Zamknij
Ważne

"Te wszystkie gadżety to tylko obrazki. Zabijają coś, co młodzi ludzie bardzo w sobie szanują: wyobraźnię" [wywiad]

10:35, 03.12.2015
Skomentuj Jan Polak w trakcie "Bulwaru Teatru" w sierpniu 2015 r., fot. Radosław Wiankowski Jan Polak w trakcie "Bulwaru Teatru" w sierpniu 2015 r., fot. Radosław Wiankowski

"Casting to ładnie i obiecująco brzmiące słowo. Wielu młodym kojarzy się z błyskawiczną karierą, szklanym ekranem, popularnością. W teatrze, szczególnie tym - jak to ładnie kiedyś nazywano - ochotniczym, nie o to chodzi. Tu odnajdują się ci, którzy potrafią zrozumieć, że na prawdziwy sukces trzeba ciężko zapracować" - rozmawiamy z Janem Polakiem, dyrektorem Teatru Impresaryjnego i kierownikiem artystycznym Teatru Ludzi Upartych.

Coraz częściej słychać głosy, że teatr stał się elitarną rozrywką dla mniejszości. Ale z drugiej strony obserwuję, że na widowni niemal zawsze macie komplet widzów i nie narzekacie na brak zainteresowania. To jak właściwie jest z tym teatrem?

Obliczono, że około 1% ludzi na świecie regularnie odwiedza teatr. Gdybyśmy tę statystykę przełożyli na Włocławek, to powinno do nas przychodzić ok 1000 widzów. A tymczasem w ubiegłym sezonie (przedłużonym o 2 miesiące, bo wprowadziliśmy się do wyremontowanego budynku 26 maja) mieliśmy ponad 100 tys. widzów i około 400 różnych działań, imprez- głównie spektakli teatralnych. Najbardziej mnie cieszy, że mniej więcej 1/3 naszego repertuaru, to własne produkcje, spektakle Teatru „Skene” i Teatru Ludzi Upartych. Te zespoły mają stałą, wierną i bardzo dużą widownię.

Tak wielu ludzi we Włocławku jest żywo zainteresowanych kulturą?

Proszę sobie wyobrazić, że Włocławek i Częstochowa „dostarczają” najwięcej aktorów do polskiego teatru. Oczywiście, proporcjonalnie do ogólnej liczby mieszkańców. Odkładając jednak na bok statystykę: Włodzimierz Gniazdowski dał polskiemu teatrowi kilkudziesięciu aktorów, drugie tyle ludzi związanych ze sceną na inne sposoby, tysiące świadomych widzów. Moi wychowankowie z teatrów „Próba” i Teatru Ludzi Upartych grają na wielu polskich scenach, pracują w teatralnych działach literackich, prowadzą własne zespoły. Tu, we Włocławku zarazili się teatralną pasją na całe życie. Niektórzy do nas wracają.

Jako aktorzy, czy jako publiczność?

Wielu wraca, by znowu wejść na scenę. Ania z Zielonego Wzgórza ( Teatr Ludzi Upartych, premiera 2002 rok), gra teraz w ostatniej naszej realizacji „Między nami dobrze jest”. Chłopak, który debiutował w „Lokomotywie”, a widownię ujął przede wszystkim swą rolą w „Białych nocach”, skończył studia, wrócił do Włocławka i zagrał w „Serenadzie”.

Teatr Ludzi Upartych to amatorzy ?

Głównie amatorzy, choć są w tej chwili w zespole dwie profesjonalne aktorki.

Działacie na podobnej zasadzie jak popularny wśród dzieci Teatr Skene. Organizuje Pan też castingi, tak jak dwa razy w roku robi to Teatr Skene?

Od kilku lat nie, bo i bez nich mamy bardzo dużo chętnych do pracy w zespole. Rdzeń zespołu to osoby dorosłe, na stałe związane z naszym miastem i „upartymi”. Młodzież pojawia się u nas na kilka lat, od 1, 2 klasy gimnazjum do matury. Niektórzy pozostają na dłużej, jeśli wybierają studia tutaj, we Włocławku. Mam w tej chwili około 30 osób w zespole. Część gra, część czeka na „swoją kolej”.


