Zamknij

We Włocławku nie brakuje "osób, którym niepełnosprawność dzieci nie przeszkadza". Są wolontariuszami w...

09:29, 01.10.2016 N.S
Skomentuj Wolontariusze pracują z podopiecznymi stowarzyszenia Oligo z ogromnym zapałem i mają z tego dużo satysfakcji. Fot. Natalia Seklecka Wolontariusze pracują z podopiecznymi stowarzyszenia Oligo z ogromnym zapałem i mają z tego dużo satysfakcji. Fot. Natalia Seklecka

Osoby upośledzone umysłowo wymagają nieustannej opieki, specjalistycznej terapii, a przede wszystkim zainteresowania i życzliwości. Gdyby nie stowarzyszenie Oligo i działający w nim wolontariusze, ich rodzice i opiekunowie byliby zdani sami na siebie.

Stowarzyszenie Oligo działa we Włocławku od 2003 roku. Zrzesza grupę rodziców i opiekunów dzieci, młodzieży i dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie. Łącznie, na rzecz 57 podopiecznych, działa w nim kilkadziesiąt osób.

Pracę stowarzyszenia wspierają również wolontariusze. Co roku jest to kilkanaście osób. Są wśród nich uczniowie (m. in. spora grupa z ZSK im. ks. Jana Długosza), studenci oraz osoby dorosłe. Jak mówią rodzice podopiecznych, każdy kto przyjdzie i powie, że chce pomóc, dostanie swoją szansę.

- To muszą być osoby, którym niepełnosprawność dzieci nie przeszkadza, bo dzieci są różne – mówią rodzice podopiecznych.

Innych wymagań nie ma, dlatego w stowarzyszeniu ciepło wspomina się m. in. „skazańców”, którzy zostali skierowani do pomocy niepełnosprawnym w ramach szkolnej kary, ale szybko się zaaklimatyzowali i pomagali nawet wtedy, kiedy ich "zesłanie" dobiegło końca. Wiele dobrego można usłyszeć również o wolontariuszce, która przyszła do siedziby stowarzyszenia w glanach, skórzanym płaszczu i z zielonymi włosami.

- Myśleliśmy, że się pomyliła – przyznają rodzice. Tymczasem dziewczyna okazała się ciepłą, miła osobą, którą podopieczni uwielbiali. Były nawet przypadki, że wzorem wolontariuszki chcieli farbować włosy na zielono.

[ZT]20795[/ZT]

Zdarzają się przypadki, że wolontariusze pojawiają się w siedzibie stowarzyszenia tylko wtedy, kiedy potrzebują zaświadczenia do szkoły lub na konkurs Ośmiu Wspaniałych. Są też tzw. wolontariusze „akcyjni”, którzy nie podejmują stałej współpracy, ale pomagają np. przy organizacji pojedynczych imprez. Jest jednak całe grono osób, które pojawiają się regularnie i wspierają niepełnosprawnych z potrzeby serca.

Jedną z takich wolontariuszek jest pani Beata, która w Oligo działa od ponad roku, ale z młodzieżą niepełnosprawną ma styczność od wielu lat. Wcześniej zajmowała się dzieckiem niepełnosprawnym, prowadzała je na różne zajęcia i wsiąknęła w środowisko. Postanowiła zostać wolontariuszką, żeby robić coś pożytecznego.

- Zostałam sama, nie mam obowiązków, więc to dla mnie naturalna rzecz, pomóc komuś – mówi Beata Michalak. – Uśmiech takiego młodzieńca, przesłanie całuska, albo powiedzenie: „Beatka lubię cię”, to jest najwspanialsze na świecie. Czuję się potrzebna.

Podopieczni stowarzyszenia zwykle witają nowych wolontariuszy bardzo serdecznie. Kilka miesięcy temu przekonała się o tym pani Maja.

- Akurat teraz zawodowo jestem troszeczkę wolniejsza i chciałam pomagać, spotykać się z dziećmi i poznać je. One są bardzo kochane. Przyszłam raz, później drugi i tak zostałam. Ja tutaj za wiele nie robię. Przychodzę dwa razy w tygodniu i pomagam dzieciom podczas zajęć arteterapii, bo nie każde potrafi coś wyciąć, czy przykleić. Uśmiechamy się, przekazujemy sobie miłe słowa. Jest tu jak w rodzinie – zdradza Maria Stankiewicz.

Poza obsługą świetlicy i prowadzeniem zajęć (m. in. wspomnianej arteterapii, czyli terapii sztuką) wolontariusze spędzają z niepełnosprawnymi czas wolny. Są też dużym wsparciem organizacji imprez, czy wyjazdów. Jeden z wolontariuszy, kiedy przez dłuższy czas pozostawał bezrobotny, służył pomocą przy przewożeniu rożnych rzeczy, a nawet zorganizował dla dzieciaków kulig.

Wszystkie osoby, które pojawiają się w Oligo na dłużej i okazują podopiecznym sympatię, mogą liczyć na to, że odwdzięczą się oni tym samym. Co jakiś czas inna osoba jest „na topie” i wszyscy podopieczni chcą siedzieć właśnie obok niej i tylko z nią rozmawiać.

Niepełnosprawni bardzo przywiązują się do wolontariuszy i trudno jest im się pogodzić z tym, że któryś z nich przestaje przychodzić z powodu podjęcia studiów, pracy, czy założenia rodziny. Każde odejście wolontariusza jest dla nich małym dramatem. Na szczęście cały czas pojawiają się nowe osoby, które okazują im zainteresowanie i mnóstwo życzliwości. Dzięki nim osoby niepełnosprawne intelektualnie czują się akceptowane i ważne.

(N.S)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Casanova_24Casanova_24

1 1

Chyba się tam przejdę? 11:23, 02.10.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%