiaskiem – małe budżety, dużo chętnych. We Włocławku okazało się, że chętnych brakuje. Duże bezrobocie dawało nam więcej możliwości wsparcia dla nowej działalności. Dzięki pomocy funduszy rozkręciliśmy z żoną własny interes. Początki nie były łatwe, ale dziś mamy stabilną sytuację. Zatrudniamy kilku pracowników.
Na dzień dzisiejszy Mariusz z żoną od 10 lat mieszkają we Włocławku. To w tym mieście urodziła się trójka ich dzieci. Mariusz ma poczucie, że wygrał los na loterii.
Tak , proszę Pani, ja chcę tu mieszkać! Mamy z żoną dom – nie wiem czy kiedykolwiek byłoby nas stać na niego w stolicy. Ceny ziemi są tam trzykrotnie większe niż u nas. A i tak mam na myśli jakieś totalne obrzeża. Córkę posłaliśmy właśnie do prywatnej szkoły – to koszt dwukrotnie niższy niż Warszawie. Dookoła lasy, jeziora, wspaniały krajobraz, mnóstwo miejsc na wycieczki. Mamy klub koszykarski, żeglarski, kluby karate do wyboru. Pod nosem autostrada, wszędzie od nas blisko. Nawet jak nie uda nam się wyjechać na urlop, zawsze jest co robić w okolicy. Znajomi uwielbiają nas odwiedzać. Są zachwyceni naszym otoczeniem.
Mariusz zgadza się, że w mniejszym mieście dużo łatwiej o nudę niż w stolicy. We Włocławku po godzinie 18 miasto się wyludnia a oferta rozrywkowo - kulturalna często pozostawia wiele do życzenia. Uważa jednak, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Na niektóre wydarzenia, żona ściąga koleżanki ze stolicy. One nie mogą tam dostać na coś biletów a tu nie ma problemu. W dodatku dużo przyjemniej iść na koncert „Nosowskiej” do klimatycznego Browaru B., niż do Stodoły w Warszawie.
Na pytanie czy brakuje mu życia w dużym mieście, Mariusz zaczyna się śmiać.
Absolutnie. Zdarza nam się zaliczyć wycieczkę na weekend do Warszawy, ale ja wracam stamtąd dosłownie chory! Znowu korki, wszędzie daleko i te tłumy! A żeby coś pokazać dzieciakom trzeba to zaplanować z miesiąc wcześniej inaczej nie ma szans na wejściówki.
Zdaniem Mariusza duże miasto ogranicza, pozbawia wolności, a czas przecieka tam przez palce. Traci się uważność na wartości, emocje a przede wszystkim bliskość. Uważa, że młodzi ludzie uciekający do większych miast, też to odkryją. Skończą studia, zdobędą doświadczenie i wrócą, jak on i część jego znajomych.
Mam kumpli z liceum, którzy założyli rodziny w stolicy a potem je tu ściągnęli. Niektórzy nadal pracują w Warszawie mieszkając we Włocławku. Dzisiaj są ogromne możliwości pracy zdalnej. Kolega jeździ do biura raz na tydzień, wszystko załatwia z domu. Dobre łącze z Internetem, tele/video - konferencje i robota się kręci. Można? Można!
W myśl powiedzenia "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma" warto się szczerze zastanowić, do czego tak tęsknimy mieszkając w małym mieście. Wyobraźnia czasem płata figle, a w pogoni za pragnieniami nie dostrzegamy tego, co mamy na co dzień.
Jeśli tak jak bohater naszej opowieści uważasz, że Włocławek to dobre miejsce do życia i chciałbyś podzielić się swoimi doświadczeniami w tym temacie, zapraszamy do kontaktu z redakcją. Chętnie opublikujemy Twoją historię!
K.W.
hi07:30, 19.12.2018
8 1
hihihi 07:30, 19.12.2018