Zamknij

Będzie wielka kasa dla TVP? Wniosek do premiera Morawieckiego

15:27, 30.11.2023
Skomentuj Zdjęcie ilustracyjne. Fot. SiecPortali.pl Zdjęcie ilustracyjne. Fot. SiecPortali.pl

Do premiera Mateusza Morawieckiego wpłynął wniosek o zwiększenie rekompensaty dla TVP i Polskiego Radia. Chodzi o ponad 3 miliardy złotych.

Wniosek złożył przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański. 

- Zwracam się do Pana z uprzejmą prośbą o zapewnienie odpowiedniego finansowania działalności jednostek publicznych radiofonii i telewizji w 2024 r. - napisał Czabański.

Jak wskazywał, zgodnie z prognozą przyjętą przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji przyszłoroczne wpływy z tytułu opłat abonamentowych mają wynieść 620 mln zł. 

Natomiast, jak wskazuje Czabański, zapotrzebowanie nadawców na środki, które mają być przeznaczone na realizację misji telewizji publicznej to aż 3,65 mld zł. Dlatego też szef RMN wnioskuje o zwiększenie rekompensaty dla TVP i Polskiego Radia do 3,03 mld zł.

- Łączna wartość papierów wartościowych, stanowiących rekompensatę z tytułu utraconych wpływów z opłat abonamentowych, powinna zatem zostać określona w przyszłorocznym budżecie na kwotę nie niższą niż 3,03 mld zł - czytamy we wniosku. 

Rekompensata abonamentowa dla TVP

- W latach 2017-2022 TVP SA otrzymała rekompensaty z budżetu państwa w kwocie 7 196,2 mln zł (7,2 mld zł), a w 2023 r. 2 347,9 mln zł (2,3 mld zł) - podaje NIK. 

W 2024 roku, zgodnie z autopoprawką do rządowego projektu ustawy budżetowej do mediów publicznych ma trafić 1,995 mld zł. 

( Źródło: Press)
Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

pisowskie ścierwapisowskie ścierwa

5 0

Jeszcze im mało!

19:12, 30.11.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Kulisy PiSKulisy PiS

2 1

Fragment ksiązki pt. Kulisy PiS - Tak PiS chciał przepchnąć wybory kopertowe. Poseł: – Dla Kaczyńskiego reelekcja Dudy w 2020 roku była na tamtym etapie wszystkim. On kilka miesięcy przed wyborami na wyjazdowym posiedzeniu klubu powiedział, że jak wygramy te wybory, to kolejne takie posiedzenie odbędzie się w wannach wypełnionych szampanem. Kamil Dziubka: – I co? Był bal? Poseł: – Niestety nie. Wie pan, pandemia...

Urzędnik: – Jarosław Gowin w swoim ministerstwie powołał zespół ekspercki, który doradzał w sprawie pandemii. Eksperci przestrzegali, że wybory w normalnym trybie doprowadzą do gwałtownego spotęgowania pandemii. Mocno sprzeciwiał się głosowaniu w takich warunkach również profesor Maksymowicz, który był wiceministrem nauki od Gowina. Jako lekarz rzucał cały swój autorytet na szalę i mówił, że ludzie będą umierać w tysiącach, że szpitale będą niewydolne i będziemy mieli stosy trumien na stadionach miejskich, nie będziemy nadążać z pozbywaniem się ciał. Ten obraz nie był całkiem oderwany od rzeczywistości, bo w tym czasie we Włoszech i w Hiszpanii można było oglądać dantejskie sceny.

Minister: – Po jednym z posiedzeń sztabu kryzysowego Morawiecki zaprosił do siebie Łukasza Szumowskiego i Jarosława Gowina. Zadał pytanie Szumowskiemu, jakie jego zdaniem będą skutki pandemii. Minister zdrowia nakreślił wtedy obraz totalnej katastrofy: dziesiątki tysięcy umierających ludzi, zapchane placówki, chorzy czekający w karetkach na miejsce w szpitalu. W gronie tych trzech osób zapadła decyzja, że nie można dopuścić do tego, żeby w takich warunkach odbywały się wybory prezydenckie. Jednak po tej naradzie Morawiecki został wezwany przez Kaczyńskiego i natychmiast zmienił zdanie. Został przywołany do porządku, a po jakichś kilkunastu dniach również Szumowski zaczął mówić w zupełnie innym tonie.

