NAZNACZENI PRZEZ KOLEJ: "Każdy się obudzi, jak będzie za późno"

Wiktor w Modzerowie mieszka od urodzenia. Odkąd kilka lat temu wszedł w dorosłe życie, planował pozostanie w rodzinnej wsi. W ostatnim czasie jego plany na przyszłość gwałtownie zderzyły się z innymi planami: budowy ogromnej inwestycji kolejowej, która ma przebiegać przez sam środek Modzerowa.

Rozmowa została przeprowadzona w ramach cyklu „Naznaczeni przez kolej”, w którym oddajemy głos mieszkańcom włocławskiego osiedla Rybnica oraz Modzerowa i Józefowa. Rozmawiamy zarówno z tymi, którzy mieszkają na tych terenach od pokoleń, jak i z tymi, którzy niedawno się tu wybudowali lub dopiero mieli takie plany – o emocjach, strachu i wpływie wielkich planów inwestycyjnych na ich codzienne życie.

ddwloclawek.pl: Od kiedy Twoja rodzina mieszka w Modzerowie?

Wiktor: Dom, który tutaj stoi, był pobudowany w 1973 roku, ale wcześniej na tej samej działce dom stał przy drodze. Jest więc to ziemia, która przechodzi z pokolenia na pokolenie. Mieszkam w nim z całą rodziną, z dziadkami, rodzicami.

Czy kiedykolwiek wcześniej przypuszczaliście, że obszar Modzerowa może być wykorzystywany inwestycyjnie?

Absolutnie nie. Jak się tutaj urodziłem, to nawet tej drogi asfaltowej nie było w takiej formie, w jakiej ona jest dzisiaj, a jedynie utwardzona droga żużlowa. Nie było żadnego chodnika. To była spokojna okolica, tutaj nic się w zasadzie nie działo. Z biegiem czasu, jak miałem ok. 14-15 lat, dopiero zaczęli robić tę drogę i wtedy Modzerowo zaczęło się rozbudowywać. Jednak nikt nie sądził, że nagle coś takiego się stanie, że jedna z większych inwestycji transportowych będzie nam przejeżdżać pod samym domem.

A obecnie znane możliwe warianty przebiegu torów daleko przebiegają od Waszego domu?

Jeden wariant przechodzi przez dom sąsiadów. Czyli tak naprawdę 50 m od okna mogę mieć pociąg, jeżeli ten wariant zostałby wybrany. Nawet jeśli ostatecznie CPK zdecyduje się na któryś z wariantów bliżej Włocławka, też nie będzie to dla nas korzystne. W trakcie samych prac będą jakieś remonty, objazdy, a kolejnym utrudnieniem będą ogromne korki i zatory. Na trasie Włocławek-Płock transport idzie pełną parą, jakbyśmy mieli zliczyć liczbę samochodów na minutę, to byłoby to na pewno co najmniej 20. Jeśli to zaczęłoby się kumulować w przypadku prac przy inwestycji, to samochody ustawiałyby się do ronda i tak by było przez dłuższy czas.

Ten teren nie był jeszcze do niedawna terenem zalewowym?

Tak mogło być, dlatego na przykład mamy prąd czy światłowód po słupach, gdzie w wielu innych miejscach większość kabli idzie pod ziemią. To wynika z wysokiego poziomu wód gruntowych.

W tej chwili znajdujemy się tuż przy drodze Włocławek-Płock, przy kościele w Modzerowie. Jak daleko stąd sięga ten obszar z wysokim poziomem wód gruntowych?

Na pewno za kanałek [Kanał Zuzanka – przyp.], za tamten mostek, który jest ok. 700 m dalej.

Tu są w ogóle jakieś ograniczenia w zabudowie?

Nie mam pojęcia. My innych ograniczeń nie doświadczyliśmy, Na pewno jednak te kable nad ziemią są pewnym symbolem.

Czyli do tej pory żyliście po prostu w przeświadczeniu, że mieszkacie na obszarze trudnym inwestycyjnie, nawet jeśli chodzi o inwestycje prywatne, a tu nagle w październiku w zeszłym roku dowiadujecie się z Internetu, że…

… że pociąg będzie jechał zaraz obok domów. Tak.

