Jeśli lubicie jeść ryby i owoce morza, to raczej nie jesteście zadowoleni z tego, co możecie kupić w marketach. W trzech włocławskich sklepach rybnych "Dary morza" znajdziecie m.in. paellę, zupę rybną z dorsza i specjały z dzikim, a nie hodowlanym łososiem, np. marynowanym w żubrówce. Wszystko świeże, bo codziennie przygotowywane w wytwórni na Zawiślu. Dla DDWloclawek o tajnikach powstawania oryginalnych potraw z ryb i owoców morza mówi założyciel marki "Dary morza", właściciel przetwórni rybnej, hurtowni oraz sklepów rybnych, Paweł Charaszkiewicz.
Powiedzieć o Pawle Charaszkiewiczu, że w kwestii ryb jest ekspertem to mało. Siedzi w tym biznesie od 23 lat. Ryby są po prostu jego pasją. To słychać, kiedy o nich opowiada. Do tego sam wymyśla dania z ryb i owoców morza, które można kupić w jego sklepach.
Najczęściej wszystko zaczyna się od podróży.
- Dużo podróżuję i wszędzie staram się jeść miejscowe dania, a potem te smaki odtwarzać. Uważam, że umiem to robić - mówi Paweł Charaszkiewicz. - Druga ważna kwestia to dobór składników, świeżość, odpowiednie proporcje. Chciałbym żebyśmy jedli rzeczy robione bez konserwantów. U nas podstawa to ryba, zioła i przyprawy, bo dobra kuchnia jest prosta. Soli praktycznie nie używam. Korzystam z sosów sojowych.
Wśród najnowszych specjałów, które kupimy w sklepach "Dary morza" jest zupa rybna. - To nie jest żadna zupa z odrzutu! - podkreśla właściciel "Darów morza". - Powstaje na bazie filetów z łososia, dorsza, wyłącznie z naturalnych składników, bez soli. Jest zabielana mleczkiem kokosowym
W sklepach rybnych Charaszkiewicza znajdziemy też śledzia z dodatkiem suszonych pomidorów, kaparów, oliwek i czosnku ("Tu liczy się zapach, który kojarzy się z Włochami", zaznacza twórca dania.), albo marynowanego w sosach sojowych z miodem i chili, albo z dodatkiem żurawiny, migdałów i pomarańczy w sosie z miodu, octu winnego i oleju ("Śledź jest tak elastyczny smakowo, że można go podać i z dodatkiem czekolady i z dodatkiem pieprzu", przekonuje Charaszkiewicz).
Jak duża jest różnica między rybą kupioną w markecie, a tą od Charaszkiewicza przekonamy się, próbując kolejnego dania wymyślonego przez właściciela "Darów morza" - dzikiego łososia własnoręcznie filetowanego, marynowanego z żubrówką, który zanim trafił do alkoholu został jeszcze obsypany mieszanką cukru, kopru i soli. Potem jest krojony jak carpaccio i zanurzany w oleju.
Wzorowaną na hiszpańskiej paellę z małżami, krewetkami i kalmarami, której podstawą jest ryż gotowany nie w wodzie, ale w bulionie rybnym, też w "Darach morza" znajdziemy. - W Hiszpanii paella zawsze smakuje inaczej, bo robi się ją tak, jak my robimy bigos - wrzuca się wszystko i co wyjdzie, to wyjdzie. Nasza paella jest powtarzalna, bo opieramy się na stałej recepturze, ale jeśli klient chce, mogę zrobić pikantniejszą, albo bardziej łagodną. Puszę się dosłownie tym daniem, bo jest świetne. Zbiera same pochwały - mówi Paweł Charaszkiewcz.
Niezapomnianym przeżyciem kulinarnym będzie spróbowanie cateringu z "Darów morza". - Można zamówić u nas kolację dla dwojga, a maksymalnie dla 10 osób - mówi Paweł Charaszkiewicz. - To dania z pierwszej ligi, np. tatar z dzikiego łososia, owoce morza.
Nim dania autorstwa Charaszkiewicza trafią do sprzedaży są testowane. - Najpierw serwuję je rodzinie i znajomym. Muszą smakować mi, potem mojej żonie, mojemu ojcu i mojej matce - nie kryje Paweł Charaszkiewicz. - Później danie idzie szerzej, bo wśród znajomych. Potem zatwierdzenie i rozpoczynamy cykl produkcyjny. Partie są małe. Fenomenem jest to, że są przygotowywane codziennie i dlatego są zawsze świeże. Do tego duża rotacja - często wprowadzamy nowe produkty.
Czego możemy się wkrótce spodziewać w "Darach morza"? - Zobaczymy gdzie wyjadę w tym roku - mówi Paweł Charaszkiewicz.
Sklepy "Dary morza":
- ul. Dziewińska 19
- ul. Traugutta 19 A
- ul Żytnia 66/68.