"Bulwar Teatru", sierpień 2015 r., fot. Radosław Wiankowski

A więc osoba, która nagle w wieku 30 lat odkryje w sobie talent aktorski i chciałaby dołączyć do was, nie ma na to szans?

Każdy, kto ma w sobie wystarczająco dużo zapału, pasji, determinacji, z łatwością znajdzie do nas drogę. Ostatni „dowód” na to ma na imię Paweł i gra w „Między nami dobrze jest” rolę Aktora. Wszedł do teatru, powiedział, że chce spróbować, potem na próbach udowodnił, że to nie był słomiany zapał.

Wydaje się jednak, ludzie po prostu o tych możliwościach nie wiedzą. Casting jest jednak pewną formą ogłoszenia o naborze…

Casting to ładnie i obiecująco brzmiące słowo. Wielu młodym kojarzy się z błyskawiczną karierą, szklanym ekranem, popularnością. W teatrze, szczególnie tym- jak to ładnie kiedyś nazywano- ochotniczym, nie o to chodzi. Tu odnajdują się ci, którzy potrafią zrozumieć, że na prawdziwy sukces trzeba ciężko zapracować. I nie zawsze mierzony on jest wspomnianą już telewizyjną popularnością. Wielu moich wychowanków ceni sobie to, że nauczyli się wyraźnie mówić, prawidłowo operować głosem i ciałem, panować nad tremą. To ułatwia życie w wielu tak zwanych społecznych sytuacjach. Zbyt często słyszymy nie mowę, tylko mruczenie pod nosem, zbyt często odbieramy od innych nie zdania, tylko sms-owe skróty.

Czy zatem w tym świecie smsów i skrótów teatr może być jeszcze atrakcyjny dla ludzi?

Może. I jest! To miejsce w którym dochodzi do spotkania żywych ludzi- tych na scenie i tych , którzy przyszli ich oglądać. To spotkanie z drugim człowiekiem, z jego ciepłem, oddechem, zapachem i najważniejsze- jego emocjami. Coraz mniej tego mamy w naszych czasach i na niektórych to robi niesamowite wrażenie.

Na niedzielnych spektaklach familijnych zawsze jest pełna sala- i to pomimo wielu rozrywek, jak choćby wyjście do kina, do galerii handlowej czy do Mc Donald’s. Czyli rodzice widzą, że teatr jest dla dzieci wartościowy. A wy wystawiacie na przykład spektakl, który był grany już 100 razy…

Ta „setka” pękła w historii „upartych” już dwukrotnie, a teraz zmierza ku niej „Pchła Szachrajka”. To spektakl interaktywny, odbywa się w sali kameralnej, w przestrzeni w której widownia jest zintegrowana z aktorami. Dzięki prostym zabiegom inscenizacyjnym widzowie uczestniczą w widowisku i bawią się nim na równi z aktorami.

Ten spektakl realizuje Teatr Ludzi Upartych? Czyli ludzie, którzy pracują tu bez wynagrodzenia?

Tak. Teatr Ludzi Upartych to grupa, która działa społecznie. Ja jestem dyrektorem Teatru Impresaryjnego i za to otrzymuję wynagrodzenie, natomiast moja praca z Teatrem Ludzi Upartych to wyłącznie pasja, którą realizuję wieczorami i w weekendy. Członkowie grupy działają tak samo: uczą się, pracują, a wolny czas poświęcają teatrowi. Bywa, że muszą brać urlopy, żeby zagrać jakiś cykl przedstawień.

To pokazuje, jak bardzo ci ludzie angażują się w to przedsięwzięcie.

Bardzo! Teatr Ludzi Upartych ma już 63 lata.

Jakie były jego początki?

