Zamknij

Polacy lekiem na kryzys. Włoska ziemia obiecana

artykuł sponsorowany + 10:10, 28.01.2019 Aktualizacja: 10:12, 28.01.2019
Skomentuj

Liga włoska od kilku już sezonów jest miejscem gdzie świetnie zadomowili się Polscy zawodnicy. W kadrach klubów Serie A jest ich obecnie aż 16. Większą kolonie mają tylko Brazylijczycy, Argentyńczycy, Chorwaci i Serbowie. Co więcej występy Polaków trudno zaliczyć do anonimowych. W klasyfikacji strzelców biało-czerwoni zajmują trzecie miejsce po Włochach i Argentyńczykach. Nie sposób przypomnieć sobie okienka transferowego gdzie choćby nie byłoby głośno o jakimś transferze na linii Polak – włoski klub. To zaskakująca tendencja, bo jeszcze do 2013 roku mogliśmy „chlubić się” występami w sumie jedynie 13 zawodników na najwyższym poziomie rozgrywkowym we Włoszech.

Niezapomnianą karierę na Półwyspie Apenińskim zbudował Zbigniew Boniek. Jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiej piłki grał w dwóch legendarnych włoskich ekipach. Juventusie z którym zdobył m.in. Puchar Europy oraz w Romie, gdzie przez kibiców został wybrany do grona najlepszych piłkarzy w historii klubu.
Za jego przykładem poszło niewielu. Jego kompan z reprezentacji Władysław Żmuda we Włoszech grał u końca swojej kariery zaliczając 50 spotkań. Później i graczy i występów było jak na lekarstwo. Piotr Czachowski czy Dariusz Adamczuk tak naprawdę w Italii zaliczyli tylko epizody. Przez wiele lat polskim rodzynkiem w Serie A był Marek Koźmiński. Do tej pory ten lewy obrońca Udinese i Brescii jest polskim rekordzistą w liczbie występów w Serie A. Obecny wiceprezes PZPN uzbierał ich 207

Włoskie szczyty były zbyt wysokie

Dlaczego szczególnie w latach 90 i na początku XXI wieku tak mało polskich zawodników występowało we Włoszech? Trzeba pamiętać, że wtedy Serie A świeciła swoje triumfy. Przez wielu uznawana była za najlepszą ligę świata, a na arenie europejskiej potwierdzały to takie kluby jak AC Milan, Juventus czy Inter, ale Roma Lazio czy nawet Parma nie pozwalały również o sobie zapominać.
We Włoszech grali najlepsi z najlepszych, a żeby tam się dostać trzeba było idealnie wpasować się w styl gry włoskich ekip. To nie tylko doskonała znajomość taktyki, świetna gra w obronie, ale też ogromne umiejętności techniczne, które pozwalały przechytrzyć najlepsze defensywy świata. Roberto Baggio, Paolo Maldini, Alessandro del Piero, Andrea Pirlo to nie były „produkty”, które wychodziły z rąk polskich szkoleniowców.
Wielki kryzys włoskiej piłki
Przełom nastąpił parę lat temu. Włoska piłka po aferze korupcyjnej z początków wieku wychodziła mocno poobijana. Co prawda reprezentacja na przekór wszystkiemu zdobyła w 2006 roku Mistrzostwo Świata, a Milan (w 2007 roku) i Inter (2010) zdobywały jeszcze Ligę Mistrzów, ale był to łabędzi śpiew włoskiej piłki. Do kłopotów korupcyjnych, doszedł kryzys ekonomiczny całego kraju. Stadiony we Włoszech choć nadal wypełnione fanatycznymi kibicami często przypominały (i nadal przypominają) obiekty, których czas słusznie już minął. W europejskich rankingach niegdysiejsi giganci zostali zepchnięci przez zespoły z Anglii, Hiszpanii czy Niemiec. Na pewien czas Włosi stracili nawet jedną drużynę w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Z kryzysu Serie A wychodzi powoli, mozolnie acz konsekwentnie. W kilku klubach doszło do zmian właścicielski i swoje środki na działalność zespołów przeznaczają biznesmeni z Azji czy z USA. Jednak nadal nie jest ich na tyle dużo, żeby sprowadzać i opłacać największe gwiazdy, które wybierają Hiszpanię czy Anglię, bo Cristiano Ronaldo jest tylko wyjątkiem.

