Na mieszkańców Warząchewki padł blady strach. Ktoś podtruwa ich zwierzęta?

Mieszkańcy Warząchewki w krótkim czasie stracili psa i kota. Po badaniach weterynaryjnych okazało się, że... ktoś je regularnie podtruwał. Córka właścicieli ostrzega mieszkańców podwłocławskiej miejscowości, a w sieci pojawiają się głosy, że podobnych przypadków było ostatnio więcej. 

Sprawę nagłośniła kobieta, której rodzice mieszkają w Warząchewce Nowej. Na jej facebookowym profilu ukazał się post, w którym opisała, jak jej rodzina kolejno stracili psa i kota. 

Najpierw zmarł należący do rodziny pies. Zdarzenie miało miejsce 10 listopada. 21 listopada weterynarz był zmuszony uśpić kota. 

Weterynarz uśpił naszego kota, który trafił do niego w tragicznym stanie. Według diagnozy lekarza weterynarii był regularnie podtruwany, po badaniu wskazywały na to zmiany na wątrobie etc.

- pisze kobieta. 

Zdaniem autorki posta zwierzęta zostały celowo otrute. Apeluje, by mieszkańcy Warząchewki mieli oko na swoje zwierzęta.

- Niestety tym zwyrodnialcom ciężko będzie cokolwiek udowodnić, dlatego bardzo proszę o ostrzeżenie, aby mieszkańcy bacznie obserwowali swoje czworonogi i możliwie najszybciej reagowali, jeśli zwierzę wykazuje oznaki choroby. Nasze widocznie komuś na tyle przeszkadzały, że postanowił je z premedytacją zabić

- dodaje. 

Kobieta jest wściekła, że zwierzęta należące do jej rodziny zmarły w tak tragicznych okolicznościach. 

- Jedyny sędzia, jaki przychodzi mi w tej chwili do głowy, to tzw. karma - oby wróciła do oprawców i oby poczuli to, co nasze zwierzęta, kiedy konały w męczarniach

- kończy emocjonalny wpis. 

Sprawę nagłośniono na facebookowym profilu sołectwa Warząchewka.

W komentarzach mieszkańcy przyznają, że mieli już do czynienia z podobnymi sytuacjami.

Niestety to nie pierwszy taki przypadek na Warząchewkach. Niedawno słyszałam, że jakieś auta się kręcą po naszych wsiach i jeżdżą bardzo wolno koło zabudowań. Warto zwrócić uwagę nie tylko na naszych czworonożnych przyjaciół

- pisze jedna z mieszkanek.

- To prawda że tak się dzieje, ja swojego też pożegnałam 26 października, odszedł w ciągu 3dni

- dodaje inna osoba.

W dyskusji pojawia się również przestroga, że sprawca lub sprawcy wcale nie muszą być "obcymi". Ponieważ jak na razie nikt nie wskazał podejrzanego, nie można wykluczyć, że jest to jeden z mieszkańców.