Poseł: – Wybory kopertowe wymyślił Adam Bielan. Pojechał z tym do Kaczyńskiego, który nie chciał odkładać głosowania. Bał się, że je przegramy, jeśli odbędą się w późniejszym terminie. W trakcie jednej z narad powiedział: (To mam czekać, aż nam się zawali poparcie?). On zdawał sobie sprawę, że obostrzenia związane z pandemią i złe nastroje wśród ludzi mogą zmieść PiS. Co ciekawe, na początku był sceptyczny wobec idei przeprowadzenia głosowania kopertowego, ale z biegiem czasu coraz bardziej się do niej przekonywał. Sam pomysł nie był zły. W tym czasie wybory korespondencyjne odbywały się w Bawarii. Oczywiście skala była inna, bo tam uprawnionych do głosowania były dwa miliony ludzi. Problem stanowił czas. Ustawa ugrzęzła w parlamencie i finał byłby taki, że mielibyśmy dwa dni na dostarczenie trzydziestu milionów kart. To by się nie udało.

Wiceminister: – Morawiecki w głębi duszy był przeciwnikiem głosowania z użyciem kopert. Bał się, że kiedyś pójdzie za to siedzieć, bo podpisywał dokumenty zobowiązujące Pocztę Polską do działania, choć nie miał do tego podstawy prawnej. Ale nie cofnął się. Mówił: "Rozumiem wątpliwości, ale Jarosław tego ode mnie oczekuje". Co ciekawe, dopiero po czasie zamawiał ekspertyzy prawne, które miały dać mu dupokrytkę. A Jacek Sasin zacierał ręce i chełpił się, że niczego nie podpisał. Dlatego tak się dziś denerwuje, jak mu media przypisują odpowiedzialność za przepalenie siedemdziesięciu milionów na wybory, które się nie odbyły. Na kluczowych papierach jest podpis Morawieckiego. Polityk Porozumienia Jarosława Gowina: – Pamiętam spotkanie w Sejmie z udziałem między innymi Morawieckiego i Kaczyńskiego. Odbywało się w gabinecie marszałek Sejmu. Drzwi pilnował od zewnątrz Marek Suski. Spytałem go, jak on sobie wyobraża przeprowadzenie wyborów kopertowych. A Suski powiedział z całkowitą pewnością w głosie: (Jak to? Wojsko z pocztą wszystko ogarnie. Spokojnie). A ja mu na to: (Marek, ale chcesz, żeby świat zobaczył, jak wojsko z długą bronią pilnuje urn wyborczych?). Odpowiedział: (Konstytucji pilnujemy. Wybory muszą być).Urzędnik: – Rozmawiałem wtedy z jednym z zastępców Jacka Sasina. Powiedział mi: (To jest wszystko złączone na sznurek i gumę do żucia. Jak w tych warunkach nie wygramy w pierwszej turze, to leżymy).

Poseł: – Gowin uważał, że przeprowadzenie głosowania w taki sposób będzie oznaczało złamanie porządku demokratycznego w Polsce i że to zepchnie kraj w przepaść. Tłumaczył, że to skomplikowana procedura, której nie da się wprowadzić w życie bez przygotowania, testów. Kaczyński był wściekły na Gowina.

Bywalec Nowogrodzkiej: – Pamiętam rozmowę, w której uczestniczyło kilka osób. Padło: (Gowin kopie sobie grób). Wściekłość na niego Nowogrodzkiej była wyjątkowa. Wyjątkowa.

Współpracownik Jarosława Gowina: – Nowogrodzka wydzwaniała do naszych posłów i zapraszała ich na bezpośrednie rozmowy z Kaczyńskim. Jeden z kolegów po takiej rozmowie po prostu zwymiotował ze stresu. Oferta była prosta: zostajesz z PiS-em, to będziesz żył, a jak będziesz przeciwko wyborom kopertowym, nie żyjesz.

Polityk Porozumienia Jarosława Gowina: – Wiedzieliśmy już wtedy, że Nowogrodzka pracuje nad niektórymi z naszych kolegów. Nie trzeba było prowadzić szeroko zakrojonego śledztwa, żeby się zorientować, o kogo chodzi. Na przykład Kamil Bortniczuk jednego dnia powiedział w radiu, że nie poprze wyborów kopertowych, a nazajutrz w telewizji już zmienił zdanie. Wtedy Gowin zwołał naradę wszystkich posłów i powiedział, że wyborów kopertowych poprzeć nie można. Bielan i Bortniczuk powiedzieli, że się nie zgadzają z tym poglądem. Bortniczuk użył nawet takiego argumentu, że nie ma się czego bać, bo kto ma umrzeć, i tak umrze.