Kadry klubów z ligi włoskiej muszą być budowane w sposób wyważony. Oczywiście, te największe kluby coraz mocniej inwestują, ale nadal robią to mając z tyłu głowy zysk ze sprzedaży swoich zawodników do jeszcze bogatszych lig. Do tego w ostatnich latach kryzys przechodzi włoskie szkolenie, a właściwie przejście zawodników z wieku młodzieżowego (nadal spore sukcesy Włochów) do seniorskiej piłki. A duże kadry zespołów (aż 23 zawodników zgłoszonych do spotkania) trzeba kimś zapełnić i jeszcze przydałoby się, żeby ich utrzymanie nie powalało na kolana.

Polacy na pomoc

Tak naprawdę nową polską erę we włoskiej piłce możemy liczyć od Kamila Glika. Reprezentacyjny obrońca potrzebował kilku sezonów, żeby na trwałe zaistnieć w Serie A, ale zaimponował działaczom i trenerom przede wszystkim sumienna i rzetelną pracą. Polak nie marudził, gdy musiał usiąść na ławce tylko na każdym kolejnym treningu pokazywał, że to jednak jemu należy się miejsce w podstawowej jedenastce. Taką postawą zapracował na kapitańska opaskę w Torino, a kibice z bólem przyjęli jego odejście do Monaco.

Kolejnym zawodnikiem, który przeszedł długą drogę we Włoszech jest Piotr Zieliński. Była to nieco inna ścieżka, bo on do Włoch trafił jeszcze jako nastolatek. Piłkarz skrajnie różny od Glika udowodnił jedno. W Polsce również można znaleźć zawodników zaawansowanych technicznie. Można wymieniać dalej. Arkadiusz Milik czy Wojciech Szczęsny niemal od razu stali się ważnymi postaciami swoich drużyn. Jednak oni nie przyszli do Włoch bezpośrednio z Polski i kosztowali całkiem konkretne kwoty.

W tej wyliczance trzeba wyróżnić jeszcze jednego zawodnika i to chyba w dużej mierze dzięki niemu włoscy menedżerowie w pełni zaufali zawodnikom z polskiej ligi. Karol Linetty odchodził z Polski z łatką utalentowanego, ale wielu myślało, że zatonie we włoskim morzu. Tak się nie stało, a co więcej dał wyraźny sygnał, że za niewielką sumkę można mieć nie tylko uzupełnienie składu, ale ważnego dla drużyny piłkarza.
Za nim poszli Bartosz Bereszyński, Dawid Kownacki i rozchwytywany dzisiaj Krzysztof Piątek. Oczywiście są też przykłady mniej udane. O ile Piotr Jaroszyński jest uzupełnieniem składu i od czasu do czasu pojawia się w składzie Chievo, tak Arkadiusz Reca czy Michał Marcjanik jeszcze we Włoszech nie zadebiutowali. Ich utrzymanie kosztuje jednak na tyle mało, że nikt we Włoszech nie rozdziera z tego powodu szat.
Polacy są chwaleni we Włoszech z kilku powodów. Wspomnianej już rzetelnej pracy na treningach, nie wylewaniu żali gdzie popadnie, a także za świetną adaptację we włoskich warunkach. Skupienie na treningach pozwala im bardzo szybko wejść w wir ligi włoskiej, a niska cena sprawia, że chętnie się na nich stawia. Co więcej na kilku z nich można już sporo zarobić. Szczęsny, Zieliński, Milik czy Piątek jeśli odejdą ze swoich obecnych klubów to raczej nie za czapkę gruszek.

Artykuł opracowali eksperci Legalni bukmacherzy internetowi w Polsce https://kodybukmacherskie.pl/

Tajemnicą poliszynela jest też to, że sam prezes PZPN czasami bierze udział w promocji polskich zawodników. Oczywiście nie pośredniczy bezpośrednio w ich sprzedaży, ale Boniek jest bardzo szanowany w kręgach włoskiej piłki i z jego zdaniem bardzo się liczą na Półwyspie Apenińskim. Jeśli jakiś prezes klubu ma wątpliwości czy sprowadzić Polaka telefon do Bońka często je rozwiewa.

(artykuł sponsorowany)
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ddwloclawek.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%