Tuż po wojnie życie odradzało się we wszelkich postaciach, a kultura i rozrywka stanowiły dla ludzi dowód, że są wolni, że znowu mogą mówić po polsku, sycić polską literaturą, teatrem. We Włocławku już 1945 roku powstał pierwszy zespół teatralny: Teatr Ziemi Kujawskiej. Niestety, szybko się rozpadł. W latach pięćdziesiątych Czesław Andrzejkowicz, ówczesny redaktor Gazety Kujawskiej, Zdzisław Arentowicz, znany regionalista, Adrian Turczynowicz i Włodzimierz Gniazdowski powołali Teatr Związku Nauczycielstwa Polskiego, nazwany sporo lat później Teatrem Ludzi Upartych. Pierwszą premierę „Cyrulika Sewilskiego” reżyserował Mieczysław Walewski, następnie zespołem przez 10 lat zajmował się Włodzimierz Gniazdowski, potem Tadeusz Kieloch, Stanisław Strubiński, Waldemar Manowski i od 2001 roku ja.

Na przestrzeni lat zmieniał się charakter zespołu?

Za Gniazdowskiego i Manowskiego był to teatr głęboko tradycyjny i klasyczny. Grało się klasykę polską i światową, najczęściej z kręgu lekturowego, żeby zapewnić sobie publiczność. Pod koniec ubiegłego wieku, kiedy świat wokół nas bardzo się skomercjalizował, upartym było szczególnie trudno. Łatwy dostęp do profesjonalnego teatru, video, internet odebrały widownię takim amatorskim grupom. Aktorzy-amatorzy zniechęcali się, odchodzili z zespołu. W 2001 roku zastałem w zespole 3 osoby! Trzeba było zacząć od odbudowania grupy.


"Między nami dobrze jest" Teatru Ludzi Upartych, fot. archiwum Teatru Impresaryjnego

Od 2001 roku zmienił się wasz repertuar? Wyszliście poza klasykę?

Starałem się i staram „trzon” zespołu przeprowadzić przez różne gatunki literackie i różne teatralne style. Graliśmy klasykę: od „Antygony” począwszy, przez Moliera, Czechowa, Bułhakowa, Dostojewskiego, Gogola i Fredrę. Graliśmy także przedstawienia z kręgu teatru absurdu: Mrożka, Różewicza, Witkacego. Graliśmy też różne tytuły dla dzieci. Ostatnio przyszła pora na Masłowską.

Dla aktorów stanowiła wyzwanie?

Tak. Jesteśmy przyzwyczajeni do takiej budowy dramatu, którą opisał 2000 lat temu Arystoteles w swojej „Poetyce”. Jedność miejsca, czasu, akcji. U Masłowskiej akcja może dziać się wszędzie, czas nie istnieje, zdarzenia są od siebie oderwana i nie zachowują logiki przyczynowo- skutkowej do której przywykliśmy. Musieliśmy wszyscy przyjąć, że świat poznaje się nie tylko za pomocą zmysłów, że obok empirii istnieje transcendencja.

To trudny przekaz.

Pociągający, ale rzeczywiście trudny. Na dodatek, niektórzy aktorzy, szczególnie kobiety musiały przekroczyć pewne granice związane z fizycznością, wiekiem, płcią.

A jak publiczność reagowała na to przedstawienie?

Fenomenalnie. Zwłaszcza młodzież. Chwytali wszystkie dowcipy, ale też odebrali pewną gorycz, którą ten tekst niesie. Takie reakcje, to dla nas wszystkich najlepsza nagroda za miesiące pracy.

Dzisiejsza młodzież jest lepsza czy gorsza niż jeszcze kilkanaście lat temu?

Ja myślę, że dokładnie taka sama, jeśli chodzi o predyspozycje, zdolności i wrażliwość. Zmienia się świat w którym się ona wychowuje. W internecie robi się „klik” i już się jest w Australii, „klik” i jesteśmy w Średniowieczu, „klik” i mamy 23 wiek. Oni nie mają kłopotu z surrealizmem, absurdem, umownością.

Czy teatr musi zatem dostosować się do tego współczesnego widza wychowanego w internecie?

To wszystko powinno odbywać się w granicach rozsądku. Nie można zupełnie bezkrytycznie pójść za oczekiwaniami widza. Na przykład: wszelka elektronika bardzo w teatrze się przydaje, ale oparcie na niej całego spektaklu powoduje, że odbiór staje się męczący.

Ostatnimi czasy obserwujemy powolny powrót do sprawdzonych, tradycyjnych form. Może teatr - jako ostoja bezpiecznej tradycji - znów staje się modny?

