Jeden kandydat PiS i wycofane poparcie dla Agaty Wojtkowskiej. Zaczęły się wyborcze przepychanki

Przedwyborcze przepychanki związane z walką o fotel burmistrza Lubrańca nabierają tempa. Szefowa struktur PiS w okręgu toruńskim wydała oświadczenie, w którym wskazuje, że jedynym kandydatem jej partii jest Jacek Kowalewski. W sztabie Agaty Wojtkowskiej z zaskoczeniem przyjęto natomiast wycofanie się z poparcia jej kandydatury polityka, który w drugiej turze wyborów w 2014 walczył o stanowisko z Krzysztofem Wrzesińskim.

W oświadczeniu wydanym w zeszłym tygodniu przez szefową struktur PiS w naszym okręgu można przeczytać, że jedynym kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko burmistrza Lubrańca jest Jacek Kowalewski. Ta deklaracja ma związek z faktem, że w wyborach, z ramienia Wspólnoty Samorządowej, startuje Stanisław Budzyński, wicestarosta powiatu włocławskiego od lat związany z PiS (znajdował się na listach partii m. in. w ostatnich wyborach do Sejmu).

- Żaden inny kandydat nie miał i nie ma umocowania prawnego, żeby posługiwać się logo Prawa i Sprawiedliwości, jak również twierdzić, że mam poparcie PiS czy jest w jakikolwiek sposób wspierany przez PiS. Wykorzystanie na materiałach czy w jakikolwiek inny sposób nazwy partii lub logo przez innych kandydatów jest złamaniem obowiązującego prawa i jednocześnie działaniem na szkodę partii Prawo i Sprawiedliwość. Każdy członek PiS, który startuje w wyborach samorządowych przeciwko kandydatowi popieranemu przez PiS czyli panu Jackowi Kowalewskiemu, zgodnie z obowiązującym statutem działa na Jego szkodę, a co się z tym wiąże na szkodę partii Prawo i Sprawiedliwość – napisała w swoim oświadczeniu Marzenna Drab, pełnomocnik okręgu toruńskiego PiS.

Jak udało nam się ustalić, póki co Stanisław Budzyński nie powoływał się na poparcie partii i nie korzystał z jej logo w rozpoczętej niedawno kampanii. Oświadczenie miało być działaniem wyprzedzającym, na wypadek, gdyby do takiej sytuacji doszło.

Małe zamieszanie w związku z poparciem kandydatki, a jak się później okazało – jego brakiem miało miejsce w Komitecie Wyborczym SLD, który wystawił do wyborów Agatę Wojtkowską. Żona prezydenta Włocławka liczyła na wsparcie Adama Aleksińskiego, który w 2014 roku również walczył o fotel burmistrza i przegrał w drugiej turze (zdobył ponad 43% głosów). Działacz startujący wtedy pod szyldem komitetu Gospodarność i Rozwój wziął udział w spotkaniu z osobami popierającymi kandydaturę Agaty Wojtkowskiej, jednak kiedy w mediach pojawiły się doniesienia o jego zaangażowaniu w kampanię kandydatki wystawionej przez komitet SLD, szybko je zdementował.

- (…) zaprzeczam, jakoby istniała z mojej strony zgoda na porozumienie w którym miałbym brać udział. Owszem, uczestniczyłem w spotkaniu pomiędzy wymienionymi w artykule podmiotami, jednak sceptycznie wypowiadałem się w sprawie przedstawionej kandydatury i dystansowałem się od planowanych działań tam zebranych osób. (…) Oświadczam, że w tych wyborach nie angażuję się na rzecz któregokolwiek kandydata, a moje nazwisko zostało wykorzystane w celach politycznych bez mojej zgody i wiedzy. Wierzę w to, że wyborcy, którzy niegdyś głosowali na moją kandydaturę oddadzą głos zgodnie ze swoją wolą na najlepszego kandydata – napisał Adam Aleksiński na Facebooku.

Pod postem pojawiły się komentarze trójki radnych z klubu Gospodarność i Rozwój. Ich autorzy również zaznaczyli, że nie popierają Wojtkowskiej jako kandydatki na burmistrza. Jak czytamy w jednym z postów, członkowie klubu postanowili, że w pierwszej turze wyborów nie będą publicznie angażować się po żadnej ze stron.

Żona prezydenta Włocławka była zaskoczona nagłą (w jej opinii) zmianą frontu przez Adama Aleksińskiego.

- Naprawdę nie wiem, które słowa były sceptyczne i w jaki sposób Pan się dystansował, bo z Pańskiej strony nie padło ani jedno słowo krytyki pod moim adresem, uczestniczył Pan w spotkaniu do jego zakończenia, co pozwoliło mi naiwnie sądzić, że w jakiś sposób będzie Pan mnie wspierał, podkreślam Pan, a nie członkowie klubu radnych GiR, których stanowisko jest dla mnie bardzo czytelne, bowiem wysłali jasny i wyraźny komunikat. Tak jak obecni na spotkaniu przedstawiciele PO, SLD i PSL, uznałam, że jest Pan moim naturalnym sojusznikiem i miałam prawo, żeby tak sądzić - stwierdziła Agata Wojtkowska w komentarzu pod oświadczeniem Aleksińskiego.

Jak zaznaczyła kandydatka komitetu SLD, jej przekonanie o poparciu ze strony Aleksińskiego wynikało z faktu, że przyjął zaproszenie na spotkanie i nie zauważyła krytyki z jego strony. Wojtkowska przypomniała również, że zaangażowała się w kampanię kandydata GiR w 2010 roku, a kiedy dwa lata temu ten zwrócił się do niej o poparcie w drugiej turze wyborów, nie odmówiła mu (sama w pierwszej turze zdobyła 320 głosów, czyli niecałe 7%).