Były obok Was prowadzone odwierty w celu wykonania badań geologicznych?

Nie, u nas nikt nie wyraził zgody. Wiem, że teraz prowadzą odwierty na ulicy Topolowej w Modzerowie.

Jak wy, osoby mieszkający obok Wisły od pokoleń, oceniacie ten pomysł budowy mostu kolejowego przez Zalew?

On nie ma sensu. Mieszkając nad samą Wisłą niejednokrotnie nad nią byliśmy i pamiętam na przykład jak było zagrożenie powodziowe widzieliśmy spuszczoną wodę i mogliśmy zobaczyć, jak wygląda dno rzeki, stąd wiemy i czujemy, co tam leży. To jest po prostu straszny syf, ten smród czuć nawet jak się przechodzi obok Wisły.

Czyli obawiacie się, że ruszenie tego dna może mieć negatywne konsekwencje?

To by była katastrofa ekologiczna. Jakiekolwiek prace, które miałyby na celu podniesienie osadów z dna rzeki, wśród których jest masa metali ciężkich (co potwierdzały badania), spowodują wzbicie się ich w górę, a następnie przepompowanie dalej za tamę. To może stworzyć spore zagrożenie dla środowiska. Ryzyko nie jest więc tylko lokalne, ale ogólnopolskie. Zdziwiło mnie też, że Wody Polskie nie zdecydowały się użyć tego argumentu, a posłużyli się jedynie takim, że lodołamacze muszą swobodnie przepływać pod mostem.

A byliście na spotkaniu konsultacyjnym?

Nie.

Skąd więc czerpiecie wiedzę o tym, co się dzieje?

Z Internetu, na przykład z lokalnej grupy na Facebooku. Stamtąd się na przykład dowiedziałem o odwiertach geologicznych, które ostatnio były wykonywane przy ul. Topolowej w Modzerowie. Dziadkowie mniej wiedzą o sprawie, bo nie mają takiego jak ja źródła informacji.

Ale te plany wzbudzają w nich niepokój?

Tak, zdecydowanie. Moi dziadkowie najbardziej obawiają się tego, że będą się musieli wyprowadzić, bo jednak – tak jak mówi powiedzenie – starych drzew się nie przesadza. To są ludzie, którzy już mają ponad 70 lat, więc jeżeli oni tu spędzili całe życie, to jest dla nich niewyobrażalny cios, że mają się w jednym momencie wyprowadzić, zostawić cały swój dorobek życia i pójść stąd, szukać czegoś innego.

A nie przekonują ich odszkodowania, jakie mają dostać za działkę i dom?

A co nam dadzą pieniądze? To jednak są wspomnienia, one nie mają ceny.

Czy kwestia ewentualnego wysiedlenia to jedyna wasza obawa?

Nie, jedną z nich jest jeszcze bezpieczeństwo, zwłaszcza dla kolejnych pokoleń. Ja na przykład planuję tutaj zostać i tutaj mieszkać, tu się urodziłem, to moja ojcowizna i chciałbym tutaj żyć. Jako dziecko sam biegałem po Modzerowie, jeździłem na rowerze, ganiałem się z chłopakami po lasach, po polnych drogach. Nie wyobrażam sobie, żebym miał puścić swoje dziecko gdzieś, gdzie będą przechodzić tory, na które może ono wejść i skończy się to tragicznie.

A nie docierają do ciebie argumenty zwolenników budowy kolei, że gdzieś przecież trzeba poprowadzić tę inwestycję, a Państwo przecież zapłaci za utracony majątek?

Ale przecież odszkodowanie dostaną tylko ci, którzy zostaną wywłaszczeni. A ludzie, którzy mieszkają i będą mieszkali obok tego, nie dostaną nic. Więc co to za argument? Zwłaszcza że nadal nie wiemy, przez czyją ziemię będą te tory przechodzić.

Wierzycie, że odszkodowania zrekompensują tym wywłaszczonym utratę domów?

Nie. Myślę, że na dzisiaj takim dobrym odszkodowaniem dla osób, które muszą zostawić cały swój dobytek życia w tym miejscu, które zostanie po prostu zrównane z ziemią, musiałaby być kwota ok.