Bardzo możliwe. Te wszystkie współczesne gadżety to tylko obrazki. Zabijają coś, co szczególnie młodzi ludzie bardzo w sobie szanują: wyobraźnię. A teatr to jest wyobraźnia.

(J.B)
Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(7)

Moim zdaniem...Moim zdaniem...

2 7

Polak: "Zabijają coś, co młodzi ludzie bardzo w sobie szanują: wyobraźnię"
-----
Szanowny Panie... Miałem dotychczas lepsze zdanie o Pana elegancji wysławiania się, o pańskiej umiejętności artykulacyjnej. Zakładam, że to wyżej przedstawione przeze mnie zdanie jest jedynie periodycznym, przypadkowym lapsusem, jaki Pan się wydarzył. Wszak jest Pan od lat związany z włocławską - i chyba nie tylko miejscową - dziedziną kultury życia ludzkiego, dla której piękno języka, niewątpliwy powab prezentacji własnych myśli, konstatacji, skojarzeń - jest niczym CREDO, dla osoby religijnej. To winno być dla osób związanych w swym życiu szczególnie zawodowym wręcz najważniejsze, szczególnie w wypowiedziach potem upublicznianych.

To zdanie jest wzorcowym oksymoronem... Stać Pana chyba, na rozumne, logiczniejsze tworzenie wypowiedzi. Ludzie bowiem, którzy szanują w sobie wyobraźnię, mając także umiejętność rozumnego myślenia nie będą korzystać z gadżetów stępiających - jak Pan uważa - wyobraźnię!
Jeżeli jednak to robią, używając tych "gadżetowatych" usprawnień życiowych - bo tak bywa, to znaczy, że nie szanują swej wyobraźni.
Wniosek zatem prosty, jeżeli ktoś coś (wyobraźnię) zabija(!) - to jasną rzeczą jest, że jej nie szanuje!

11:59, 03.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

szasza

3 2

To co pan robi jest piękne cudowne i oby pan robił to dalej
Bo znaleźć następcę pana będzie trudno drugiego takiego nie ma
a może by można zaprosić do teatru Alicję Majewską ,Janusza Radka , a może zespół Lemon. Pan pomyśli frajda niesamowita byłaby pozdrawiam i proszę tak trzymać dalej

15:03, 03.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

hehhehehhe

1 2

"~Moim zdaniem... " może najpierw przeczytaj co oznacza słowo "artykulacja"... :) . Na przedstawieniu natomiast byłem i POLECAM !

15:04, 03.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

FircykFircyk

2 3

Panie dyrektorze, czy to wywiad sponsorowany ? Czytałem, że będzie miał pan nową fontannę, to rozumiem iż idą zmiany, zmiany, zmiany...

16:30, 03.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Moim zdaniem...Moim zdaniem...

3 1

~hehhe / 15:04, 03.12.2015

Jak ja lubię wypowiedzi takich imbecylowatych - jak ty - mentorów, ponieważ rozbawiają ludzi w ponure jesienny wieczory.
Napisz coś jeszcze "mądrego", będzie weselej.
---
...a sam czytac nie umiesz, chłoptasiu? :D
hmmm ...może i umiesz, ale z rozumieniem chyba znacznie gorzej. :D

19:18, 03.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ira ira

1 0

czy wy musicie niszczyć wszystko co jest mądrzejsze od was
Ma facet głowę i prowadzi świetnie teatr i zobacz ile się tam dzieje
kiedy tak było
ale ze robi to go zniszczyć,a to sie źle wypowiada , a to zle stąpa ,a to źle ze chodzi do przodu a pewnie powinien do tyłu
co za ludzie ku... Na czarny ląd z nimi

07:43, 05.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

jaja

1 0

"Moim zdaniem" musiał się gdzieś dowartościować... Napisał, sto razy przeczytał. Wzruszył się swoją elokwencją, nawet uronił łezkę - "Jestem Wielki"!!!! "jaki Pan się wydarzył"? Nie rozumiem. Widzisz potknięcia zdarzają się wszystkim, nawet tobie! Nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Więcej pokory i szacunku dla innych. Miłego dnia!

08:49, 05.12.2015
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%