„Mamo, tato – skąd się biorą dzieci, czyli ściąga dla rodziców?” - to projekt, który ma nauczyć rodziców rozmawiania z najmłodszymi o seksie. Chodzi o taki rozwój i takie pytania, które pojawiają się od najmłodszych lat. O tym jak mówić o seksie rozmawiamy z Magdaleną Braun-Wołczyńską, prezeską fundacji Dobry Dotyk.
Co jest największym problemem w edukacji seksualnej: sama rozmowa czy to, w jaki sposób się rozmawia?
Największym problemem jest brak rozmowy i to, że nie jest ona podejmowana. Może tak się zdarzyć, że przychodzi dziecko i pyta: mamo, ciocia jest w ciąży, co to znaczy, jak się to stało? Rodzice patrzą na siebie, podśmiewają się, przerzucają: to może ty powiedz. A dziecko nie wie, dlaczego oni się śmieją lub nie chcą rozmawiać.
Mówimy o tych najmłodszych dzieciach?
Tak, tych do sześciu lat. Wiadomo, że nie da się powiedzieć nastolatkowi tego, co powiemy przedszkolakowi. To jest jak z każdą edukacją, że ona się zmienia. Inny przekaz trafia do trzylatka, inny do sześciolatka, a jeszcze inny do trzynastolatka. Na pewno jednak nie można infantylizować sfery seksualnej. Należy mówić prawdę w przystępny sposób.
A w jaki sposób dobrać język do możliwości dziecka? Jak wypośrodkować przekaz, by nie był zbyt infantylny, ale też nie „techniczny”?
Właśnie do tego muszą zostać przygotowani rodzice. W trakcie projektu dostają gotowe „ściągi”, w których opisane jest wszystko krótko i na temat, trochę obrazowo. Dlaczego to mówię? Każda rodzina ma swoje wartości, np. religijne, więc chcę zostawić im to, w jaki sposób przekażą tę wiedzę. Na początek jednak zaczynamy od tego, jak seksualność jest postrzegana przez małe dzieci. Co się dzieje w tej sferze? Mało ludzi pamięta siebie z tego okresu. Chodzi też o to, by sobie to przypomnieć. To dziś ważne, bo mamy seksualność, która nas atakuje ze wszystkich stron i np.małe dziewczynki, które malują sobie usta, paznokcie, to jest to już seksualizacja, która jest bardzo szkodliwa dla dzieci.
Małe dziewczynki lubią się malować, naśladować mamy. Co w tym złego?
Samo pomalowanie nie jest niczym złym, ale musimy zwrócić uwagę, jaki to niesie ze sobą przekaz. Jeśli te paznokcie są pomalowane w taki sposób, że widzimy naturalną ekspresję dziecięcą, to nie ma w tym niczego zastanawiającego. Jeśli jednak dziewczynka założy do tego bluzkę imitującą stanik czy gorset, to są zachowania o podtekście seksualnym. Podobnie dzieje się w tańcu. On może być ekspresją dziecięcą, ale w choreografii może być wykorzystany element uwodzenia. Oczywiście, te granice są bardzo cienkie i trzeba z tym uważać. Niemniej zachęcam do wrażliwości i bacznego przyglądania się takim sygnałom i swoim dzieciom. Dlaczego? Jeśli dziewczynka (przykładowo) tańczy wypinając pupę i trafi na zdrowego mężczyznę, ten co najwyżej skwituje takie zachowanie uśmiechem. Ale np. dla pedofila to jest podniecające. Natomiast w tym momencie chciałabym skupić się na czym innym: jest jedno takie kluczowe zdanie, które chcę przekazać rodzicom podczas szkolenia: seksualność dziecka jest zupełnie czym innym niż seksualność dorosłego człowieka. Dziecko w ogóle nie ma wyobrażenia aktu seksualnego. Ma ciało, którego jest ciekawe. Gdy ogląda rączkę, robi to z tych samego powodu dla którego potem zacznie dotykać genitaliów, jest po prostu ciekawe. Trzeba, oczywiście, pozwolić dziecku na taką ekspresję, natomiast na zajęciach chcemy pokazać granice takiej ekspresji i wiedzieć, jak przekazać ją dziecku.
Co jest normą, a co już nie?
To, że dzieci schowają się w krzakach i zaglądają sobie do majtek, to jest normalne. To może nas śmieszyć, ale sami kiedyś to przechodziliśmy. Chyba że jest czymś taka zabawa skażona, zabarwiona pornografią czy innymi historiami. Niektórzy myślą, że nadużycie wobec dziecka jest trudno rozpoznawalne. Oczywiście, dziecko raczej stara się ukryć to jako rodzaj tajemnicy, ale dla specjalistów to są zachowania, które można badać i weryfikować ich prawdziwość.
Sporo mówi się o tym, żeby rozmawiać z dzieckiem np. w kontekście pedofilskim? Jak w ogóle zacząć taką rozmowę?
To nie muszą być rozmowy od razu o tym, czym jest pedofilia. Ważne, żeby stworzyć taką pewną przestrzeń do rozmów na tematy seksualne. Jeśli sami zaczniemy poruszać pewne tematy, wówczas dziecko będzie wiedziało, że może do nas zwrócić się ze swoimi pytaniami. Jeśli przestrzeni nie ma, podświadomie dajemy sygnał: o tym w naszym domu się nie mówi. Sporo jest już takich akcji, choćby w przedszkolach, gdzie głośno mówi się o zagrożeniach ze strony obcych. Tyle że sprawa jest nieco trudniejsza. Często pedofil to osoba, która przez długi czas nawiązuje i buduje relacje z dzieckiem. Ono często dobrze go zna. Wolę określenie sprawca. Sprawcą może być wujek, który sadza sobie dziewczynkę na kolanach i włącza jej film pornograficzny, tylko po to, by zobaczyć jej reakcję. Czy jest pedofilem? Na pewno to jest wykorzystanie dziecka. Ten człowiek może mieć normalne seksualne życie ze swoją żoną, natomiast w tym momencie został sprawcą wykorzystania dziecka. To raniąca seksualizacja.
Jak dobrać słownictwo, żeby mówić o akcie tak, by również dla nas nie było to ani sztuczne, ani zbyt ordynarne? Z tym chyba jest u nas kiepsko.
Warto zastosować takie odbicie: ale co dokładnie chcesz wiedzieć lub czemu pytasz? Troszkę tak odwracać sytuację, by dziecko samo szukało pewnych określeń, tego co go interesuje. Może się przecież zdarzyć, że nie pyta nas o stosunek, ale nie umie dokładnie określić sytuacji. Klasyczne pytanie: tato, a skąd ja się wziąłem? Tata myśli, że nadszedł ten moment, a okazuje się, że synowi chodziło o jego pochodzenie rodzinne, dotyczące regiony zamieszkania itp. Wróćmy jeszcze do tego, jak rozmawiać o seksie, a konkretnie o akcie ze starszymi dziećmi. Które już znają swoje ciała. Nie trzeba mieć ambicji, żeby zostać domowym seksuologiem. Ważne, żeby nie uciekać przed pytaniem. Dobrą metodą jest, jak we wszystkim trening, można przyjść na warsztat, poćwiczyć słownictwo oswoić się tego typu tematami. To będzie dobre dla naszych dzieci, dla nas samych i dla naszych związków.
3 2
o czym właściwie jest ten wywiad? Nie dało się czytać, bełkot po prostu - tyle tematów pomieszanych, wszystko ledwie poruszone i w zasadzie dalej nic nie wiem. i ten tytuł... słabo.