Były poseł Porozumienia: – To był w ogóle bardzo nerwowy czas. Dzwonili do nas rodzice, przyjaciele, wszyscy tym żyli. Dostawałem mnóstwo wiadomości o treści: (Nie rozpieprzajcie Zjednoczonej Prawicy).Współpracownik Jarosława Gowina: – Jeden z wiceministrów zaczął opowiadać, że mama go prosi, by nie niszczył koalicji. Nasi posłowie dostawali mnóstwo SMS-ów z jakichś bramek internetowych z podobnym apelem. Gowin poprosił Jana Strzeżka, naszego rzecznika, żeby zorganizował podobną akcję, ale z odwrotnym przekazem. Strzeżek poprosił młodzieżówkę z kraju, żeby każdy podpisał się pod SMS-em i wysłał do wszystkich naszych posłów. Jadwiga Emilewicz, która też dostała taką wiadomość, wpadła w szał. Przyjechała do biura krajowego Porozumienia i zaczęła krzyczeć: (Gdzie jest Strzeżek? Ja go z a j e b i ę! Ja go zniszczę, będzie nikim!). Była w absolutnym szale, a ona bardzo łatwo się podpalała. Gowin, jak się o tym dowiedział, to się strasznie zaczął śmiać. Ale przyniosło to efekt.

Minister: – Gowinowcy wymyślili projekt zmiany konstytucji, który przesuwał wybory prezydenckie o dwa lata, ale jednocześnie dawał możliwość urzędowania prezydentowi tylko przez jedną, siedmioletnią kadencję. O dziwo, Kaczyński dał zielone światło. Mówił Gowinowi: "Próbuj, może ci się uda przekonać opozycję". To nie była z jego punktu widzenia zła opcja. Przedłużała kadencję prezydenta, który i tak najważniejsze ustawy podpisywał, a z drugiej strony stawiała w trudnej sytuacji nielubianego przez niego Dudę, który nie mógłby liczyć na pełną dekadę w Pałacu Prezydenckim. Samemu Dudzie ten pomysł się z oczywistych względów nie spodobał, ale powiedział, że jeśli parlament tak zdecyduje, to przecież on i tak nie będzie miał nic do gadania. Sprawa rozbiła się jednak o opozycję, która nie chciała słyszeć o zmianie konstytucji.

Były poseł Porozumienia: – Gowin znalazł w którymś wydaniu (Rzeczpospolitej) tekst o tym, że jeśli wybory nie zostaną zorganizowane w terminie, Sąd Najwyższy będzie miał podstawę, żeby stwierdzić ich nieważność. To otworzyłoby drogę do rozpisania nowych wyborów. Kaczyński od razu kupił tę propozycję, bo klincz był już całkowity. Obawiał się jedynie tego, że Platforma zmieni Małgorzatę Kidawę-Błońską, która miała słabiutkie notowania, na innego kandydata. Ale ostatecznie nie było innego wyjścia. Wtedy w gabinecie Terleckiego w Sejmie podpisał z Gowinem tak zwane porozumienie dwóch Jarosławów.Minister: – Widać było, że wszystkim ulżyło. Wjechał nawet jakiś koniak. Po czym dwa dni później Gowin dostał ostrzeżenie od kogoś z Nowogrodzkiej, że Jacek Kurski pobiegł do Kaczyńskiego i prezes pod jego wpływem jednak zmienił zdanie i chce robić normalne wybory jeszcze w maju, dwa tygodnie po pierwotnym terminie. Witkowa już była umówiona na Woronicza, żeby jako marszałek Sejmu w orędziu telewizyjnym ogłosić decyzję o przesunięciu głosowania o czternaście dni. Nazajutrz odbyła się narada na Nowogrodzkiej. Przyjechał na nią Gowin i zagroził, że jeśli zostanie przeforsowany wariant, do którego przekonywał Kaczyńskiego Kurski, to Porozumienie wychodzi z koalicji. Negocjacje trwały wiele godzin. Gowin rozmawiał z Kaczyńskim, po czym ten schodził na dół do swoich najbliższych współpracowników i ustalał z nimi, co dalej. I tak kilka razy. Ostatecznie przez Glińskiego prezes przekazał, że będzie tak, jak zostało wcześniej ustalone, i wyborów w maju jednak nie będzie.

19:34, 30.11.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Ktoś Ktoś

4 0

Ciekawe ile byłoby szpitali I karetek za te prawie 10 mld.

21:03, 30.11.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

??

0 2

A jaka ogromna kasa jest przelewana z UM dla tajnych informatorów z DD ?

07:28, 01.12.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

200.000 lat200.000 lat

3 3

Masz świadomość, że taką kasę pracując za 4 tyś miesięcznie zarobisz po dwustu tysiącach lat? Nie przeszkadza Ci to, bez względu na poglądy polityczne. Media komercyjne zarabiają na utrzymanie dzięki reklamodawcą i to jest normalne.

10:18, 01.12.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ddwloclawek.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%