1,5 miliona – za taki jeden dom, gdzie tutaj ludzie mają naprawdę duże działki, mają dużo ziemi i mają duże domy. Trzeba jeszcze znaleźć nowe miejsce i pobudować ten dom raz jeszcze. Choć myślę, że jakby uwzględnić konieczność wykonania pełnego wykończenia, ogrodzenia, ogrodu – to te 1,5 miliona to jest zaniżona kwota. Dodatkowo budowa domu wiąże się z tym, że musimy gdzieś mieszkać w tym czasie, więc dochodzi jeszcze dodatkowy koszt na wynajem mieszkania.

Czy wy, jako mieszkańcy Modzerowa, czujecie się wysłuchani przez przedstawicieli CPK?

Nie, absolutnie nie. Tak naprawdę – jeżeli nasze rozmowy, nasze pomysły i nasze uwagi cokolwiek by dały, to ten plan budowy tu kolei już by nie istniał. Ewentualnie plany zostałyby zmienione w taki sposób, żeby żadnemu człowiekowi nie wadzić. Aktualnie nie ma takiego wariantu rozpatrywanego. Rozsądniejszy wydaje się wariant za tamą, bo tam po pierwsze jest mniejsza droga do pokonania przez Wisłę, po drugie narusza się mniej terenu, gdzie ludzie mieszkają, bo w zdecydowanej większości tory są tam prowadzone przez tereny przemysłowe. Choć oczywiście i w tym wariancie są ludzie, których trzeba wysiedlić, np. w Kulinie. Więc żaden z tych wariantów nie będzie w pełni dobry. Tak naprawdę, jeżeli chcemy już coś zrobić z infrastrukturą kolejową i zbudować ewentualnie taki port, o wiele mniejszym nakładem możemy poprawić obecną infrastrukturę zamiast budować nową.

Problemem jest to, że ludzie nie potrafią zabrać głosu w swojej sprawie. Część z nich zostanie wysiedlona, inni będą musieli zmagać się z takimi problemami jak hałas przez 24 godziny na dobę.

Dodatkowy hałas, bo przecież już macie tu ruchliwą drogę.

Tak, ale natężenie hałasu, które jest w stanie wygenerować taka droga – przy uwzględnieniu, że prawie każdy dom tutaj jest od tej drogi odsunięty i odgrodzony jakimś żywopłotem, drzewami, krzewami – nie jest takie wielkie. Pociąg generuje o wiele większy hałas.

Zwłaszcza, że w Modzerowie tory będą na estakadzie.

Tak i do tego będą przechodzić przez teren otwarty, więc hałas będzie niósł się dalej. Myślę, że jak ta inwestycja dojdzie do skutku to naprawdę lepiej zostać wywłaszczonym niż zostać tu i żyć obok tych torów. Ta inwestycja zabierze cały urok tego miejsca. Ludzie stąd często chodzą na spacery nad Wisłę, jak zbudują tory dojście do rzeki nie będzie możliwe. W tej chwili z przystani we Włocławku możemy wałem dostać się do Dobiegniewa, ta inwestycja przerwie nam tę drogę w połowie. Przez to wszystko jeszcze nasze grunty bardzo stracą na wartości.

Jak inni mieszkańcy Modzerowa odnoszą się do tych planów?

Masa ludzi nie zwraca na to uwagi, bo nie mają takiego dostępu do informacji jak my, którzy korzystamy z Internetu. Myślę, że niektórzy mogą o tych planach nadal nie wiedzieć. Ogólnie, na co dzień, ludzie nie zwracają na to uwagi, ale każdy się obudzi, jak będzie za późno. Wszyscy zaczną się przejmować w momencie jak zobaczą, że wjeżdża tutaj ciężki sprzęt i zaczynają budować nasyp. Wtedy wielu ludzi może stanąć przeciw tej inwestycji i mocno utrudnić budowę.

Może myślą, że nie mają na to wpływu?

Na mało rzeczy w tym kraju mamy wpływ… Myślę, że decyzje w naszej sprawie już są podjęte.

Rozmawiała Joanna Borkowska. 

ZOBACZ TEŻ: 

• NAZNACZENI PRZEZ KOLEJ: "Pierwszy raz w życiu nie wiem, co mnie czeka"

• NAZNACZENI PRZEZ KOLEJ: "Wiele nocy przepłakałam"